Dennis Hopper R.I.P.
Denis Hopper nie nagrał żadnej płyty. I właśnie dlatego pozwalam sobie wystawić tutaj płytę nagrobną temu zmarłemu w sobotę aktorowi. W końcu to jest coś – kojarzyć się muzycznie na każdym kroku („Easy Rider” to w dużych partiach po prostu niesamowity wideoklip), a mimo to nie dać się wciągnąć. Szczególnie jeśli się ma słaby charakter, a Hoppera znamy z uzależnień, które taką cechę sygnalizują. W czasach gdy nawet Tomasz Karolak ma już kilkupunktową dyskografię, a Kożuchowska płytę z modnym Futrem, konsekwentne nienagrywanie płyt przez aktora to cnota, którą uszanować trzeba tym bardziej. A jeśli ktoś, tak jak Hopper, był jeszcze częścią narkotycznego psychodelicznego środowiska, to nienagranie żadnej płyty uznać trzeba za osobisty sukces, bo trzeba było się starać, by tego nie zrobić jakoś mimochodem, przez przypadek, w chwili oszołomienia. Jeśli w dodatku było się kolegą Phila Spectora, to należało uważać na każdym kroku, by nie zostać znienacka unieśmiertelnionym w winylu. Dlatego szanujmy aktorów za to, że potrafią pozostać aktorami.
Do tytułowych życzeń dołączam urywek z rzadkiej chwili muzycznej współpracy Hoppera (pojawia się tu w charakterze aktora, a nie muzyka!). A ścieżka dźwiękowa z „Easy Ridera” w poniższej wersji to rzecz, której nie mam, ale zamierzam nabyć przy najbliższej sposobności.
Różni wykonawcy „Easy Rider – Deluxe Edition”
Hip-O/Universal 2004
(bez oceny)
Trzeba posłuchać: Steppenwolf „Born To Be Wild”, The Byrds „Wasn’t Born To Follow”, The Electric Prunes „Kyrie Eleison Mardi Gras”, Jefferson Airplane „White Rabbit”
Komentarze
A tu, o proszę, Dennis Hopper w wokalnym duecie z Johnnym Cashem. Teraz znowu mogą to sobie razem zaśpiewać.
http://www.youtube.com/watch?v=tGyqRRlMoq4
O, dzięki. W sumie nawet nie tak najgorzej śpiewa. Nie widziałem tego kawałka – to chyba z TV?
Przy okazji – jeszcze jedno uzupełnienie. Okazuje się, że Dennis Hopper zaprojektował okładkę pewnej płyty:
http://www.discogs.com/Ike-Tina-Turner-River-Deep-Mountain-High/release/1661795
wtorek bez recenzji
No tak, mus, że z telewizji. Kiedyś tv miał budować iluzję domu i jego rodzinnej bliskości, w roli kominka w ścianie stanął nagle telewizor, więc śpiewano sobie tak czasem w tych programach familiarnie, bez żenady, fajne to było. Na takiej rodzinno-ogniskowej zasadzie funkcjonował w amerykańskim tv także znacznie wcześniejszy program pete’a seegera – „rainbow quest” – gdzie zapraszano folkowców róznej maści. Takiego naiwnego popularyzatorstwa bardzo dziś brakuje, eh.