7 płyt na tydzień (i dlaczego TRAИƧA)
Dziś najbardziej wyjątkowe wydanie „7 płyt”, jakie się dotąd zdarzyło. Zasadniczo jest to bardziej może zestawienie 6 (albo 8) płyt, ale jednak całkowicie pełnowymiarowe i nie oznacza bynajmniej tego, że uciekałem od słuchania (choć czasu było niewiele). Proszę więc nawet nie składać reklamacji, chociaż nie wiem, czy jak dotąd płytę-bohaterkę udało mi się w całości przesłuchać dwa razy (na wyrywki było tych odsłuchów więcej).
Na początek płyta pierwsza. I od razu druga. I trzecia. Czwarta również. Wraz z nimi piąta i szósta. Łącznie prawie 4 godziny muzyki, 46 utworów (z których najdłuższy liczy sobie niemal pół godziny) i ponad 100 różnych wykonawców. To na wypadek, gdyby ktoś tych sześć płyt naraz – tyle jest ich w ekskluzywnym winylowym boksie (na Spotify podzielili to nawet na 8 płyt!) – traktował jako wybieg. Wydawnictwo Red Hot Org – znane od ponad 30 lat jako wytwórnia od składanek, niegdyś przekazująca zyski z ich sprzedaży na organizacje wspomagające ofiary AIDS – spędziło kilka lat na pracy nad TRAИƧĄ. Rzecz jest poświęcona osobom transpłciowym i niebinarnym, napędzana kreatywną energią tychże (oraz ich sojuszników) i składa się w większości z coverów. Często bardzo kreatywnie potraktowanych, dwa świetne (Get Me Away From Here I’m Dying grupy Belle and Sebastian w wykonaniu Julien Baker oraz I Would Die 4U Prince’a nagrane przez Lauren Auder z duetem Wendy & Lisa) tę płytę promowaly. Ale zawiera premierowe nagrania – od Adrianne Lenker po sensacyjną, dawno niesłyszaną Sade. Całość jest nawet szersza stylistycznie niż sugeruje ta pierwsza wyliczanka. Są tu utwory wchodzące w jazz, ambient, awangardę, przełamane ambientem piosenki i zanurzone w jazzie nagrania taneczne. Folk wyjęty z lasu i miejski pop zagubiony w lesie.
Do tego oczywiście (co łatwo wyliczyć, dzieląc 100 przez 46) mamy tutaj wiele łączonych składów, które wydają mi się największą wartością tej kompilacji. Nie wiedziałem na przykład, że uda mi się bez zgrzytania zębami przesłuchać kawałek Sama Smitha, ale to przecież utwór z Beverlym Glennem-Copelandem. Kara Jackson brzmi świetnie sama, ale z Dirty Projectors i Ahyą Simone na harfie brzmi genialnie. Moses Sumney z Anohni wcale sobie nie przeszkadzają delikatną ekspresją. A utwór Cole’a Pulice’a (podobnie jak Glenn-Copeland pojawia się tu niejeden raz) z Hunter Schafer brzmi lepiej niż Pulice na ostatniej płycie duetowej z Lynn Avery (a ta warta jest uwagi). Perfume Genius to doskonały partner dla Alana Sparhawka, a wykonanie Point of Disgust Low jest przednie, jak słusznie zauważył znajomy red. H – mogliby stworzyć wspólnie całą płytę. Rachika Nayar z Julianną Barwick i Cassandrą Croft nagrały imponujący – jak na tak wielokrotnie nagrywaną piosenkę – cover Song to the Siren Tima Buckleya. A do tego jeszcze Simone, Schafer i Croft to dla mnie nowe nazwiska do sprawdzenia i do śledzenia, a takich odkryć oczekiwałbym od każdej kompilacji.
OK, bywa tu trochę monotonnie. Bywa nierówno. Najdłuższy utwór, ten prawie 30-minutowy – nagranie Andre 3000 – przetestuje waszą cierpliwość bardziej niż jego niedawna fletowa płyta. Ale przecież nie chodzi o to, żeby raz za razem słuchać ciurkiem tych czterech godzin, tylko żeby się cieszyć różnorodnością. Sens tej zaskakująco niezobowiązująco opakowanej, skromnej na swój sposób płyty odpowiada jej koncepcji. Duża rzecz. No i muszę się przyznać – jeśli mam być brutalnie szczery – że słuchanie tego materiału doprowadziło mnie na skraj przyznania racji wiekopomnym słowom red. Romana Rogowieckiego, że najlepsze płyty to składanki.
RÓŻNI WYKONAWCY TRAИƧA, Red Hot Org 2024