Penderecki + Aphex Twin + Greenwood (+PJ Harvey)
Najtrudniejsze są chwile, kiedy coś wiem, ale nie mogę się tym podzielić z ludźmi najbardziej zainteresowanymi, do których zaliczam w tym wypadku także czytelników tego bloga. O wielkim przedsięwzięciu, które miałoby doprowadzić do współpracy Krzysztofa Pendereckiego z Jonnym Greenwoodem, słyszałem już od dość dawna, ale żyłem w przekonaniu, że chodzi o Sacrum Profanum. Kiedy więc ogłoszono tegoroczny program SP (Reich + Greenwood między innymi) pomyślałem, że z Pendereckim się nie udało. Tymczasem w dziś ogłoszonym programie wrześniowego Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu będzie i projekt Penderecki-Greenwood (ze wszech miar logiczny – Greenwood jest fanem KP od dawna), i drugi – wspólne przedsięwzięcie Pendereckiego z Aphex Twinem. Jakby tego było mało, instalację audiowizualną na kongres przygotuje Brian Eno.
To tyle krótkiego resume z dzisiejszej konferencji prasowej, bo pod Smoleńskiem, OFE czy Kubicą odbierającym od kard. Dziwisza kroplę krwi Jana Pawła II (już słyszę jak od jutra wszyscy polscy chorzy i cierpiący zaczynają wydzwaniać do krakowskiej kurii – w końcu w Kościele wszyscy jesteśmy równi, nieprawdaż?) nietrudno ukryć wiadomości kulturalne. Problem nieźle puentuje pierwsze pytanie konferencji, skierowane do organizatorów Kongresu (a bardziej chyba do ministra kultury): Czy telewizyjna Jedynka albo Dwójka będą na bieżąco relacjonować wydarzenia związane z imprezami we Wrocławiu?
Obiecałem jednak nie Pendereckiego, nie Greenwooda ani Aphex Twina, tylko PJ Harvey, która na płycie „Let England Shake” wymyśla się od nowa – przynajmniej od strony wokali, przeciąganych wysokich nut, które dają efekt zawodzenia (i zawodu dla przynajmniej niektórych jej fanów – ja też mam tu minimalne wątpliwości), no i koncepcji płyty nowych czasów wojny. Gdyby tylko album Harvey wyszedł rok, dwa lata wcześniej, wstrzeliłby się w klimat polityczny perfekcyjnie, a tak będzie moim zdaniem odebrana przede wszystkim jako po prostu album z mocnymi piosenkami. Polityczne zaczepienie zauważą i pokochają z miejsca fanatycy kultury brytyjskiej, bo do tamtego obszaru w pierwszej kolejności się odnosi.
Sporo już pisano o autoharfie, która w muzyce wokalistki wróciła już na kameralnej płycie „White Chalk”, a tutaj pojawia się jako jeden z wielu elementów znacznie bogatszych aranży. Rzecz nie jest odkryciem epokowym – ma jako akompaniament w kobiecej wokalistyce długą historię, od Joni Mitchell po Joannę Newsom. Płyt tej ostatniej PJ Harvey musiała notabene pilnie słuchać, kilka momentów na nowej płycie o tym świadczy.
Ja zwróciłbym raczej uwagę na dyskretne, ale dodające przestrzeni tej muzyce partie dęciaków, oraz na ciepło zgrane gitary. W ogóle „Let England Shake” to album perfekcyjnie nagrany (w starym kościele, sesje trwały bardzo długo, Flood za konsoletą) i dobrze skomponowany, ze złotym strzałem na początek w postaci czterech kompozycji, z których każda mogłaby być singlem. Zresztą i później zdarzają się bardzo mocne kompozycje – z „Bitter Branches” i znakomitą folk-rockową końcówką „The Colour of the Earth”. W jej stylu zakotwiczyli się tutaj raczej współpracownicy: John Parrish i Mick Harvey, a kto wie, jak daleko odpłynęłaby autorka albumu, gdyby działała sama.
Miałem wątpliwości, co do fragmentów tej płyty, ale z czasem „All and Everyone”, które zmęczyło mnie na początku, uznałem za znakomity utwór. Zaliczyłem już wiele przesłuchań tej płyty, ale z konieczności via komputer i w słuchawkach, więc nie dość, żeby uznać, czy to już usprawiedliwia taką ocenę, ale gdy próbuję obiektywizować, nie mam wątpliwości: ta płyta zatrzęsie nie tylko Anglią.
A tak a propos tego, co na początku – jestem głęboko przekonany, że jej autorka przyjedzie w tym roku do Polski.
PJ HARVEY „Let England Shake”
Island 2011
9/10
Trzeba posłuchać: całości, z całą pewnością. Mój aktualnie ulubiony utwór: „The Glorious CountryLand”.
Komentarze
@ostatni akapit: !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
let england shake słuchałem na razie fragmentarycznie i w streamingu, niestety, ale wydaje mi się, że będzie moją płytą roku.
🙂
Świetna płyta. Mój ulubiony utwór to także „The Glorious Land” (popraw Bartku tytuł, bo masz country wpisane) 🙂
Bartku drogi, muszę niebawem decydować, który lipcowy festiwal wybieram, zatem powiedz: czy mogę decydować się na jakiś w Polsce, jeśli jestem zagorzałym fanem Polly?
Uwielbiam Polly Jean od chwili gdy usłyszałem (i zobaczyłem) w śp.MTV 120 minutes clip „Sheela-Na-Gig”.I to uwielbienie trwa do dziś.Nowy album słyszałem tylko raz, ale wiem,że to będzie bardzo ważna płyta 2011 roku. Może zjawi się na Offie??? Dla Rojka do przemyślenia…..
@ukasz –> Sam czekam na wieści, ale mam wrażenie, że na którymś z tych polskich się pojawi.
@Kamil –> No jasne, już poprawiam. Dzięki 🙂
A props OFFu – Gazeta pisze że David Tibet ma pezyjechać!!! Matko boska…:)
a ktos jeszcze nie ma biletu na C93? 😉
Panie Bartku ale Pan umie trzymac w napieciu, pewnie Pan juz cos tam wie 😉
PJ HARVEY wystapi na tegorocznym festiwalu w Roskilde (Dania)
30.06-03.07; ponadto Anna Calvi,Matthew Dear, Kloster, Kurt Vile and the Violators
Z kolei na festiwalu WAY OUT WEST, 11-13 sierpnia, (Göteborg,Szwecja), procz POLY JEAN HARVEY wystapia m.in. Explosion In The Sky (US), Sebadoh (US), The Jayhawks (US), Pulp (GB), The Soft Moon (US)
ozzy (Göteborg,se)
PS
Goddam´ Europeans!
Take me back to England. (PJ Harvey)
Moj ulubiony utwor z albumu PJH to:”Written on the Forehead” (autoharp!)
Niesamowita wiadomość. Kongres Kultury już zapowiada się na wydarzenie roku.
właśnie dęciaki! wprowadziły nowy koloryt! przecież pj gra na saksofonie (pierwszy instrument, z którym miała do czynienia w życiu) po tylu latach! co do „efektu zawodzenia” to pj już przed wydaniem let england shake miała takie skłonności, na ostatniej płycie z parishem (swoistego preludium do let…) a już na pewno z okresu white chalk czy choćby z czasów TBML/DHALP.
świetna płyta!
Tak trzymaj, Bartku! Zamiast przeglądać serwisy informacyjne i oglądać tv, będę czytał Polifonię, by przy dobrej muzyce (typu ten egzemplarz PJH) dowiadywać się, jakie rewelacje mi do Wrocławia sprowadzą oraz do którego kardynała mam napisać petycję, że zamawiam Świętego Graala, sztuk 1 (słownie: jeden), bo po pobraniu krwi i kręglach zrobił mi się bąbel na palcu i w ogóle obolały jestem 😉
Powyższy komentarz napisałem po obejrzeniu teledysku ze skąpo odzianą dziewczyną kręcącą ciemnoskórym tyłkiem o niskiej zawartości tłuszczu.
Po przesłuchaniu początku albumu chciałem dodać, że
moja metalowa dusza umarła (chociaż oczywiście Jarek Szubrycht ma rację: z metalu się nie wyrasta),
kocham Anglię (chyba głównie przez tytuł, ale „Selling England By The Pound” Genesis mi się przypomniało), taką lekką psychodelę
i żeby nie mówić PJH, że lata 60. i 70. już się skończyły. Niestety jakoś w połowie albumu, gdy zrobiło się kościelnie, zadałem sobie pytanie: „Czy ona wreszcie przestanie piać?”.
@Krasnal Adamu –> Racja! Wszyscy przypominają przy okazji teksty z „The Final Cut”, a „Selling England By the Pound” też jest a propos.
@sivi –> Gdybym wiedział na 100 proc., na którym festiwalu, to bym chociaż moich Szanownych Czytelników naprowadził. A tak – wiem, że zadzwoni, tylko nie wiem, w którym kościele. 😉
@ozzy –> Co do Pulp, to proponuję jakąś małą petycję do Artura Rojka, bo to jest tak znakomity zespół na koncercie, że strach mnie przechodzi na myśl, że mogliby w tym roku Polskę ominąć (następnej okazji być może nie będzie!)
Bartku, w Twojej politycznej skrzynce mailowej leży mały prezent na łikend, ułatwiający życie;) może się przyda.
@ Bartek Chacinski…..Artur Rojek? who? Niestety, jestem zbyt dlugo poza Krajem…nie wiem, kim zacz?
STEWE REICH:to wlasnie jemu byl poswiecony festiwal sztokholmski
(Tonsättarfestival). 5 koncertow Reicha i finalowy 31 stycznia w Konserthuset „Music for 18 musicians” z sztokholmskimi filharmonikami +muzycy z Synergy Vocals (GB). Stewe Reich jest laureatem prestizowej muzycznej nagrody szwedzkiej Polar Prize ( rowniez: Witold Lutoslawski,
Sonny Rollins, Bob Dylan)
@Sosnowski –> Dzięki. Nicolas Jaar już zamówiony. 😉
Osobiscie PJH jest mi dosc obojetna, nie oznacza to oczywiscie braku szacunku. Po prostu lubie inna muza. Tym bardziej jestem pod wrazeniem. Moze nawet nieco zaluje, ze: „kto wie, jak daleko odpłynęłaby autorka albumu, gdyby działała sama” Mam wrazenie, ze wsrod milionow plyt wokol, album PJH moze stanowic cos w rodzaju cezury. Nie mam tu na mysli wokalnego znaczenia tego slowa. Cezure oddzielajaca ziarna od plew? Nie! Nie chce powiedziec, ze wszystko co w tym roku bedzie slabsze od tej plyty bedzie zle. Na pewno moge jednak powiedziec, ze wszystko co bedzie lepsze – bedzie wybitne.
Jedyne co burzy ta uracza teorie ktora przedstawilem, to nowe Akron/Family. Obawiam sie ta sympatyczna rodzina napotkala na swej drodze Don Juana Matusa, a salatka z popularnego kaktusa zagoscila na stale w ich menu. Za nic nie moge ich zakwalifikowac 🙂
@Sosnowski –> Cut Copy sa po prostu przepiekni, obawiam sie jednak, ze znajda sie za PJH 🙁
@vlad –> Dokładnie to samo pomyślałem, gdy pierwszy raz (po przeczytaniu jakiejś entuzjastycznej recenzji) sięgnąłem po „Kaputt”. 🙂
Sorx za off-topica, ale czy nie wiesz może, dlaczego te dwie listy:
http://wroclaw.naszemiasto.pl/serwisy/asymmetry/749652,wyniki-i-etapu-konkursu-neuro-music,id,t.html
http://wroclaw.naszemiasto.pl/serwisy/asymmetry/752418,neuro-music-2011-glosowanie,galeria,id,t,tm.html
tak się dziwnie różnicują? Z 26 kapel zrobiły się 22. Zniknęły cztery, wśród których znajdowały się całkiem niezłe, na które być może chciałem zagłosować.
Dobra, dokopałem się do politycznie poprawnych informacji, że te zespoły „wycofały się z konkursu”.
Zainteresowanym izraelskim tech-house polecam CHAIM i ich album „Alive”” (BPitch Control)
http://www.sceen.fm/?article=108&desc=News–Chaim-Alive
zwlaszcza utwory: „People Can Talk”, „Love Rahab”…
pozdrawiam, ozzy, czyli L´chaim „na zdrowie”
PS
a takze na biezacy tydzien:
1. CHAPEL CLUB-Surfacing
2. THE DRUMS-Me and the Moon
3. COCKNBULLKID-Hold On To Your Misery
4. CUT COPY-Take Me Over
5. PNAU-The Truth
!!! CUT COPY w Malmö (9 marca).
……………….
@Krasnal Adamu –> Trudno mi powiedzieć, jak się kształtuje ta lista i dlaczego tak – na tym etapie (choć być może w tym roku też będę w jury) nie mam związku z procedurą konkursową.
no i pani PJ wystąpi jeszcze pod koniec maja na festiwalu, którego nazwy lepiej nie wymieniać aby nie być podejrzanymn o hipsterstwo …
@vlad – akron/family lepiej nie kwalifikować ..po prostu tylko słuchać 🙂
To ja uzupełnię to, o czym pisze rat, oszczędzając kolejnym komentującym paru klików i wciąż niewymieniając nazwy festiwalu.
Wow! To prawie jak ja moja playlista na playerze. Dokonam swoistego coming out’u. Jestem hipster’em. Dowiedzialem sie o tym. Dopiero jakis miesiac temu z artykulu czy z bloga Orlinskiego. Zdaje sie ze spotkalem sie wczesniej z tym okresleniem na blogu Bartka, ale wtedy jeszcze nie rozumialem o co chodzi. Be honest, nie za bardzo rozumiem czemu to jest wstydliwe. Niby zrozumialem o co chodzi w wspomnianym artykule, ktory rowniez byl krytyczny. Rozumiem ze to jak epigoni? Czy to kwestia wieku i pojawia sie bariera pokoleniowa? To pytanie retoryczne. Guglne to bardziej szegolowo, jakos radze sobie w sieci. Moj dobry znajomy mieszka niedaleko. Czas znajde i uda mi odlozyc na bilet. Poza tym nigdy nie nie bylem w tym kraju. Podsumowujac. Czy to jest nie na miejscu bywac tam? 🙂
—————————-
Sorry. Trzy wpisy na jeden. Czuje sie jak troll.
Wszystko, co się wiąże z hipsterstwem, to jedno wielkie dystansowanie się i w ramach tego zawsze dobrze się zdystansować – stąd ta wymiana zdań w sprawie Primavery. W rzeczywistości to po prostu festiwal dla dość elitarnej – mam wrażenie – publiczności muzycznej, która śledzi po prostu to, co się w muzyce dzieje i zmienia. Sam znam ludzi, którzy jeżdżą do Barcelony stale i albo robią to zawodowo (bo to dobry przegląd najciekawszych przed zasadniczym sezonem festiwalowym), albo pilnie śledzą ścieżki krytyki muzycznej i widzą, że o lepszy line-up trudno w ciągu całego roku. jednym słowem: gdybym mógł, to bym sam w tym roku pojechał. 🙂
@vlad palovy:
pisząc, że jesteś hipsterem, zaprzeczyłeś temu. jesteś tylko pozerem 😉 pamiętaj, prawdziwy hipster nigdy nie przyzna się do swojego hipsterstwa. Sprawdzałem na kilku, zawsze reagowali w ten sam sposób: hipsterzy, kim są ci hipsterzy?
Dzieki! Pomysle o tym na powaznie. Pochwale sie, jezeli sie uda 🙂
heh vlad … miałem podobne przemyślenia po tym jak syn mnie tak nazwał (ale festiwalowego t-shitra mam mu kupić – ponoć to 100 extra punktów lansu na offie ;))
mogę autoreklamę, prawda? aż się spiąłem i napisałem szybciutko „recenzję”:
http://wolnamuzyka.blogspot.com/2011/02/pj-harvey-let-england-shake.html
Na Primaverze występuje też niejaki Grinderman, ciekawe czy ściezki PJH i lidera Grinderman znowu się przetną…
A tak przy okazji historia z cyklu świat jest mały. Miałem okazję zrobić projekt badawczy dot. polskiego rynku dla pewnej irlandzkiej firmy. Tak przy okazji rozmów niebiznesowych, opowiadaliśmy sobie o koncertach i wspomniałem o Nicku Cavie no i PJ, że w Polsce spodziewałem się, że wystąpi z zespołem towarzyszącym, a zagrała sama i też było pięknie. – Moja siostra jest jej menedżerką – powiedział mój rozmówca i mało co nie spadłem z krzesła…
@Bartek: mowisz o „przecinaniu sie sciezek” lidera Grinderman….bardzo ciekawie wygladalo to w przypadku Nicka Cave´a i Malgi Kubiak (Malgorzata)…corki Tadeusza Kubiaka
http://www.myspace.com/malgakubiak
Hm, przesłuchałem sobie ostatnią PJ… No i nie wyczuwam u siebie przyspieszonego tętna.
Owszem, The Glorious Land jest absolutnie fantastyczny, cały początek płyty też (tu jeszcze zgadzam się z recenzją Bartka), ale czegoś mi wciąż brakuje. Za grzecznie brzmi to wszystko, za bardzo wygładzone i dostrojone. Może za bardzo nastawiałem się na kontynuację wątków podjętych na „Woman a Man Walked By”, może zabrakło mi chropawego rąbnięcia, wrzasku w jakimś krytycznym momencie. Daję 7.5/10 i czekam na odsądzenie od czci i wiary, o.
A teraz coś z zupełnie innej beczki: ostatnio odkryłem szwedzkie The Skull Defekts. Płyta „Peer Amid” nagrana w towarzystwie Daniela Higgsa, wydana 04.02.2011 nakładem Thrill Jockey.
http://skulldfx.tumblr.com/post/3066941753/peer-amid-on-thrill-jockey
Dla mnie bomba, idealne pomieszane hipnotycznego bębnienia, gitarowego hałasu i korzennej psychodelii, wzbogacone elektronicznymi pejzażami. Rewelacja, a kawałek „Join the True” ląduje w top 10 utworów anno 2011. Zaraz obok „The Glorious Land”, of course.
@Codhinger –> 7.5 to całkiem nieźle. A Skull Defekts rzeczywiście brzmi obiecująco – przynajmniej po pierwszym przesłuchaniu. Higgs hipnotyzuje jak zwykle.
Ale czy wiadomo może na czym mają polegać te kolaboracje Aphex Twina i Greenwooda z Pendereckim? Nasz szacowny kompozytor przecież od kilkudziesięciu lat przebywa w trochę innym świecie muzycznym, niż ten za który kochają go tamci dwaj.
Gdy słucham nowej PJ to miewam co raz silniejsze skojażenia z brzmieniem Death In June. Nawet drążyłem czy aby Douglas P nie maczał tam swych palców. Parish ma tak podobną barwę głosu, że to podobieństwo nie daje mi spokoju. A cała płyta, z każdym przesłuchaniem co raz lepiej wchodzi.