W strumieniu po pas
Rozmawialiśmy sobie ostatnio z kolegą o kolekcjonowaniu i przypomniał słowa swojego znajomego maniaka płytowego, który przyznał, że z całego procesu najważniejszy jest dla niego sam moment zakupu płyty. Czyli znalezienia tego, na co się polowało. Sam wielokrotnie przekonałem się, że szukanie jest milsze niż znalezienie, szczególnie gdy rozglądałem się długo za jakimś białym krukiem, idealizując go po drodze, a na końcu – gdy już znalazłem – okazywało się, że to tylko szarzyzna, zwykły przeciętniak. Korzystanie ze streamingu (do którego wrócę jeszcze dziś, na koniec koniec tygodnia) odbiera trochę emocji tym poszukiwaniom. Za to przejrzałem listę płyt, których nigdy nie udało mi się odnaleźć w sklepie i z powrotem zanurzyłem się od rana w strumieniu. Oto efekty.
Na pierwszy ogień (nomen omen) poszła płyta „The Ultra-Violence” thrashmetalowej grupy Death Angel, której szukam, odkąd posiadam odtwarzacz CD. Zgrałem ją z radia w roku 1987 (Trójka, Piotr Kaczkowski w okresie mało mu dziś pamiętanego hajpu metalowego), członkowie zespołu – później całkiem popularnego – mieli wtedy po kilkanaście lat i nagrali album pełen długich instrumentalnych, motorycznie zapętlanych pasaży, błyszczeli zorganizowanym, pełnym dyscypliny graniem. Nie wiem, dlaczego z płytami było (i chyba jest, choć parę lat temu przestałem szukać) źle, ale są z tym albumem we wszystkich trzech serwisach streamingowych (Deezer, WiMP, Spotify). Słuchałem aż do nieuchronnego znudzenia, ale przynajmniej skonfrontowałem płytę z dzieciństwa z dzisiejszymi upodobaniami. Podobnie w wypadku British Summer Time Ends – grupę usłyszałem przypadkowo, grał ją bodaj Artur Boryczko w audycji Grzegorza Brzozowicza, co najmniej 20 lat temu. Trochę art-rocka, trochę rockowej kameralistyki, trochę kabaretu. W Spotify i na Deezerze jest jedna jedyna piosenka – „I Saw Mummy Kissing Santa Claus”. Niezbyt powalająca, ale zabawna.
Dalej na warsztat poszło The Danse Society – też wynalazek usłyszany w latach 80. w Trójce. Brytyjska grupa postpunkowa z drugiej ligi, której albumu „Heaven Is Waiting” szukałem ponad 10 lat, aż w końcu – gdy go dopadłem gdzież za granicą po reedycji w roku 2002 – okazał się nie aż tak poruszający jak słuchany w wieku lat nastu. Nigdy jednak nie namierzyłem pozostałych płyt zespołu. We wszystkich trzech serwisach znalazłem je bez większego trudu, choć grupa raz występuje jako Danse Society, a za drugim razem jako The Danse Society. Płyta „Seduction” jest wszędzie. „Looking Through” na Deezerze i WIMP-ie, za to tylko Spotify ma najnowszą EP-kę wydaną już po niedawnej reaktywacji (!) grupy. No i jeszcze – na koniec – Laurie Spiegel, czyli album „The Expanding Universe” – archiwalna płyta zeszłego roku wg „The Wire”, której nakład na winylu się wyczerpał, zanim dowiedziałem się o albumie, a drugie wydanie dopiero w produkcji. Tym razem najlepsze okazały się WiMP i Deezer, dzięki którym słucham właśnie w tej chwili tej wyjątkowej, bardzo nowoczesnej wizji elektroniki. Tym razem w pojedynku Deezer:WiMP:Spotify mamy wynik 6:5:4.
Z pewnością wszyscy będą mieli w zasobach od poniedziałku debiutancką płytę duetu Inc., ale tę radziłbym od razu zamówić na jakimś fizycznym nośniku, bo gra jest warta świeczki. Bracia Daniel i Andrew Aged są – wbrew temu, co nazwisko sugeruje – młodzi. Ale doświadczeń mają już sporo, jako sidemani u sporych nazwisk sceny R&B, z Cee Lo włącznie. I ubolewają nad tym, że odchodzi era biegłości instrumentalnej i rozpoznawalnego stylu, ale podchodzą do sytuacji z godnością – po prostu skomponowali sobie, zaśpiewali i nagrali album, który jest tak dobry, jak tylko pop w tych czasach może być.
To ostatnie oznacza oczywiście nieuchronne porównania. Najbardziej oczywiste, ale też pożądane – do Prince’a, który tak by brzmiał, gdyby go trochę odmłodzić i przepisać dietę z Jamesa Blake’a, The XX, How To Dress Well i Autre Ne Veut. To porównanie z cyklu „jak fajni mogliby być starzy, gdyby czasem posłuchali młodych” jest dość znamienne dla Inc., którzy są ewidentnym łącznikiem pomiędzy pięknym wyczuciem synkopowanych rytmów rodem ze starego soulu a minimalistycznymi trikami producenckimi nowego. Już nie powiem, że chillwave’y zjadają na śniadanie (zresztą i tu Hall & Oates się kłaniają!), bo robią z nich rzecz kompletnie niepotrzebną. Wczoraj był dobry dzień na taką muzykę, ale jutro też będzie, i pojutrze. O ile jestem sceptyczny wobec nowych wynalazków z tej sfery, a nawet do odświeżanego trochę na siłę katalogu 4AD, to przed tym nie będę się bronić (poza stroną wizerunkową duetu – garderobę jednak mogliby zmienić, moja żona, jak ich zobaczyła, myślała, że grają dance). Chociaż za myśl o tym, że 4AD stanie się kiedyś nowym Motownem, to w latach 80. bym chyba pobił.
INC.
„No World”
4AD 2013
Trzeba posłuchać: „The Place”, „5 Days”, „Black Wings”.
PS Niniejszy wpis otwiera na blogu nową kategorię, którą postanowiłem nazwać „wyłowione ze strumienia”.
Komentarze
British Summertime Ends wyszedł kiedys na …kasecie w Polsce grali w Teczy razem ze Spaceheads, Sylvia Hallett i Orchestre Murphy kilka minut zarejsetrowali tez w studo Komuny Otwock w …Markach i wyszlo to na taśmie – miałem ją jeszcze do tamtego roku w ramach szału wyprzedawania wszystkiego zeby miec na wydawanie płyt sprzedałem ten tytuł
@Ty, Grzegorz –> No proszę. I to pewnie w dodatku były nagrania dokładnie z tego okresu, na który polowałem. No ale na kasecie sam to jeszcze gdzieś mam, tyle że z szumem z radia 🙂
to była kaseta normalna wydana nazywała się Other London – na to w tej chwili Wolfram 🙂
wszystko jest do kupienia…czasami sprawa ceny 😉
niegdys , pamietam kupilem z bezcen zagr. wydania Brygady Kryzys i Kryzys (5 kr.sztuka) -po prostu /tutaj, w Szwecji —nikt nie mial pojecia o tej grupie), tak samo bylo z Maanam (na RCA) – od czasu, do czasu sa duzegieldy plyt, gdzie mono kupic..doslownie wszystko. np. Presleya za 1000 dol. — rarytas (winyle sa drogie) a takze duzo tanich wydan z gatunkow pop/rock/metal/ soul —-za pare groszy. Winyle i jeszcze raz winyle!!!! Oczywiscie, najdrozsze rzadkie wydania i zapieczetowane/ sa rozne klasyfikacje techniczne plyt. Podobnie jest z intsrumentami muz. Gibsona v-flying /Lenny Kravitz…za…nowe Volvo :), fendery z lat 60, gretsch/Chet Atkins 60., rickenbackery 325.
Death Angel grali kiedys na promie, 2009, Stockholm-Åbo /koncert po dlugiej przerwie/ zdaje sie, ze Nick Raskulinecz /Death angel/ jest producentem , Grammy, prod.Deftones (Koi No Yokan). Laurie Spiegel winyl do nabycia za 250 skr……takze, bez wiekszych klopotow , rowniez z kasa, mozna nabyc wszystko.
@ozzy –> Ach, te skandynawskie sklepy z płytami… Widać zostało coś jeszcze z pierwszego tłoczenia. W sklepach wysyłkowych już nie ma. Ale ja spokojnie czekam na drugie. Ma być podobno w marcu.
Ech, Gospodarzu, jakiś nieuważny z Ciebie poszukiwacz – ja tak z rok, dwa temu z The Danse Society żadnych problemów nie miałem – za LP „Heaven Is Waiting” zapłaciłem 99 pensów (+ 4 funty wysyłka)… 😉 Na krajowym serwisie aukcyjnym ich płyty (także EPki) chodziły po podobnych cenach…
@loci23 –> Ale – jak napisałem – kupiłem ten album jakoś 2003-2004, zaraz po reedycji. I zainteresowanie zespołem troszkę mi opadło 🙂 Teraz za to dosłuchuję resztę…
Tak, mi też opadło… 😉
Akurat Laurie Spiegel można bez problemu posłuchać/kupić na bandcampie. CD też jest do nabycia. Chociaż rozumiem, że czekasz na winyla. Jakoś przegapiłem ją wcześniej, także dzięki za cynk.
Co do Inc., czy tylko ja mam problem z R&B i pochodnymi? Często jest tak, że doceniam jakość kompozycji, ale przeszkadza mi ten charakterystyczny sposób śpiewania. Jakoś nie po drodze mi ze słodkim, wysokim, męskim wokalem. Podobnie było ostatnio z Autre Ne Veut. Tutaj wokal nie jest tak bardzo wyeksponowany i wysunięty, całość nie jest tak silnie skompresowana więc było lepiej. Z pewnością jeszcze posłucham, ale nie wiem czy uda mi się cieszyć ta muzyką tak jakbym mógł.
Wilko Johnson /Dr Feelgood/—pozegnalny koncert z powodu choroby nowotworowej 🙁
____________
PS na koncert Beyoncé w sztokholmskim Globen wysprzedano 15.000 biletow w ciagu 20 minut!
W sumie to mi trochę głupio z powodu tych całych serwisów streamingowych. Kiedyś sam kolekcjonowałem płyty CD, potem wszystko sprzedałem zostawiając sobie kilkanaście płyt do których mam duży sentyment. Teraz, za około 10-20 zł miesięcznie, każdy może od razu wskoczyć w buty największych kolekcjonerów, bez wkładania w to takiej kasy i czasu jak oni to robili przez lata. Ot tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mamy dostęp do milionów nagrań i nie musimy się martwić jak zmieścić kolejną płytę na półce.
chyba tu jestem po raz ostatni, panie gospodarzu,
od dobrego roku mam tylko pana komentarze
na muzyke jest szpera, to juz wole u adamczewskiego,
zegnam wirtualnie
?
a na niedzielne popoludnie pasuje norweski SPUNK http://www.myspace.com/spunksound
chyba sie nie myle ? 🙂
@byk –> Szpera? Hm, chciałbym rozumieć. Ale jeśli pan woli Adamczewskiego, to już rozumiem, Polifonia nieprędko stanie się blogiem o kuchni. 😉
ilekroc nacisna przycisk, to ukazuje sie na ekranie …forbidden, verboten etc.
i to nie od wczoraj…
sprzedaje pan po prostu w ten sposob kit!
p.s.
sam, nie wiedzac?
prowadzi pan blog dla trzepaczy muzycznych, czy co?
@byk –> Obawiam się, że verboten, sam-nie-wiedząc i dla trzepaczy. Dziękuję za uwagę. Blogosfera jest szeroka. I to, hm, nie od wczoraj. 😉
prosze,prosze, kochany, ale mnie to wkurwia 😉
nie mam wiele czasu, moze pan?
p.s.p.s.
jaka fucha w kazachstanie, gdzie licznik bije?
Jaki Kazachstan? Jaka fucha. Przepraszam, ale chyba naprawdę nie ten blog.
leci pan, za przeorszeniem, po lebkach, i wsadza kiepske jaja,
kochany..
NIC sie nie wswietla,y pan nadaje…
ma pan jakie konksje do dzieisza?
errata:
dziwisza & urbaniaka?
(plonk)
Hm, niezle, nic nie rozumiem z tych zarzutow:-) od dzis to moj prywatny wzorzec WTF 🙂
O co chodzi z tym hajpem ,bo Kaczkowski to do tej pory nie stroni od prezentacji metalu a nawet czasami death metalu.an
@747 –> „Hajp” żartobliwie. Grał w sobotnim „Zapraszamy do Trójki” sporo thrash metalu (i hip-hopu) w drugiej poł. lat 80. Potem już mniej, więc sądziłem, że to uleciało z jego audycji, których w tej chwili nie śledzę zbyt pilnie. Fakt faktem, że pod koniec lat 80. w publicznym radiu większość poważnych prezenterów grała metal w różnych odmianach, co wydaje się szalone z dzisiejszej perspektywy, gdy muzyki metalowej w audycjach radiowych jest dość mało.
Jeżeli chodzi o Danse Society, to oprócz wspomnianego „Seduction” zdecydowanie polecam „Demos Vol. 1”, wydane dwa lata temu nakładem Dark Entries (link do odsłuchu poniżej). Resztę sobie można podarować. Zwłaszcza takie kurioza, jak wydawnictwa zespołu po reaktywacji.
https://soundcloud.com/darkentriesrecords/sets/the-danse-society-demos-vol-1
bartek,
moim zdaniem nie wnosisz od dluzszego czasu NIC nowego,
a SZKODA, bo kiedys nic nie bylo…
za wyzwiska , przepraszam, nie bierz tego osobiscie,
moim zdaniem jest obecnie „muzyczna mielizna”
(cyt. leonard cohen) i ty nie jestes, ani tez nikt inny, za to odpowiedzialny, sorry…
errata:
” bo kiedys TAK …”
@byk
„mielizna muzyczna” ….nie wiem CO TO jest? Jesli powiem, ze dla mnie np. The Black Keys nie jest „mielizna muzyczna” albo Jack White….no to nie jest dla mnie „mielizna muzyczna” a ktos moze miec zdanie przeciwne. I nic z tego nie wynika. Ja nadal bede sluchac Dan Auerbacha i Jacka White´a a nawet szwedzki duet First Aid Kit. Jutro bede na koncercie Beth Hart (ktos powiedzial, ze to klon Janis Joplin) a ja lubie jej sposob spiewania i jej gre na pianie – wystepowala kiedys we Wroclawiu.
http://www.youtube.com/watch?v=QBfebr_nv1s
Proponuję powrót do tematu czyli do omawianej płyty.
Parafrazując twoje słowa Bartku to raczej „jak mogli by brzmieć młodzi gdyby naprawdę wsłuchali się w CHARYZMATYCZNY głos starych” (patrz Prince).
Krzyczę wielką literą, gdyż jak już wyżej ktoś zauważył męski wokal na płycie Inc. to koszmarne i bezpłciowe zawodzenie rozentuzjazmowanego nastolatka, który nie ma możliwości i techniki wokalnej, dlatego wszystkie utwory wyśpiewuje tym samym zniewieściałym popiskiwaniem. Słuchając tego materiału miałem wrażenie straconej szansy, gdyż podkłady owszem są zacne, ale aż się prosi o odrobinę charyzmy, która nadała by jakiegoś charakteru tym zmieniającym się z biegiem słuchania w jednolitą masę kawałkom. Zaskakująco wysoka ocena Bartku. Pewnie przy rocznym podsumowaniu będziesz trochę żałował 🙂
@Bartosz Nowicki –> Gdyby to technika wokalna nagrywała płyty, znaczna część z Czytelników tego bloga (na czele ze mną) słuchałaby teraz pasjami Edyty Górniak. 😉 Nie będę się spierał, że wokalistyka jest najmocniejszą stroną Inc., z pewnością nie, sam często bronię umiejętności, warsztatu, ale warto tej płycie dać drugą i trzecią szansę, żeby dostrzec, że pod względem tych tradycyjnych parametrów jest naprawdę porządnie zrobiona.
Oczywiście że szanse dostanie ta płyta 2, 3 może nawet kilka, bo jest w niej coś intrygującego. Ale żeby Inc. 8/10 a Cave 7/10 to mocno kontrowersyjne oceny nawet dla mnie jako miłośnika elektroniki.
właśnie ten wokal INC. mnie odstrasza, a padają słowa komentarza, że prowadzi to ku: „zmieniającym się z biegiem słuchania w jednolitą masę kawałkom”. wierzę, że decydenci 4AD mają dobrą rękę (ucho) do talentów, chociaż legendarny label w ostatnich latach trochę szasta swoim logo, ale po zajawce klipu pod recenzją, z INC. mnie trochę nie po drodze. niemniej spróbuję przesłuchać.
Naprawdę trzeba ich odsłuchać kilka razy, a cuda można usłyszeć
Pamiętam, że sam długo szukałem pierwszych trzech płyt Death Angel. Znalazłem chyba ok. 2003 roku w Barnes & Noble za jakieś śmieszne pieniądze.
Odszczekuję część moich zarzutów dotyczących Inc. Zaskoczyło! 🙂 Pozdrawiam!