I co? Nico?
To takie luźne skojarzenie głosu Azity, schodzącego czasami bardzo nisko, lekko trzęsącego się i niepewnego, mimo wielu lat doświadczeń. Nico. Poza tym Cat Power, którą przypomina początek i zakończenie płyty „Year”, czyli ten sam temat podejmowany w piosenkach „Opening” i „Closing”. Tyle że Azita Youssefi, Amerykanka irańskiego pochodzenia, jest starsza od Chan Marshall i nie mniej doświadczona. Zarazem bardziej samodzielna od Nico, pisze wszystkie swoje piosenki. Gra na fortepianie i gitarze basowej. I dużo bardziej skomplikowana, trudniejsza do sklasyfikowania stylistycznie. Gubi proste tropy folkowe, rockowe, grając strukturą piosenek, ich harmoniczną złożonością, ozdobnikami, fortepianowymi i gitarowymi motywami. Nawet jeśli nie wspina się na fenomenalny poziom charakterystyczny dla najlepszych momentów Nico, to zachowuje klasyczne wyrafinowanie piosenek z tamtej epoki.
Jeśli dobrze liczę, to już szósta płyta Azity, którą już dziesięć lat temu recenzenci chwalili za solowy debiut (w Polsce pozytywnie pisał o niej bodaj Borys Dejnarowicz), a na undergroundowej scenie Chicago znana była dużo wcześniej. Mnie ta historia niemal w całości ominęła, mimo obecności artystki w katalogu Drag City, ale widzę, że sporo musiałem stracić. W dziedzinie fajnych mało ważnych płyt „Year” pozytywnie zaskakuje, chyba także fanów autorki, choć nie zauważyłem szczególnego oczekiwania na ten album mimo jej dwóch dekad w branży (co do melanży jakoś brak danych – poza pozowaniem topless dla jakiegoś lifestyle’owego pisma czysta kartoteka).
„Year” to zestaw krótkich z reguły, ale bardzo dopracowanych piosenek z klasycznie brzmiącym, robiącym wrażenie rozpoczętego od środka, „Opening”. Tracklista jest jednak dość nierówna, dodatkowo różnorodna, ba, wręcz zaskakująco bałaganiarska. Bo gdy dochodzi do dubowego „Something that Happened” trafiamy do zupełnie innego świata. I ta niespójność daje najdłuższy utwór na płycie, a poza tym w miarę upływu czasu poza lekką irytacją przynosi sporo przyjemności. Tylko tyle, albo aż tyle – ale ja bym o tej porze roku już kolejnych historycznych albumów nie oczekiwał.
AZITA „Year”
Drag City 2012
7/10
Trzeba posłuchać: „Opening”, „It’s Understanding”, „Something that Happened”, „Finale”.
Komentarze
W kraju, gdzie google niedawno wyłączył swój czytnik (to dlatego dopiero nadrobiłem zaległości w czytaniu bloga) i gdzie sankcje wprowadzone przez laureata pokojowej nagrody Nobla pozbawiają chorych możliwości zakupu zagranicznych lekarstw utrzymujących przy życiu, pozowanie topless dla dziewczyny o takim pochodzeniu to akurat mega sprawa. Wystarczy wspomnieć casus Golshifteh Farahani.
U Azity akurat Iranu specjalnie nie słychać, ale za notkę mimo wszystko kheyli mamnoon!
@brtk –> To prawda, że u siebie w domu by tego raczej nie mogła bezkarnie zrobić…
@brtk
sankcje wobec Iranu sa w pelni uzasadnione – program nuklearny…pokojowy 🙂 ….takze wsparcie.dla Hamasu ( skauci ?)
Nie ma to jak infantylne przekonanie, że oto nasza kultura i nasze życie jest wartościowsze od innych. Komu Iran przeszkadzał 10 czy 15 lat temu? W przypadku Iraku też byli mądrzy, że sankcje były słuszne, bo każdy juz widział te zarekwirowane przez US ARMY składy z bronią masowego rażenia. I co z tej mądrości oraz pewności zostało? Proponuje ochłonąć i włączyć nieco własny rozum do oceny sytuacji.
ozzy, byłem już w trakcie pisania tu jakiegoś elaboratu, ale to chyba nie ma sensu. Dziwi mnie Twoje skandaliczne podejście już na poziomie czysto ludzkim, szczególnie (choć absolutnie nie tylko) w kontekście tego, że akurat w Szwecji mieszka sporo Irańczyków. Idź i powtórz im swoje słowa. Przewietrz się trochę, pogadaj z ludźmi, a nie z gazetami. Masz szczęście mieszkać w kraju, któremu podobna sytuacja w najbliższym czasie raczej nie grozi. Nie chcę oglądać Twojej miny, jeśli to się kiedyś zmieni.
Jeśli znasz historię regionu, choćby od pierwszego w historii zamachu stanu przeprowadzonego przez USA (choć niewątpliwie przyda się minimum z 50 lat wstecz i rewolucja konstytucyjna w Iranie w kontekście władzy dynastii Kadżarów i geopolitycznego położenia Iranu) mogę dyskutować o innych, z mojego punktu widzenia niemal równie frapujących poziomach żałosności Twojej wypowiedzi.
@brtk
z rad nie skorzystam.Dyskusji nie podejmuje. Zdania swoje podtrzymuje. Thats all folks!
@Kochan takze – belkot.
@Ozzy. Dyskusję podejmujesz, bo wtrącasz (nawet jeśli to jest reakcja na jakieś żałosne komentarze dotyczące sytuacji politycznej) kompromitujace twoją osobę pierdoły na blogu, który jest poświęcony muzyce, myśląc, że są one cool i powszechnie, medialnie akceptowalne. Jeśli nie chcesz podejmować dyskusji, to w ogóle nie wypowiadaj się na tematy, na które masz mizerne pojęcie. Czasami lepiej wiedzieć, co się mówi/pisze, a nie mówić/pisać, co się wie.
medialanie nie do zaakceptowania w Bialorusi i w Iranie i w kregach Mlodziezy WSZOpolskiej
„Tylko tyle, albo aż tyle – ale ja bym o tej porze roku już kolejnych historycznych albumów nie oczekiwał.”
*To sie mocno zdziwisz, panie redaktorze, bo wlasnie nadciaga album wykonawcy, przy ktorym Gira to pentak i muzyczny ignorant, zapetlony w obserwacji wlasnej dupy.
Album ten to ‚Bish Bosch’ mistrza Scotta Walkera. Najwazniejszy album tego roku, a byc moze i dekady.
@noithai –> prawda, zapomniałem o Walkerze. Od dziś mam okazję go posłuchać przedpremierowo, więc ewentualną historyczność „Bish Bosch” sprawdzę 🙂
@ozzy –> Zamknijmy już wątek polityczny. Nie ma znaczenia z punktu widzenia płyty Azity.
Tu nie ma co sprawdzac, dla kazdego kto zna jego Tworczosc i nie jest Muzycznym ignorantem, to jest oczywiste! Po prostu ‚calkowicie kompletny’ Artysta!
Z tego, co udało się mi wysłuchać z tego Scotta WALKERA, to właściwie nic się nie zmieniło. Dalej jego maniera wokalna mnie irytuje i stanowczo zaniża warstwę czysto muzyczna. A muzyka jest świetna.
Pozwole sobie sie nie zgodzic. Jak dla mnie to jeden z najwazniejszych spiewakow jakich znam. Dla mnie ten jego wokal, to wazne muzycznie wydarzenie i wprost wiwisekcyjny przekaz bardzo intymnych i dojrzalych przemyslen/historii. Jego interpretacje zycia, sa jak dla mnie niesamowite. Jeden z najbardziej autentycznych wokalistow, tuz obok Petera Hammilla. Bardzo wazna plyta (choc nie twierdze ze dla wszystkich) i po dlugim oczekiwaniu przepiekny swiateczny prezent.
Nie kwestionuje tego, ze tobie jego maniera śpiewania może się podobać i nie kwestionuję tego, że jego teksty potrafią być osobistym, szczerym rozrachunkiem. Mnie taki sposób śpiewania nie chwyta, tak, jak nie chwyta mnie już od wielu lat śpiewanie HAMMILLA, zarówno solo, jak i z czasów VDGG.