Błędne koło premier
When it rains, it pours – jak mawiają Anglicy. Choć zasadniczo rozumiane to dosłownie, jako zasada, że kiedy pada, to od razu leje, rzecz dotyczy już prędzej naszych rejonów geograficznych. A tak naprawdę dotyczy sezonowości w kulturze – kiedy przychodzi środek sezonu, jak dziś, to nie zdążycie już nie tylko przesłuchać tych wszystkich płyt, ale nie zdążycie nawet ich zamówić. Ba, nawet przeczytać tytułów nie nadążycie, może nawet rzucić okiem na okładki. A im więcej tych nowości, tym – rzecz jasna – mniej czasu na dyskusje o nowościach. I tym krótsze życie najgłośniejszych nawet wydawnictw. W tym kontekście deszcz premier to zła wróżba, jak w przenośnym znaczeniu zwrotu. Rynek polski? Sanah, Dawid Podsiadło i Monika Brodka tydzień po tygodniu. Rynek angielski? Arctic Monkeys i Dry Cleaning jednego dnia – jutro. Trudno byłoby to wymyślić, gdyby się nie działo – choć z drugiej strony sam fakt, że październik przynosi taki problem nadmiaru, jest równie oczywisty co interpretacje poezji w wykonaniu Sanah.
Nowe Arctic Monkeys? Jeśli nawet nie euforia, to przynajmniej zadowolenie. Jeśli nie zadowolenie, to przynajmniej zaskoczenie. Jeśli nie żadne z powyższych, to przynajmniej ulga. Tak to widziałem po kontakcie z singlami i ten obraz nie zmienia się jakoś mocno po przesłuchaniu całej płyty, choć pojedyncze utwory – szczególnie kapitalny pierwszy singiel There’d Better Be a Mirrorball – działają tu mocniej. O ile jednak przy poprzednim albumie pisałem, że jest w swoim średniactwie dużo ciekawszy niż poprzednie, ten jest dużo ciekawszy tak po prostu, bez złośliwości. No dobra – jest to pewnie najciekawsza płyta AM od debiutu, tym razem w swoim zaskakującym dziaderstwie. Aktualne punkty odniesienia dla dawnej rozkrzyczanej młodzieży? Spandau Ballet, Elton John, The Divine Comedy, David Bowie i Jarvis Cocker. Produkcją zajął się James Ford, Alex Turner śpiewa niczym Gary Kemp, zespół gra jak na imprezie 50 lat temu, a samochód na okładce (sprawdzono) to Toyota Corolla z końca lat 80.
Biorąc pod uwagę całość, a nie pojedyncze piosenki – lekko przynudzają, ale za to idealnie czują styl i brzmienie. To z pewnością wyjątkowa płyta w dyskografii Arctic Monkeys, nie najlepsza, ale chyba w tym momencie moja ulubiona – proszę jednak wziąć pod uwagę wiek (mój, nie członków grupy, debiutujących 20 lat temu jako nastolatki) i fakt, że do tego zespołu nigdy nie żywiłem jakiejś szczególnej sympatii. Dalej nie są to moi ulubieńcy, ale szanuję sytuację – żeby tak strawestować tytuł pierwszej płyty – gdy nie są tym, o kim ludzie mówią, że są.
Z kolei Dry Cleaning, których debiut przeszedł na Polifonii bez żadnego echa (niesłusznie), stają jednym moich z ulubionych zespołów, przy zupełnie kosmetycznych zastrzeżeniach do płyty numer dwa. Nie ma tu mianowicie jakiegoś gwałtownego zwrotu akcji. Jest bezpieczna kontynuacja tego, co poprzednio wypracowali na sesjach z Johnem Parishem, który czuwał również nad sesjami płyty numer dwa. Owszem, podoba mi się klarnet w Anna Calls From the Arctic, wrażenie robi saksofon w znakomitym Hot Penny Day. Ale dodatki nie są tu najważniejsze. To, co mi się podoba w tym zespole najbardziej, to rzeczy, które już dawno w nim były, sam tylko oswoiłem się z ich odbiorem, oglądając fantastyczny koncert na Off Festivalu. Tam już nie tylko usłyszałem, ale też zobaczyłem w praktyce ten specyficzny obieg energii w zespole, który – nie tylko muzycznie – jest ekscytującym amalgamatem żywiołowości i stereotypowej wręcz angielskiej flegmy.
Tyle już było prób uwspółcześnienia postpunkowej energii, ale ta jest oryginalna. Partie gitary są „w poprzek”, z ich nieriffowym, raczej impresyjnym, ale za to bardzo hipnotyzującym charakterem, kojący jest głos Florence Shaw, gdy mówi things are shit, but they’re gonna be ok. Nieoczywiste są teksty (piękny Conservative Hell), łączące twarde odniesienia do rzeczywistości z pełną abstrakcją. Prezentacja tego wszystkiego zarazem zdradza pewną poetycką wrażliwości, z drugiej stronu – pełna jest pewności siebie graniczącej z bezczelnością. Zupełnie fascynujące jest to, że nie dziwicie się zupełnie, gdy mówi, zamiast tego zdziwienie zaczyna raczej budzić to, że wszyscy inni śpiewają. Szczególnie gdy śpiewają z emfazą stare wiersze. Swoją drogą – interpretacji polskiej poezji w takim stylu tobym posłuchał.
ARCTIC MONKEYS The Car, Domino 2022
DRY CLEANING Stumpwork, 4AD 2022
Komentarze
Trzeba będzie jutro posłuchać.
Ja z zalewu premier Rival Consoles – Now Is – warto.
Myślałem, że chodzi o Liz Truss…
@hyacinthus –> Tu, muszę przyznać, dwie dziedziny nieźle się rymują. Tempo premier podobne. 🙂
Tez myslalam, ze chodzi o Liz Truss. Przeslucham w weekend, chociaz od kilku tygodni przesluchuje nowa plyte Pixies
To a propos premier dodam, że za tydzień premiera albumu „Premiera” Voo Voo.
Nie wiem czy to normalne, ale Dry Cleaning dość mocno kojarzy mi sie ze Świetlikami, muzycznie i poetycko. Oczywiście pani Florence ma dużo ładniejszy głos i mniej konserwatywne poglądy.
woyt – konserwatywne poglądy ma się jak się dorośnie i wie trochę więcej o co chodzi na tym świecie. Florence Shaw jak dorośnie i dojrzeje to jej ta faza naiwności przejdzie, jak i wielu innym za młodych lat, którzy musieli stwierdzić, iż świat (polityka) funkcjonuje na zupełnie innych zasadach . Co nie zmienia faktu, że to świetny zespół z bardzo dobrym, nowym albumem.
Śmieszne są te wszystkie syte, dobrze ubrane, zadowolone z siebie lewaczki z najnowszym modelem smartfona, krytykujące kapitalizm i jednocześnie korzystające ze wszelkich jego dobrodziejstw. W przypadku zawodów uprzywilejowanych typu muzyk czy aktor jest to jeszcze bardziej zabawne. Tutaj szczyty hipokryzji zaliczył zespół Yard Act, który w co drugiej piosence krytykuje korporacje, a wystąpił na festiwalu sponsorowanym przez Pepsi. I jakoś nie sądzę, żeby zagrali społecznie, za darmo. Jeśli nie jest się nastolatkiem,bycie socjalistą po okropieństwach XX wieku i krachu tego systemu w każdym właściwie państwie, jest żenujące dla dorosłego człowieka.
@ woyt
Może zabrzmię niemiło dla autora bloga, ale jednym zdaniem zachęciłeś mnie bardziej, niż autor dwoma akapitami. Tylko jednym, bo odpowiadają mi głos i poglądy Marcina Ś., w którym zresztą nigdy nie widziałem konserwatysty, tylko faceta, który woli być zwyczajnie miły, a nie politycznie poprawny.
@ massimiliano
Nie chce mi się tu pisać o polityce (choć to blog „Polityki”), ale… socjalizm w Polsce od kilku lat ma się w Polsce tak dobrze, że mocno kontrastuje to z Twoim ostatnim zdaniem. Nastolatkiem nie jestem, ale dopiero nasz obecny socjalistyczny rząd obrzydził mi socjalizm. Czy poziom większości wyborców jest więc żenujący? Jak śpiewał Dezerter w czasach, w których przestawałem go słuchać, bo brakowało mu już dawnego pazura: „Demokracja to rządy większości, a większość to idioci”.
@Krasnal Adamu: obecny rząd jest dziwaczną mieszanką socjalizmu w sferze gospodarki i konserwatyzmu w sferze obyczajowej. Czy poziom większości wyborców jest żenujący? Moim zdaniem tak, ale gwoli ścisłości: większości, która poszła na wybory – a to była nadal, zdaje się, mniejszość mieszkańców całego kraju. Natomiast co do tego, czy mamy w Polsce (i gdziekolwiek indziej) rządy większości czy w ogóle rządy ludu, to znaczy prawdziwą demokrację, jest kwestią bardzo dyskusyjną. Najbliższa tego jest chyba Szwajcaria, gdzie na ważne tematy przeprowadza się referenda. U nas ostatnie, jakie pamiętam, dotyczyło wejście Polski do UE. Który to był rok, 2002?
massimiliano – No właśnie . Ja mam duże obawy ,czy aby wzór Szwajcarii jest adekwatny na Polski grunt. Wymaga to pewnej mądrości społecznej ,czego nam ewidentnie brakuje. Dalekosiężne decyzje o sprawach geopolitycznych, ekonomicznych, społecznycznych często przekracza kompetencje zwykłego obywatela , który w takich przypadkach mógłby czuć się przytłoczony skomplikowanymi procesami politycznymi i istnieje ryzyko manipulacji i kłamliwej propagandy ze strony poszczególnych obozów politycznych , co ma miejsce zawsze.
Czy aby Polskie społeczenstwo jest na tyle dojrzałe , mądre ,będące świadome swoich decyzji – nie wiem, raczej wątpliwe. Jak to powiedział Korwin:
,,Co to jest demokracja: rządy ludzi, którzy nie znają się na niczym i decydują o wszystkim” 🙂
Przeczytalem powyższe komentarze i z początku chciałem zareagować, ale po chwili uznalem, że lepiej nie. Kei Luscht.
Zauważę tylko, że dla konserwatysty Szwajcaria to coraz bardziej wrogie środowisko, bo od lipca (po referendum!) wprowadziła pełną równość małżeńską dla par homoseksualnych. Natomiast zwolennicy Krula, których naprawdę nie spodziewałbym się w okolicach „Polityki”, mogą sobie wyguglać zamach na świętą własność prywatną, jaką jest (na poziomie federacji i kantonalnym) Eigenmietwertbesteuerung.
@woyt: „Nie skomentuję, ale jednak nie skomentuję”. Jak mawiał klasyk: „Nie chcem, ale muszem”.
Co do Szwajcarii: sam fakt istnienia referendów to jedno, ich wyniki to osobna sprawa, ale już się przyzwyczaiłem, że kolega potrafi myśleć tylko o jednej rzeczy na raz. Mimo wszystko uważam, że referenda powinny istnieć, niezależnie od tego, jak głupie/mądre jest społeczeństwo, bo wtedy jest przynajmniej jakiś pozór wpływu na rzeczywistość, a nie – jak u nas – głosowanie co kilka lat (i to tylko pomiędzy dwoma partiami tak na dobrą sprawę), a potem status quo.
Jeśli tak chciał helwecki lud, to proszę bardzo, niech mają pełną równość partnerskich związków homoseksualnych (a nie małżeństw, bo to słowo jest zarezerwowane dla związków usankcjonowanych przez KK – tak gwoli ścisłości), tylko niech się później nikt nie dziwi, że kolejnym etapem będzie forsowanie możliwości adopcji dzieci przez takie pary. Bo to niewątpliwie będzie kolejnym celem środowisk radykalnej lewicy. W Berlinie już powstało przedszkole LGBT.
@ „niech mają pełną równość partnerskich związków homoseksualnych (a nie małżeństw, bo to słowo jest zarezerwowane dla związków usankcjonowanych przez KK – tak gwoli ścisłości)”
Kościół Kat. może sobie u siebie w Watykanie nazywać co chce jak chce – pod warunkiem że będzie się trzymał możliwie daleko od dzieci – ale szczęśliwie jego nomenklatura nie ma już większego znaczenia w świeckich państwach (do których Polska niestety wciąż jeszcze się nie zalicza).
Oczywiście znów napisałeś co bądź na temat, o którym nie masz zielonego pojęcia. Związki partnerskie były w Szwajcu od dawna, teraz jest, uwaga, powoli, wielkimi literami, czytamy razem, RÓWNOŚĆ MAŁŻEŃSKA. Czyli również prawo do adopcji. Tak jest, Szwajcarzy w referendum przyznali takie prawo również gejom i lesbijkom.
Będziecie sobie musieli znaleźć jakis inny kraj do wzdychania do. Może, hm, Rosja? Tam też nie za bardzo lubią ludzi nieheteronormatywnych, co jest jedynie logiczne skoro nienawidzą również prawdy i piękna.
A jeśli chodzi o Szwajcarię i zalety jej ustroju, jako pracę domową proponuję przestudiowanie następujących pojęć: Konkordanz, Zauberformel, Subsidiarität. Bez tego żadna ewentualna dyskusja nie ma sensu.
Do dyskusji zresztą nie zachęcam, bo ponownie przypominam – to jest blog muzyczny red. Chacińskiego, i apeluję o pozostanie przy muzyce. Wszystkie pozostałe treści, które miałem pecha tu przeczytać w komentarzach, mają nieświeży piwniczny zapaszek, lub nawet gorzej.
woyt – nie rozumiem dlaczego mam zajmować się tematem ,który jest mi zupełnie obojętny? Wystarczy mi ogólne pojęcie i nie mam zamiaru dyskutować na temat Szwajcarii i jej kantonowych regulacji ustrojowych. .Aha , jeszcze jedno- ,skoro już padła nazwa Rosji i Twój cytat jako przykładnego demokraty na jej temat – ,, skoro nienawidzą również prawdy i piękna”, to proponuję ,abyś jako zadanie domowe- dla Ciebie oraz wszystkim innym, twierdzącym ,że to Rosja i Putin jest agresorem, zobaczył film dokumentalny ,który został nakręcony w 2015 roku na wschodzie Ukrainy ,pokazujący PRZYCZYNY wkroczenia wojsk rosyjskich do Ukrainy. Film, który mówi o wiele więcej, aniżeli większość relacji, doniesień, felietonów, ekspertyz ,,fachowców”, czy ,, politykierów”. Może coś zakumasz .Nigdy nie jest za późno…
https://www.youtube.com/watch?v=RUP6B_GYMmA&t=692s
Bingo! Do kompletu brakowało jeszcze obrony zbrodniarza wojennego. Oj, chłopaki, jesteście tacy przedwidywalni…
Tylko dlaczego ten cały pseudokonserwatywny proputinowski syf wrzucać akurat na muzyczny blog Polityki?
@woyt: Akurat specjalistą od pisania na tematy, o których nic nie wiesz, jesteś tutaj ty i wielokrotnie to udowodniłeś. Rozumiem, że kiedy wspomniany przez ciebie red. Chaciński publikuje tutaj treści o zabarwieniu politycznym, to ci to nie przeszkadza, bo są ci bliskie? Kolejny przykład twojego dwójmyślenia. A już pisanie o „wzdychaniu” do Rosji zakrawa na absurd w ustach kogoś, kto propaguje ideologię otrzymaną w prostej linii w spadku po Marksie. Dalej: akurat dzieci coraz bliżej to trzymają się twoje „nieheteronormatywne” (orwellowska nowomowa w pełnej krasie!) środowiska, czego dowodem nie tylko prawo do adopcji w Szwajcarii, o którym sam wspomniałeś (gratuluję samozaorania – znowu), ale i to: https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-berlin-wkrotce-otwarcie-przedszkola-lgbt-w-zarzadzie-adwokat,nId,6326318. Zabawne, że żaden z moich lewicujących znajomych nie wysłałby własnego dziecka do takiego przedszkola, choć oczywiście w pełni popierają jego istnienie. Ciekawe, czy ty byś wysłał; wątpię. A może chcesz porozmawiać o próbie tuszowania gwałtów w organizacji LGBT Homokomando? Polecam swoją drogą poczytać, skąd się wzięło słowo „komando” i co oznaczało w czasie II wojny światowej. Możesz się zdziwić. Ale pewnie nie jest to tak interesujące, jak tekstylia we Włoszech.
Na koniec cytat za Stanisławem Lemem, znanym homofobem i wielbicielem Rosji, z felietonu dla „Tygodnika Powszechnego” (2005): „Jestem przeciwny legalizowaniu związków pseudomałżeńskich, a już zgrozą napawa mnie możliwość adoptowania przez takie związki dzieci”.
P.S. I jeszcze jedno: ja wiem, że wy tam na lewo cierpicie na brak indywidualizmu i ponad wszystko przedkładacie politykę zbiorowej tożsamości (dlatego pozwalam sobie użyć liczby mnogiej), ale proszę mnie łaskawie nie łączyć z wypowiedziami Rufusa S., gdyż – nawet jeśli w kilku miejscach nasze opinie światopoglądowe się zbiegają – ja jego poglądów na temat obecnej wojny nie podzielam.
„Ludzie są różni” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=iYgZ8_HztQA
ludzie są różni
nie ma lepszych i gorszych
choć czasem czas przychodzi
by bardziej się potroszczyć
o znane dobrze dobro
(toż z dłoni już kołyski)
co miło podpowiada
aby miłować wszystkich
mp/ww