Czarny śnieg
Pa, pa, pa, pa – śpiewa Douglas P. Naprawdę, tak śpiewa w „Life Under Siege” na nowej płycie. Mroczny, groźny autor z industrialnego grona, oskarżany niegdyś o sympatie nazistowskie (chyba jednak niesłusznie), śpiewający pieśni proste, ale niesamowite tonem bardzo teatralnym. Jeśli ktoś ma parę lat wyrwy w obcowaniu z jego płytami nagrywanymi jako Death In June, to może się dać podejść tak bardzo jak ja. Sygnalizował mi ją lstafiej w komentarzach na tym blogu. Wreszcie mam, wziąłem ze sobą w śniegi i eureka! Jaka to ładna muzyka… Zastanawiam się nawet, czy nie uwzględnić jej w zestawieniu „płyt przyjemnego słuchania”, które powoli składam dla potrzeb bloga numer dwa.
Za strasznymi maskami i runami – tym, co pozwala rozpoznać wydawnictwo DIJ z daleka – kryje się zestaw 13 ślicznych piosenek z akompaniamentem fortepianu, na którym gra słowacki pianista Miro Snejdr (całość nagrano zresztą w Bratysławie). Cała pierwsza partia utworów – aż do „A Nausea” – jest znakomita, a już tytułowy „Peaceful Snow” to jeden z najlepszych utworów DIJ, jakie słyszałem. Wyszedł także na singlu, którego okładka nie dość, że zawiera podpowiedź w kwestii pochodzenia śniegu, to jeszcze widomy znak zainteresowania Douglasa historią Warszawy:
Douglas śpiewa praktycznie bez cienia nadintepretacji, zazwyczaj – jak zwykle – przechodząc w melodeklamację, ale też bez śladu teatralności. Całość nie traci wcale głębi, a brzmi o niebo lżej. A wracając do sygnalizowanych na wstępie wokaliz – w „Neutralize Decay” szef DIJ śpiewa nawet – przysiągłbym – Tu, tu, tu, tu, tu.
DEATH IN JUNE „Peaceful Snow”
NER 2010
7/10
Trzeba posłuchać: „Peaceful Snow”, „Neutralize Decay”, „Murder Made Hisstory”, „A Nausea”.
Jest wersja LP (2 x 10″) – na śnieżnobiałym winylu.
Komentarze
Mówiąc szczerze, zaskoczyło mnie pojawienie się tej recenzji… Być może dlatego, że sam postawiłem na DIJ krzyżyk (niekoniecznie runiczny) dość dawno, bo przy okazji albumu „All pigs must die”, na którym to Douglas P. przekroczył chyba granicę niezamierzonej śmieszności w bezkrytycznym podejściu do publikowanego materiału muzycznego oraz prywatnych, nieco męczących, rozrachunkach ze „złym” światem i eks-koleżeństwem…
A tu – niespodzianka! Z tego, co słyszę Pearce’owi, jak onegdaj Tibetowi, romans z fortepianem służy i ukazuje to, co najciekawsze w DIJ od zawsze : po prostu dobre piosenki w zimnofalowej mgiełce…
Zachęcony do zakupu, sprawdziłem – są trzy wersje winylowe : picture disc, śnieżnobiała i „snow blue”. Jeszcze nie wiem, którą wybiorę… 😉
„Jeśli ktoś ma parę lat wyrwy w obcowaniu z jego płytami nagrywanymi jako Death In June, to może się dać podejść tak bardzo jak ja.”
Jeśli nie ominęła Panów poprzednia płyta wujka Douglasa – The Rule of Thirds- to informuję że jest znakomita. Większość fanów była zawiedziona bo Douglas wychodzi do słuchacza z sercem na dłoni i przypomina raczej Nicka Drake niż industrialnego wieszcza apokalipsy. Oprócz gitary i paru sampli nie ma tu nic więcej – zero martialu – i dzięki bogu zrezygnował z tych przeklętych dzwoneczków (tych co brzmiały jak „złoty deszczyk” 😉 ). http://www.youtube.com/watch?v=VE5K_otMrMA
Co do Peaceful Snow aka Turnau as Kalki 😉 to mnie ten noewaimarski kabaret (oprócz kilku tracków) na razie nie ruszył – odsłuchałem go zaraz po premierze (kilka razy online) i odstawiłem na później ( na „koniak i święta”- będzie pasować). Znam fascynacje Douglasa retro popem zarówno tym anglojęzycznym – z Walkerem i Cillą Black na czele – jak i niemiecką piosenką kabaretową ale uważam że ostatecznie nie wyszło to zbyt dobrze. Przynajmniej mnie od razu nie porwało(ale znowu miałem wielkie oczekiwania). Z sama piosenka Peaceful Snow mam inaczej bo urzekła mnie wcześniej (ukazała się latem na 7”) . Tak, jest znakomita ale reszta płyty nie wydaje się jej dorównywać a nie ma co się oszukiwać że w przypadku tego konceptu nie chodzi o „spójną całość” a o piosenki… a te jak na Douglasa są niestety średnie(acz może się jeszcze za mało z nimi osłuchałem).
Szkoda że nie ukazał się na tej płycie Grass Is Always Browner , pasował by do tej konwencji (http://www.youtube.com/watch?v=_pRELdgSuGs w końcu chyba D tego nie opublikował w swojej wersji – boi się procesu?).
Ciekawe jest bonusowe CD zawierające podkłady fortepianowe z największymi „przebojami” Di6 przygotowanymi niemal jak gotowy program dla Tim Fischera. Ale wg mnie to już zabrnęło za daleko… znakomicie skwitował to mój znajomy – „Douglas jest już gotowy na orkiestrę symfoniczną”.
W każdym razie „bonusy” Tibeta wypadły w tym roku zdecydowanie lepiej.
( o ile bonusami można nazwać znakomite „Haunted Waves, Moving Graves” które są chyba nawet lepsze niż pełnoprawny album )
ps a ten utwór nagrany z Forseti panowie znają? http://www.youtube.com/watch?v=pDOPgBviHyc Jak dla mnie to chyba moja ulubiona piosenka wykonywana przez Masta P.
Jeśli ominęła Panów poprzednia *
skreślic ‚nie’…
przepraszam za literówki itd – późna pora.
„oskarżany niegdyś o sympatie nazistowskie (chyba jednak niesłusznie)”
„lubię obciągac nieobrzezane białe kutasy w określontym wieku. Jeśli to rasizm to tak, jestem rasistą”
Douglas P. (mniej więcej tak – z pamięci cytuje 😉 )