Alert RCB: płyta BDB!
Uwaga na niestarannie nałożone tynki. Powoli sypią się z fasad tego świata. Uwaga na poziom wody, który podnosi się niezależnie od tego, czy znamy jej „kod częstotliwości”. Uwaga na wszechogarniającą nicość. No, to już może nawet lekko przesadzone w stosunku w do alertów RCB. Ale nie w stosunku do muzyki Kali Malone, która nie od dziś ewokuje pustkę, ale dziś, na albumie Living Torch, robi to najpełniej jak dotąd. W dwóch minimalistycznych utworach z tej płyty nie ma – jak się łatwo domyślić – wiele życia, nie będę więc snuł jakieś opowieści za autorkę. Niemniej jednak z pewnością wprowadzają rodzaj bardzo posępnej refleksji i później długo nie można sobie popuszczać innych zwrotek czy refrenów, rapów ani riffów. Za to wydaje się, że te dwa utwory (18:33 i 15:00) trwają krótko jak siedmiocalowy singiel – kiedy się kończy, biegniecie, żeby włączyć od nowa. No dobrze, ja przynajmniej tak miałem. Stąd alert.
Malone, mieszkająca w Szwecji Amerykanka, autorka jednej z najlepszych płyt roku 2019, The Sacrificial Code, do tej pory zasłynęła przede wszystkim budowaniem długich dronów na organach. W zamówionej przez słynną Groupe de Recherches Musicales nowej kompozycji – z przeznaczeniem do wykonania na utopijnym zestawie kilkudziesięciu głośników Acousmonium, więc w domu odpalacie na własną odpowiedzialność – mamy trochę co innego. Przede wszystkim należący do Éliane Radigue syntezator ARP 2500. Do tego puzon (Mats Äleklint) i klarnet basowy (Isak Hedtjärn). Są więc podobne składowe brzmieniowe, ale jednak inaczej rozłożone. Dron jest niby mniej potężny, ale ostatecznie tak samo mocny. A wejścia puzonu nadają całości z miejsca wymiar elegijny, że aż muszę powtórzyć za opisem bodaj z Boomkata, że z Sinking of the Titanic Gavina Bryarsa kojarzy się to niemal automatycznie. Dodam od siebie, że nie jest to zestawienie przypadkowe, nawet pod względem poziomu czy wagi samego utworu. Living Torch, szczególnie w drugiej części – gdy z tej elegii prowadzi w stronę nieco bardziej gwałtownego, hałaśliwego obrazu zniszczenia (tu jakieś ślady najlepszych nagrań Tima Heckera), a później na nowo uspokaja ton, niczym przy pogodzeniu się z ostateczną tragedią – to dzieło kompletne, robiące wrażenie idealnego w doborze środków i proporcjach. I jako takie obłędnie piękne. Chciałoby się powiedzieć: dawać tu już ten koniec świata, skoro mamy tak dobrą ścieżkę dźwiękową.
KALI MALONE Living Torch, Portraits GRM 2022
Komentarze
zgoda w pełnym zakresie, wrażenie długości dokładnie to samo. może tu mi szkoda, że nie ma takiego materiału więcej, z drugiej – zawsze lepiej w lekkim niedosycie, niż przesycie, a tu o nic innego nie chodzi.