Daft Punk do Tronu
Czy z filmu wizjonerskiego w latach 80. dziś uda się wykrzesać jakiekolwiek zaskoczenie? Trudno powiedzieć – w Ameryce będą wiedzieli już za 10 dni, w Polsce jeszcze później. Ale soundtrack już znamy i pod jednym względem zaskakuje. Jeśli założymy, że spora część wartości muzyki polega na tym, że rozwija się inaczej niż się tego spodziewamy (a według psychologów muzyki to istotny argument), to po wstępie „Overture” słuchacz Daft Punk zaskoczony będzie z całą pewnością. Jest to bowiem taki moment, kiedy POWINNA wejść cała taneczna elektronika. Syntezatory, rytm i tak dalej. I że tak już powinno zostać.
Nic z tego.
Pojawiają się syntetyczne brzmienia, ale duża część ścieżki do filmu „Tron – Dziedzictwo” to dość typowy współczesny soundtrack symfoniczny, w którym brzmienia elektroniczne, syntezatory i generowane rytmy pojawiają się dość często, ale zwykle nie one decydują o charakterze utworów. W najlepszych momentach („Arena”) duet świetnie wykorzystuje dynamikę nieelektronicznej perkusji. A w całości elektroniczne „Derezzed” należy do momentów najbardziej banalnych. Mamy jasne nawiązania do ścieżki z „Blade Runnera” w „Rinzler”, świetnie wyczucie konwencji i kilka ciekawych elektronicznych wyjątków w dalszej części płyty (a więc chyba i w dalszej części filmu): „End of Line” i kompozycję „Tron Legacy (End Titles)”.
I wszystko w zasadzie pięknie, poza tym, że muzycy DP spokojnie mogliby tę muzykę firmować swoimi nazwiskami, a nie nazwą grupy, z którą film ma więcej wspólnego w sferze wizualnej (te kaski – zresztą podobno w filmie pojawiają się sami muzycy DP) niż w muzyce. Ta ostatnia jest typowo ilustracyjna i zakładam, że jako taka dobrze spełnia swoje zadania, ale ja po dwóch przesłuchaniach w zasadzie nie widzę sensu, by do niej wracać.
No ale nazwa Daft Punk promuje dziś film lepiej niż nazwisko Jeffa Bridgesa, więc wiadomo, o co tu chodziło.
DAFT PUNK „Tron Legacy”
Wal Disney
6/10
Trzeba posłuchać: „Arena”, „Disc Wars”, „C.L.U.”, „Tron Legacy”.
TRON Legacy (End Titles) by eradicator
Uwaga! Rozmowę z Marcinem Maseckim przeprowadzoną dwa miesiące temu, jeszcze przed ukazaniem się płyt Paritetris i solowej Marcina zatytułowanej „John”, można znaleźć na stronie „Polityki”.
Komentarze
ME you US them – POST-data, ojez, chlip 🙁
Po lekturze notki przypomina mi się soundtrack „Danny The Dog” Massive Attack. Też miejscami nie rozwija się tak, jak się spodziewałem (np. w „Polaroid Girl” czekałem na wejście żeńskiego wokalu), a całość mógłby firmować sam 3D, bez kolegów.
@No ale nazwa Daft Punk promuje dziś film lepiej niż nazwisko Jeffa Bridgesa
Ładna Puenta, ale czy trafiona? Przecież Bridges jest teraz na fali i dwa: TRON kojarzy się przede wszystkim z Bridgesem.
Tyle że „Danny the Dog” MA znakomicie nadaje się do słuchania w oderwaniu od ekranu – ba, film obejrzałem dobry rok po zachwycie tym, co zrobili z 11 sonatą fortepianową Mozarta – a „Tron” nie.
nudna ta plyta jak flaki z olejem.
Bartku, jakies opinie na temat plyty Kanye coto sie wszyscy zachwycaja ze ja pierdziele, podoba sie?
@marcinchleb –> O Kanye napisałem w papierowej „Polityce”. Nie uważam tej płyty za żadną rewolucję i ideał, ale to znakomity album, dla KW – ukoronowanie twórczości.
Zaintersowanym polecam nowa ksiazke o Johnie Lennonie i Yoko Ono
„Starting Over – The making of John Lennon and Yoko Onos Double Fantasy” autor: Ken Sharp, Gallery Books 2010, czyli o ostatniej sesji nagraniowej Lenona i Yoko w sierpniu 1980 w studio Hit Factory.Moja lista Johna Lennona (solo):
1. Imagine
2. Power to the People
3. Working class hero
4. Happy xmas (war is over)
5. Jeaulous Guy
6. Instant karma
7. Gimme some truth
8. Mother
9. Cold Turkey
10.Woman is the nigger of the world
–> Ozzy wpis Ci sie po.ebal
Rozumiem ten bol wywolany brakiem Daft Pank’owego beat’u. Mam swiadomosc ze to uzaleznia. Widzielismy wszyscy Inyerstella 5555 nik nie ma chyba watpliwosci ze to prawda jest. Na wiadomosc o tym ze Dafci robia Tron, przeszedl mnie dreszczcz podniecenia, a potem pamietam ten zawod przy odsluchu plyty. W polowie lat dziewiedziesiatych slyszalem set Bangalter’a na zywo w Ladku. W zyciu nie slyszalem zeby ktos gral Queen na imprezce! Chi, chi. Wierze ze soundtrach doskonale pasuje i ze to jers jedyne wytlumaczenie tego beat’owego niedosytu. Jezeli nie, trudno, nawet DP niee maja obowiazku byc za.ebisci caly czas. Zrobili juz enough!
@W zyciu nie slyszalem zeby ktos gral Queen na imprezce! –> Mnie koledzy katowali Queenem na imprezach licealnych w okolicach 1992 roku. Co w sumie nawet zrozumiałe ze względu na kontekst (FM pożegnał się z życiem pod koniec 1991).
vlad:
rzeczywiscie, forma sie wsciekla….
ale polecam jadnakowoz te ksiazke o Lennonie….byl czestokroc hipokryta i
bufonem
16 XII obejrze film „Tron”