Jak Wyatt, jak Eno, jak Bowie
Miło mi powitać słuchaczy Radia 357, którzy (jak wiem) zajrzeli tu po wczorajszej audycji w ramach bloku PL21. Powinienem ten moment wykorzystać, żeby potwierdzić, że w piątki rzeczywiście – zamiast leżeć w wannie – publikuję listę wybranych premier tygodnia. To w pierwszej kolejności płyty z mniejszych i niezależnych wytwórni, choć dużych premier (a ten weekend należy raczej do mocniejszych w tej dziedzinie) też nie unikam. Poza tym prawie codziennie opisuję na Polifonii nowe wydawnictwa, zwykle w mniej sformalizowany niż w gazetowych recenzjach, raczej dość zwięzły sposób. Kiedyś z ocenami punktowymi, ostatnio bez nich. Często wykorzystuję tematy dnia, żeby przyciągać do tego, co niszowe, czymś, co bardzo znane. Można to traktować jako clickbait, ale sam wolę o tym myśleć jako o culture jammingu. Dziś nie muszę nawet wychodzić daleko ku tematom z pierwszych stron gazet, bo mam do dyspozycji odsłuchaną już od jakiegoś czasu płytę człowieka, który od ponad 30 lat dowodzi jednym z najważniejszych rockowych zespołów ostatnich dekad, czyli Blur, któremu udało się zbudować w pewnym momencie nowy skład przyciągający z równym powodzeniem inną publiczność, czyli Gorillaz. Solo nie bywał aż tak głośny, ale nowa płyta ma szanse to zmienić.
Tych firmowanych własnym nazwiskiem nagrań Damona Albarna nie było tak znowu dużo. Choć oczywiście udzielał się w różnych składach, fascynując się muzyką z całego świata. Na The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows jest za to brytyjski do bólu. Nie należy się tu przesadnie sugerować tymi islandzkimi skojarzeniami – rzecz powstawała oczywiście po części na Islandii, wycieczki na tę wyspę od dawna są dla autora ważne (daje relatywny odpoczynek od mediów i względną anonimowość – włącznie z okazją do tańczenia breakdance’u na golasa, o czym Albarn wspomina w rozmowie z „Mojo”), a tytuł jednego z bardziej impresyjnych utworów – instrumentalna Esja – skojarzy się polskim słuchaczom zapewne w pierwszej kolejności z tytułem płyty Hani Rani. Chyba że ktoś zna geografię Islandii lepiej niż polską scenę muzyczną. Być może islandzkie plenery pomogły ukształtować introwertyczny charakter albumu, choć tę szczególną atmosferę, która dominuje na The Nearer… już u Albarna słyszeliśmy. I jest to piosenkowa melancholia o charakterze wybitnie brytyjskim. Znajdziemy tu zresztą ślady innych podróży (The Tower of Montevideo).
Nowa płyta jest też albumem autorskim, ale nie jest surowa, ani tym bardziej nagrywana samemu – Albarnowi pomagało spore grono muzyków, przede wszystkim gitarzysta Simon Tong (The Good, The Bad & The Queen, przez jakiś czas Blur, także Gorillaz, wcześniej The Verve), Mike Smith (odpowiedzialny za partie klawiszowe i saksofonowe, także mający na koncie m.in. współpracę z Blur i Gorillaz) i dyrygent André De Ridder, jeden z lepszych łączników między światami filharmonii i rocka. Mimo owej wsobności jest to więc płyta momentami całkiem różnorodnie zaaranżowana. Royal Morning Blue z tą linijką o deszczu zamieniającym się w śnieg, jedna z lepszych singlowych piosenek Albarna w ostatnich latach, przynosił taką pełną różnorodności, misterną aranżację z drobnym, ale kapitalnym hawajskim akcentem w refrenie. Ale nie jest to najważniejszy – moim zdaniem przynajmniej – utwór na płycie. Autor najmocniej odsłania swoje emocje w The Cormorant, delikatnym fragmencie zbudowanym wokół pulsującego latynoskim rytmem automatu perkusyjnego, gdzie głos i ekspresja wokalna Albarna wydają się przypominać Bowiego z okresu Outside. Takich skojarzeń z brytyjską tradycją mamy tu więcej. Darkness to Light z charakterystycznymi interwałami w linii wokalnej mogłoby być piosenką Roberta Wyatta. Finałowe Particles ze swoją sekwencją akordową kojarzyć się może z twórczością Briana Eno (który przecież pojawił się na poprzednim solowym albumie Albarna Everyday Robots). A cała płyta pozwala spojrzeć na Albarna z nieco innej perspektywy – właśnie jako kontynuatora tych trzech znakomitych angielskich tradycji. W utworze tytułowym słyszymy słowa z XIX-wiecznego wiersza Johna Clare’a, z którego pochodzi też ta długa tytułowa fraza. Oczywiście wiemy, że to hołd i pożegnanie nieżyjącego Tony’ego Allena, nigeryjskiego perkusisty, który był mentorem i przyjacielem Albarna. Ciekawe i w pewnym stopniu wzruszające – jak cała ta bardzo udana płyta – że lider tylu fantastycznych projektów i autor tak regularnie piszący nowe utwory, w pełni dojrzały i ciągle bardzo kreatywny, kiedy musi wyrazić najgłębsze osobiste emocje, sięga jednak po cudzy tekst.
DAMON ALBARN The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows, Transgressive 2021
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
6.11 Kapela Piotra Gacy To ja bym tak powiedział, żeby te rękę w górze trzymać trzy godziny, tylko trzymać, wcale nie grać, In Crudo
7.11 C.H.District Live at XIX Wrocław Industrial Festival, Zoharum
7.11 JARL Phonophobia, Zoharum
8.11 Embryo Auf Auf, Madlib Invazion arch.
9.11 Jaxe Gai Saber, Mixed Feelings
9.11 Vanessa Amara That Kind Of Faint Hope / Excerpts, Outtakes & Radio Edits, Posh Isolation
10.11 Andrew McIntosh A moonbeam is just a filtered sunbeam, Another Timbre
10.11 Apifera 6 Visits, Stones Throw
10.11 Early Fern Place of Rest, Metron
10.11 Georgia Rodgers September, Another Timbre
10.11 Martin Iddon Sapindales, Another Timbre
10.11 Mentor Wolves, Wraiths and Witches, Pagan Records
10.11 MLO Oumuamua, Music From Memory
10.11 Phil Julian 20211109, Superpang
10.11 Ryoko Akama Songs for a Shed, Another Timbre
11.11 Mabe Fratti & Concepción Huerta Estática, SA EP
Adi Nowak Ognisko niedomowe, SBM
Aesop Rock & Blockhead Garbology, Rhymesayers
Alva Noto HYbr:ID
Aries Believe In Me Who Believes In You, Wunderworld
Beverly Glenn-Copeland Keyboard Fantasies Reimagined, Terrible
Cannibale Life Is Dead, Born Bad
Cedric Noel Hang Time, Joyful Noise
Cieniawa Okolice, Opus Elefantum
Constant Smiles Paragons, Sacred Bones
Courtney Barnett Things Take Time, Take Time, Marathon Artists
Damon Albarn The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows, Transgressive
Daniel Wyche Earthwork, American Dreams
Dave De Rose & Dan Nicholls Plants Heal, DDR
Dave Gahan & Soulsavers Imposter, Columbia
Endless Boogie Admonitions, No Quarter
FUJI||||||||||TA Noiseem, 33-33
Helm Axis, Dais
Hoavi Music for Six Rooms, Balmat
Holly Humberstone The Walls Are Way Too Thin, EP
Idles Crawler, Partisan
Ill Considered Liminal Space, New Soil
Irreversible Entanglements Open The Gates, International Anthem
Jelly Cleaver Forever Presence, Gearbox
Joel Vandroogenbroeck Far View, Drag City
Jon Hopkins Music for Psychedelic Therapy, Domino
Jonny Greenwood Spencer OST, Mercury
L’Eclair Confusions Les Disques, Bongo Joe
Land Of Talk Calming Night Partner, Saddle Creek
Maktvhaverskan För Allting, Run For Cover
Manu Gavassi Gracinha
Martin Bresnick More Essential Martin Bresnick: The Planet on the Table, Cantaloupe
Młyn Folwark, Gusstaff / Don’t Sit On My Vinyl CD / LP
NOW Ensemble, Sean Frier Before and After, New Amsterdam
Paul Schütze The Second Law, Phantom Limb
Pili Coït Love Everywhere, Dur et Doux
Piotr Markowicz Deep Adaptation, Opus Elefantum
Pip Blom Welcome Break, Heavenly
Popol Vuh Vol. 2 – Acoustic & Ambient Spheres, BMG arch.
Portico Quartet Monument, Gondwana
Rejoicer Voodoo at Home, Raw Tapes
Roman Vendy nrkhee, Krugliy Doom
S3RI4L NVMB3RS KKZ SE01, Jvdasz Iskariota Rec. CD, DL
Sally Anne Morgan Cups, Thrill Jockey
Savage Republic Meteora, Gusstaff / Don’t Sit On My Vinyl CD / LP
Sega Bodega Romeo, Nuxxe
Sentino ZL Epilog
Sewerslvt We had good times together, don’t forget that
Silk Sonic An Evening with Silk Sonic, Aftermath
Taylor Swift Red (Taylor’s Version), Republic
They Might Be Giants Book, Idlewild
Tim Green & Massimo Magee Abeyance, 577 Records
VA Driftless Dreamers: In Cuca Country, Numero Group
Powyższe płyty ukazały się 12 listopada – chyba że oznaczyłem je inną datą
Komentarze
z innej beczki, ale z tego tygodnia
https://music.youtube.com/playlist?list=OLAK5uy_k8y6mm7GZL-tvWVxCTlVH9FhN0B0Brx2g
ja dziś zastygłem jednak w płycie dokładnie tej. we wzruszeniu. a cząsteczki, kropelki „czystego morza, albo jeziora, albo deszczu, albo łez”… tego samego (niektórzy powiadają „dziecinnego”) Clare’a słyszę (ja przynajmniej słyszę) w finale płyty, z tym samym (ale już nie takim samym) powtórzeniem… pa pa m
Damon Albarn 5 listopada w Gaite Liryque w Paryżu prezentuje na żywo swój najnowszy album, który jest manifestacją zachwytu do Islandii. To rzeczywiście poetycka interpretacja piosenek z tego albumu.
https://www.arte.tv/de/videos/106200-007-A/damon-albarn-beim-arte-concert-festival/
Muzyka, która w tym tygodniu najbardziej mi się spodobała to chyba jednak album niedawno zmarłego Lee ,,Scratch” Perry w kolaboracji z New Age Doom’em na płycie ,,Lee Scratch Perry’s Guide to the Universe”. Legenda psychodelicznego dubu tym razem za mikrofonem wkręca się podczas tego ciężkiego psychodelicznego tripu w zakamarki ludzkiej psychyki i ją stymuluje w wyrafinowany sposób.
https://wearebusybodies.bandcamp.com/album/new-age-doom-lee-scratch-perry-lee-scratch-perrys-guide-to-the-universe?from=search&search_item_id=1653096070&search_item_type=a&search_match_part=%253F&search_page_id=1964330182&search_page_no=0&search_rank=1&search_sig=9199f8d6eb2e833cc73b5a5a76932892&logged_out_menubar=true
na wieczor piatkowy
—————
【和訳】Bruno Mars, Anderson .Paak, Silk Sonic「Smokin Out The Window」【公式】
https://www.youtube.com/watch?v=qJixem4AOPg
10.11
Warner Music Japan
„I love to see the summer beaming forth”… Dzięki tej płycie ruszyłem na poszukiwanie tego Clare’a. Trochę o nim poczytałem, trochę też poczytałem jego (konsekwentnie i jak się okazało najnaturalniej zakodowanych) wierszy. Jego czas nadejdzie w drugiej połowie XXI wieku! 🙂 Z każdym nowym odsłuchem płyty czuję już, jak nieprzypadkowy jednak był tu wybór tego poety. A może to „cząsteczki się poszukiwały i zderzyły”. „się”… A w środku chatki na wyspie pada deszcz. Tylko mglista ułuda – powiedzą niektórzy. Najprawdziwsze przeżycie tylko – powiedzą inni. Ale to właśnie czyni człowieka człowiekiem… I tylko nie wiem, czy Tony już tańczy, czy się już w bezruchu do Damona przytula. Naprawdę, piękna to (i tajemnicza) płyta. pa pa m
Pierwszy utwór mnie nie ruszył. W trakcie drugiego myślałem, że wolałbym go usłyszeć w wykonaniu Massive Attack. Dopiero przy czwartym byłem na tak, a w trakcie siódmego nawet bardzo. W sumie nie jest świetnie, ale jest ciekawie, a chwilami nawet miło.
PS W piątek też należy leżeć w wannie 😉
wszystko
kiedyś pewno powiedziałbym – kicz
kiedyś jednak – bardziej znawca i widz
nie mówię że od dzisiaj zrozumiałem wszystko
ale wiem że przemienia i sny i rzeczywistość
i gdy śpiewa o niej czy to Vincent, czy Gill
i gdy z nią w roli głównej oglądam film
nie tracę nie zdobywam w zapisanej gdzieś sferze
a myślę o niej jak o najlepszym trenerze
mp/ww
ps. w ost. piątek na mojej uliczce to akurat była poważna awaria wody 🙂 ale o niej to akurat już nie pamiętam 🙂 pa pa m