Ścieżka coverowa
Opisywany przeze mnie w dwóch ostatnich wpisach 1 maja okazał się dniem testowania różnych strategii wydawniczych na trudny czas. Jedną z najważniejszych było publikowanie coverów utworów różnych wykonawców. To zawsze przyciąga, choć już same nowe wersje klasyków sprawdzają się rzadko. Dobra strona takiej ścieżki jest taka – nawet jeśli podwykonawców prowadzi na manowce, słuchaczowi zawsze przypomni o tym, że przecież były te oryginalne wersje, których być może od dawna nie słuchał. Dziś – wyjątkowo nie na początek dnia, tylko moment, gdy zmęczeni wracacie z domu… do domu – trzy piątkowe premiery z coverami.
JOAN AS POLICE WOMAN Cover Two, Sweet Police 2020, 6-7/10
Joan Wasser do coverowej rzeki weszła po raz drugi. I jak poprzednio chwalić ją można za gust – bo wybrała piosenki kluczem różnorodności, ale i wybitności: od Neila Younga i Gila Scotta-Herona, przez Damona Albarna i Outkast, po Cassa McCombsa. Z Prince’em i Markiem Hollisem po drodze. Można ją też pochwalić za świetne plecy. Nie piję tu do okładkowej pozy, w której te plecy pokazuje, tylko do wsparcia i kontaktów towarzyskich (Meshell Ndegéocello, Thomas Bartlett i inni). Wasser czuje się swobodnie, zwalnia tempa, manipuluje nastrojem. Ale cudów nie dokonała – wyszedł jej z tego przyjemny album na niedzielne popołudnie, niewiele więcej. Wyróżnia się na nim Out of Time Blur, które zapowiadało duże wydawnictwo na epce – poszedłbym dalej tym tropem i całą epkę, zawierającą jeszcze Spread Outkastu (nagrane właśnie z Meshell Ndegéocello), uzupełniłbym w pierwszej kolejności o Running Gila Scotta-Herona, Prince’owski Kiss miał już parę lepszych coverów, a On the Beach Younga w tej wersji jest inne, ale zaraz pognałem odświeżyć sobie oryginał i już przy nim zostałem. Ogólnie jednak zamiast Cover Two rzecz mogłaby nosić tytuł coveru piosenki z Grease – There Are Worse Things I Could Do. I byłaby to najkrótsza autorecenzja albumu.
RÓŻNI WYKONAWCY What Is This That Stands Before Me?, Sacred Bones 2020, 5/10
Pomysł uczczenia 50-lecia dwóch pierwszych płyt Black Sabbath kompilacją coverów wydaje się sensowny. Dobór artystów – m.in. Zola Jesus, Hilary Woods, Marissa Nadler, Moon Duo – jest co najmniej ciekawy. Ale konsekwencji nie starczyło na ograniczenie się do programu dwóch klasycznych wydawnictw, poszło w cały wczesny repertuar Black Sabbath z czterech najwcześniejszych płyt. Gorzej z wykonaniem Black Sabbath The Soft Moon jest oczywiste, Heaven and Hell śpiewane po rosyjsku przez białoruski Молчат Дома wypada dobrze chyba tylko w opisie. Marissa Nadler śpiewa ostatnio tę samą piosenkę (w tym wypadku Solitude). Hilary Woods – tu nie jestem w stanie w ogóle zapamiętać, co robiła. A na Changes Charles Bradley zaleciał niedawno o wiele dalej niż teraz Zola Jesus – choć jej wersja nie jest zła. Na otarcie łez zostaje wierniejsze pierwotnej stylistyce Thou ze swoją wersją Supernaut, no i przede wszystkim Moon Duo ze swoją zaskakująco łagodną interpretacją Planet Caravan, najlepszą na całej płycie. Powtarzałbym więc pytanie: Po co nagrywać dziś album z coverami Black Sabbath, aż do momentu, gdy PR wytwórni Sacred Bones zamiast „żeby uczcić pamięć o wspaniałych albumach” odpowie „żeby dać artystom zarobić w trudnym czasie”. I to byłoby fair.
DAN FRIEL Quarantine Covers, wyd. własne 2020, 6/10
Że muzyków w Nowym Jorku izolacja dotknęła mocniej niż gdzie indziej, to raczej jasne. Bo dotknęła mocniej jak sama pandemia. I pewnie dlatego multiinstrumentalista Dan Friel znany m.in. z Parts & Labor przygotował i wydał podczas kwarantanny zestaw króciutkich coverów, elektronicznych, hałaśliwych, przesterowanych i przegiętych pod każdym względem. Właściwie jest to zestaw dziewięciu możliwości – pomysły są naszkicowane szybko, bezczelnie, punkowo, choć zestaw instrumentów obejmuje raczej sampler, syntezator, a z gitar to głównie efekty. Słychać nerwowy puls współczesności w tym instrumentalnym (w całości) zestawie, obejmującym utwory niedawnych zmarłych: Island in the Stream Kenny’ego Rogersa (z Dolly Parton, którą lepiej coveruje opisywana w sobotę Lingua Ignota) i The Orchids Psychic TV. Jest tu odkrywane na nowo Don’t Change INXS i Don’t Stand So Close To Me The Police, a obok temat z filmu Robocop. Ale urok kryje się przede wszystkim w tych gestach, o których pisałem na wstępie: I Think We’re Alone Now z repertuaru Tiffany i Better Off Alone Alice Deejay. Aż chce się słuchaczowi sprawdzić, jak te wielkie hity lat (odpowiednio) 80. i 90. brzmiały w oryginale. Ale ponieważ już to zrobiłem, mogę ugasić wasz (ewentualny) entuzjazm w tej dziedzinie: akurat w tych dwóch przypadkach Dan Friel w swoich dwuminutowych wersjach wyciągnął z oryginałów to, co było najlepsze. W pozostałych bywa denerwujący i chałupniczy, lecz zachęca jednocześnie do własnych prób.
Komentarze
Nawet nie z czterech najwcześniejszych albumów Black Sabbath, bo „Symptom of the Universe” jest z szóstego, a „Heaven and Hell” to już lata Dio.
Tak, najlepiej wypadły „Supernaut” i „Planet Caravan”, a album jest przeciętny.