Podróż, plaża, słońce, ptaki i…
W ramach cotygodniowych przeglądów nowości – sześć wydawnictw z okolic ambientu. Dwie z nich ukazały się jeszcze w kwietniu, ale echo na razie na tyle niewielkie, że postanowiłem zostawić tu chociaż parę zdań. Bo jakoś trzeba wykorzystać ten potencjał zebrany na (krytykowanej) krytyce płyty Madonny. A przy okazji zaliczamy podróże, plaże, słońce, ptaki i nie tylko. Pisałem wczoraj, więc deszczu nie przewidziałem, ale też gdzieś tu jest. Miłego słuchania.
KI ONI You Made It Out Of The Forest Alive, Atlantic Rhythms 2019, 6-7/10
A gdyby całe to ambientowe, dubowe techno miało się kształtować nie w Berlinie czy Detroit, tylko w słonecznej Kalifornii? Może to być oczywiście koincydencja, ale można też sobie w ten sposób potwierdzić tezę, że miejsce zmienia wszystko. W każdym razie Chuck Soo-Hoo – podpisujący się jako Ki Oni – nagrywa w Los Angeles i wydaje się bardziej świetlistą wersją tej muzycznej konwencji. Soo-Hoo nie jest odkrywcą nowych formuł, wykorzystuje stare, w sposób leniwy i bardzo oszczędny, opierając swoje 10-minutowe utwory na minimalistycznych, powtarzanych w nieskończoność pętlach syntezatorowych, topiąc w pogłosach i nasączając lekką psychodelią. W końcowym Basil nagranym z Austinem Lee Gozą klimat jak z The Avalanches zapętlających Debussy’ego. Znów nic nowego, ale porusza w organizmie właściwe struny.
MAX WÜRDEN Format, ASIP 2019, 7-8/10
Taki ambient, szyty gęsto, bogaty, niosący mnóstwo niespodzianek – jak fala w zatoce – nagrywał wiele lat temu Biosphere. Ten ostatni (tak się złożyło) nie dalej jak tydzień temu wydał kolejny album z nagraniami terenowymi delikatnie podbarwionymi brzmieniami syntezatora, gdy tymczasem płytę ciekawszą, pełniejszą i bardziej satysfakcjonującą proponuje właśnie niemiecki twórca z Kolonii Max Würden. Stosunkowo mniej znany twórca przed pięćdziesiątką publikujący także soundtracki, a najbardziej znany chyba z serii Pop Ambient wytwórni Kompakt, na której pojawiał się parokrotnie. Owszem, od pierwszych minut Capsules of Energy wiemy, że będzie efekciarsko – kilka warstw dźwięku, w tym właśnie nagrania terenowe – ale okazuje się szybko, że każdy utwór ma wartość dodaną w postaci jakiegoś innego pomysłu – czy to opieranie dramaturgii na stopniowym zagęszczaniu brzmienia, jak w tytułowym Format, czy to budowanie klimatu na przestrzennych nagraniach odgłosów ptaków, jak w Closeness, czy wreszcie minimalistyczne zabiegi rodem z berlińskiej szkoły elektronicznej w Exothermic Reaction. Płytę dostajemy jako zestaw osobnych nagrań i całość zmiksowaną bez przerw. Tylko w muzyce tak można, że za jednym zamachem i serial, i cały film. Skądinąd cała wytwórnia A Strangely Isolated Place ostatnio nie zawodzi.
VOJTO MONTEUR Glow/Ambient Works, V Records 2019, 6-7/10
Tu rodzina głośno pyta: gdzie te ptaki? Skąd te ptaki> Bo odgłosy natury i tutaj mieszają się z brzmieniami elektroniki. Oraz gitar. Aplauz związany z albumem EABS trochę przytłumił odbiór niepozornej, solowej, w całości improwizowanej (co robi tu pewne wrażenie) płyty gitarzysty tej formacji Vojto Monteura. Stąd pewien poślizg w publikacji noty. Zaczyna się – poza tymi ptakami – całkiem zwyczajnie. Blisko klasycznego ambientu w wersji pochodzącej w tym samym stopniu od Eno, co od medytacyjnego Hillage’a i innych gitarzystów. Ciekawie robi się w środkowej części, gdzie autor błyszczy już bardziej jako posługujący się szerokim wachlarzem technik instrumentalista i właściwie wychodzi z konwencji. Najciekawsza w tym niezbyt długim cyklu spójnie splecionych miniatur jest jednak końcówka – kosmiczna, odwołująca się jakby do nagrań Manuela Göttschinga.
MIKE MAJKOWSKI Between Seasons, Endless Happiness 2019, 7-8/10
Dobrze znamy Mike’a Majkowskiego i z działań w Lotto, i z nagrań solowych, wiadomo więc z grubsza, czego się spodziewać. A mimo to Australijczyk zaskakuje umiejętnością przesunięcia dalej granic minimalizmu w swoich działaniach. Te ostatnie w nagraniach solowych nakierowane są już zdecydowanie na muzykę elektroniczną, a dodatkowo Majkowski, jakby znudzony pasmem, ucieka z rewirów częstotliwości naturalnych dla kontrabasisty i rusza w górę skali. Jeśli Ki Oni był jaśniejszą wersją dubowego techno, to Glare jest dla Majkowskiego świetlistą wersją samego siebie i przy której Swimming in Light byłoby raczej jak Swimming in Darkness. Sytuacja rozwija się bardzo powoli (to się akurat powinno spodobać tym, którzy po Elite Feline Lotto czuli niedosyt), napięcie budowane jest nie wiadomo kiedy i nie wiadomo kiedy opada. Zostaje coś, co można by było spokojnie nazwać środkami psychoaktywnymi w formie kasetowej. Bardziej trip niż podróż. Przynajmniej w pierwszym z dwóch utworów. Bo z kolei Hover to nagranie znacznie ciemniejsze, bardziej zorganizowane rytmicznie, ale za to mniej atrakcyjne. No i jeszcze bardziej monotonne. Możecie mi nie wierzyć, ale zawsze roztropniej posłuchać.
PIOTR DĄBROWSKI Ubiel, Fundacja Nobiscum 2019, 6-7/10
Jeszcze jedna trochę spóźniona recenzja ambientowej płyty, którą najlepiej by było zabrać na słuchawkach na wycieczkę za naszą wschodnią granicę, bo odnosi się do tytułowej wsi Ubiel – obecnie na Białorusi – czyli miejsca urodzenia Stanisława Moniuszki. A w postała oczywiście w ramach obchodów 200-lecia urodzin kompozytora. W wyludnionym ponoć Ubielu nigdy nie byłem, trudno mi też wyrokować, czy to idealna wizytówka Moniuszki, wale na pewno niezła wizytówka autora płyty, Piotra Dąbrowskiego, który język poszczególnych utworów swojego bohatera sprowadził do podstawowych emocji i przełożył na brzmienia elektroniczne systemu modularnego, zanurzając się w świecie kompozycji Moniuszki trochę jak Bionulor w swoim, opisywanym tu kiedyś, recyklingu dźwiękowym. Rzecz doczekała się także formy wizualnej. Są momenty naprawdę niezłe i wciągające (Matka), są fragmenty, gdy umowny nastrój podróży w czasie musi nam wystarczyć za wszystko inne. Wydawnictwo jest jednak w całości starannie nagrane i plastyczne, a przy tym bezpłatne, dofinansowane przez miasto Płock, zatem ryzyko wynikające z podjęcia tej wirtualnej podróży pozostaje nieduże. A na Bandcampie można już znaleźć field recording z Łowicza tego samego autora.
MATEUSZ MICHAŁKIEWICZ Prisoners Of Their Own Bodies, Plaża Zachodnia 2019, 7/10
Teraz w porównaniu z poprzednimi pozycjami kręcimy potencjometrem i w opowieści dźwiękowej dostajemy zdecydowanie większy udział nagrań terenowych. A właściwie: nagrania terenowe, sample, rdzawą perkusje, głos, efekty gitarowe, drony, żeby tak wyliczyć składniki za wydawcą kasety Mateusza Michałkiewicza, Plaży Zachodniej. Kolaż dźwiękowy, który nam prezentuje katowicki artysta, z miejsca wciągnął mnie klimatem halucynacji, być może po prostu sennych koszmarów (choć według słów autora – o rzeczywistości odkładanej przez nas na rzecz fikcji), które doczekały się już po części zamieszczonej na YouTube ilustracji wideo. I wyróżniał się spośród trzech opublikowanych w tym samym tygodniu kaset. Prorocze This year the winter never came recytowane tonem jak z Burroughsa – nie wiem do końca, skąd zaczerpnięte – brzmi jak zapowiedź katastrofy klimatycznej, a druga część kompozycji World przynosi nawiązania do sceny industrialnej. Końcówka Human już grzęźnie, dusi się w sposób, którego na pewno nie uznałbym za lekki. U Würdena był film fabularny, tutaj raczej dokument. Ale podróż w dalszym ciągu. Plaża, słońce, podróż – i katastrofa.