Nie ma krzyża, za to jest płyta
To szok. To straszne. To okropne. Tak komentuje wiadomo-kto wiadomo-co. I będzie tak komentował nie wiadomo jak długo. I tu zaczynają się moje problemy, ponieważ w trudne dni, gdy pisanie wpisu na blogu zaczyna być ciężarem, moja prokrastynacja prowadzi mnie zawsze w stronę serwisów z wiadomościami. A dziś nie ma nawet gdzie uciekać. Bo tam, gdzie wejdę, znajdę wiadomo-jakie komentarze wiadomo-których bohaterów naszego życia publicznego. I powiem szczerze, że pogłębia to mój depresyjny nastrój, który miałbym dziś i bez tego.
Dlatego dziś mimo wszystko będzie notka – ale właściwie sama płyta. To właściwie załącznik do wczorajszego wpisu. Muzyka, która zrobi wrażenie na wszystkich tych, którzy polubili album The Heliocentrics z Mulatu Astatke. Bo zespół ten sam, tylko gość inny – Lloyd Miller, dość wiekowy już etnomuzykolog, multiintrumentalista i spec od muzyki azjatyckiej. Gęsty, orientalny jazz, grany od strony solowych partii lepiej nawet niż płyta z Mulatu, choć może nie tak spójny, jeśli chodzi o styl.
Powiedzmy, że to taka notka na przeczekanie. I płyta na przeczekanie. Można sobie włączyć dziś po 21.00 i przeczekać. Wiadomo co.
LLOYD MILLER & THE HELIOCENTRICS „Lloyd Miller & The Heliocentrics”
Strut 2010
7/10
Trzeba posłuchać: Nie trzeba, ale warto.
Komentarze
Panie Bartku niech Pan nie traci ducha! W takich chwilach należy niezwłocznie wyrzucić telewizor za okno, po czym zrobić coś konstruktywnego, np. pójść na grzyby.
PS Nowy Royksopp jest super.
albo obejrzeć jak Lech wygrywa po pierwszej połowie z Juve 😉
@fuksja –> Dzięki. To o tyle dobre wsparcie, że jak sobie pomyślałem, że idę na grzyby, to od razu sobie wyobraziłem, jak przy okazji zjadam muchomora (bo wiadomo jaki jest drugi po krzyżu temat tego lata) i absurdalnie mnie to rozbawiło. 🙂
@wieczór –> Tego się nikt nie spodziewał. Miejmy więc nadzieję, że zamiast wznosić pochodnie ci wszyscy smutni panowie przed 21.00 wzniosą toast i przestaną być tacy smutni.
o, już nie wygrywa. w takim razie smutni panowie pozostaną smutni, niestety. w takim razie pozostaje tylko czytanie artykułów na wikipedii o egzotycznych miastach i państwach, w których się nie było. tam prowadzi mnie moja prokrastynacja, ale jest to też dobry sposób na przeczekanie.
@ wieczor
Kto wie, jaki wpływ miała to spotkanie na losy Polski. Podjarana i zadowolona po meczu (no, lekki niedosyt pozostał) część społeczeństwa musiała jeszcze bardziej zirytować się na widok martyrologii smoleńskiej pod pałacem. I tracić cierpliwość do bogoojczyźnianego dyskursu.
I tak sobie myślę, że jednak Lech mecz przegrał. Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć…
Nie mam stuprocentowej pewności, ale jeśli chodzi o to, co myślę, to nie mogę się nie zgodzić.
Myślę, że jeśli myślisz, to co ja myślę, że myślisz, to dobrze myślisz.
Wait, czy to miało sens?
Szkoda, że pada. Można by zamiast tv, pooglądać gwiazdy.
Jak to dobrze, że są jeszcze książki.
czytanie artykułów na wikipedii o egzotycznych miastach i państwach
.
Akurat dzis dostalem link od mojego znajomego do jego albumu ze zdjeciami z Peru. Szlaki, przepascie, orly, i kolorowe stroje. Duzo zdjec, a wszystkie znakomite. Egzotyczne widoki. Moze sie Panstwu spodobaja.
http://picasaweb.google.ca/mariusz.kalisiak
A przy okazji zapraszam takze do mojego wlasnego albumu. Prosze tupnac mysza na moim pseudonimie.
Zycze wszystkim duzo wrazen w czasie wirtualnej wycieczki do Peru i w czasie wirtualnych zjazdow na nartach. Zapomnijcie o ponurej mordzie pewnego-wiadomo-kogo. Nie dajcie sie depresji.
@wieczór, Pablo i inni –> Wiecie co? Uspokoiłem się, i to bardzo. Po pierwsze, już wiadomo, co się wydarzyło po 21.00. Może zabrakło pochodni, a może po prostu ognia, nie wiem. Ale czuję się lepiej.
A drugi powód mojego spokoju to te komentarze powyżej. Pomyślałem sobie, że nawet gdyby kraj poszedł w złym kierunku, to jak miło by było w takim gronie w opozycji…
piękny kawałek 🙂
… i zaczynam słuchać go jeszcze raz …. pozdrawiam