4 płyty, których trzeba posłuchać w tym tygodniu
O tym, że coś się dzieje, mówią najpierw drobne fakty. To, że dojechałeś do roku, który pokazywali w Powrocie do przyszłości. A później są przykłady mocniejsze: kolega dziennikarz zaprasza cię na spotkanie o polskich klipach z lat 80. i uświadamiasz sobie, że występujesz tam w roli tego dziadka, który to przeżywał na bieżąco. A żona pyta cię: ciekawe, czy młodzież teraz słucha Nirvany? Odpowiadasz, że sam nie wiesz. Na to ona: tak jak my The Doors. I wybuchacie śmiechem, bo to jest w punkt: odgrzewana podjarka sprzed dwóch dekad. I wreszcie zapowiadają koncert Jamiroquai, ale podniecenie, jakie wywołuje Jamiroquai wśród młodszych słuchaczy, nie pasuje ci do tego, że w pewnym momencie żegnało się tę falę jednak z pewną ulgą. To wszystko świadczy o tym, że kołowrót mody wykonał kolejny pełny obrót – i właśnie dobrze ludziom wchodzi to, co wyszło z mody gdzieś na początku wieku.
ENVEE Time & Light, U Know Me
Ten długi wstęp był potrzebny, żeby pogadać o płycie, którą wydał Envee. 15 lat temu drukowaliśmy w „Przekroju” recenzję dwóch pionierskich wydawnictw Kayaxu, którą napisał Bartek Winczewski. Chodziło o płyty muzyków i producentów „młodego pokolenia”: Można się spierać, czy rzeczywiście 15 Minut i Envee zasługują na miano polskich odpowiedników LTJ Bukema i Jazzanovy albo też innych modnych artystów z Zachodu. Ale tak profesjonalnych i odważnych artystycznie produkcji z kręgu klubowych, tanecznych brzmień dotąd na naszym rynku nie było – napisał Bartek. Po 15 latach to jest powrót do czasów Jazzanovy, nu-jazzu, klubowego funku, którego nie powstydziłoby się pokolenie Jamiroquai. Nic nowego w sensie brzmieniowym, choć ponownie można uznać, że 15 lat temu tego typu duża produkcja, z udziałem tylu gości – zarówno wokalistów (włącznie z mainstreamowymi wejściami Mrozu czy Ani Szarmach w niemainstreamowej oprawie, warto też zwrócić uwagę na Olgę Stopińską, która brzmi klasycznie jak Grażyna Łobaszewska), jak i instrumentalistów – nie byłaby możliwa. Time & Light to raczej rodzaj opus magnum, podsumowania różnych wątków i przyjaźni. Chociaż spojrzenie, jak je autor zapowiada, z perspektywy remiksu filmów Boyhood i Ciekawy przypadek Benjamina Buttona sugeruje raczej nostalgiczny rzut oka w przeszłość albo odmładzanie się poprzez muzykę. Rzecz, pozornie prosta, jest na dłuższą rozprawkę. Envee na każdy utwór patrzy indywidualnie, wykorzystuje styl przyjaciół, ale pracuje z dojrzałością, która każe modne zabiegi ignorować. I pozostaje rodzajem pomostu – opowie wam, co się działo kiedyś, wykorzystując to, co się dzieje dziś.
MISANTROPEN Molltoner från Norrland 1 & 2, Northern Electronics
Sztokholmska wytwórnia wydała w tym tygodniu aż trzy albumy (w dodatku niezłe), ale podwójna kaseta duetu Misantropen wyróżnia się w tej grupie zdecydowanie. Zwodzi nutą delikatnego, lekko dubowego ambientu, żeby jednak zaskakująco rozwijać formy – w stronę rozbudowanych form i dubowego techno (Moll 10). Minimalizm i stapianie w jedno inspiracji naturą i technologią stawia muzyków Misantropen blisko GAS, a wrażenie robi już sama dźwiękowa jakość tego, co robią. Ale najważniejsze są te zaskoczenia i wychodzenie poza konwencję ambientu w kierunku progresywnej elektroniki albo z techno w stronę noise’u. Zaskoczeniem jest wreszcie rapowany (po szwedzku) fragment na końcu. Ale wszystko niezmiennie w klimacie małej zamarzniętej miejscowości za kręgiem polarnym, z której zresztą muzycy faktycznie pochodzą.
RÓŻNI WYKONAWCY Canti Spazializzati #4, Canti Illuminati/Sound Art Forum
Dokument z cyklu koncertów-warsztatów Canti Spazializzati prowadzonych przez Daniela Brożka (Czarny Latawiec – warto też sprawdzić płytę z jego własnym utworem w Mik.Musik) i koncentrujących się na wykorzystaniu dźwięku wielokanałowego. W stereo pewnie coś z tego ginie, ale zostają wizytówki bardzo ciekawych improwizatorów i didżejów. Michał Biel (m.in. Bachorze) improwizuje z łączeniem brzmień saksofonu i elektroniki, świetnie przechodząc z jednej sfery w drugą – i aż żałuję, że to nagranie nie wpadło w moje ręce wcześniej, w kontekście nagrań i występu Lei Bertucci na Unsoundzie. Byłoby co ze sobą konfrontować. Jest tu oprócz tego – wśród czterech mniej więcej półgodzinnych setów – debiutujący tą elektroakustyczną fantazją wrocławski duet _-_-_ (trudno dziś poprawnie zapisać te nowe nazwy), gitarzysta Michał Sember długo budujący napięcie, schodzący w subtelnościach niemal do poziomu ciszy, a wreszcie MUKA, duet znany ze świetnej kasety Pointless Geometry, atakujący niespokojnymi kaskadami dźwiękowego granulatu, niepozostawiający czasu na wytchnienie przez pół godziny nagrania.
WOJCIECH JACHNA Emanacje – trumpet solo sessions, Multikulti
Czwarty wart rekomendacji album z tego tygodnia też odnosi się do przestrzenności dźwięku, choć w zupełnie inny sposób. Trębacz Wojciech Jachna wykonuje tu solowe – w większości, jest jeden duet z Jakubem Ziołkiem – tematy wyjęte z repertuaru swojego lub klasyki (Komeda, Coleman, Stańko itd.) i improwizuje. Tyle tylko, że robi to w różnych, a nawet skrajnie różnych przestrzeniach akustycznych. Z zupełnie innymi rodzajami pogłosu (a na ten trąbka jest szczególnie wrażliwym instrumentem), czasem nawet z udziałem teoretycznie niechcianych hałasów i interwencji dźwiękowych otoczenia. Przedsięwzięcie jest właściwie duetową współpracą muzyka i realizatora Kamila Kęski, który dokonywał nagrań w różnych historycznych budynkach Bydgoszczy. I na obu tych polach, zarówno czysto muzycznym, jak i realizacyjnym, rzecz powinna wzbudzać zainteresowanie. Ćwiczenie tym ciekawsze, że tak jak nie da się zastąpić maszyną żywego trębacza, tak również procesor efektów takich rzeczy z brzmieniem nagraniach jeszcze nie potrafi zrobić.