Dramat młodych muzyków. Chcieli rewolucji, brzmią jak Coldplay
Mam czasem sen rodem z Tytusa, Romka i A’Tomka, z tomu o Wyspach Nonsensu. Krzyczę w nim, że już dość, ale jacyś bliżej nieokreśleni napastnicy cały czas karmią mnie nową muzyką wywołującą odruch odrzucenia. Proszę, już nie… a później się budzę. I karnie siadam do słuchania nowości. Szczególnie często ten sen wracał w nocy z czwartku na piątek. Do tej pory nie wiedziałem tylko, jaka to konkretnie muzyka. Teraz już wiem.
Wszystko przez to, że postanowiłem sprawdzić, co takiego kryje się za legendą Imagine Dragons – bodaj najpopularniejszej grupy w streamingu. Wstajesz rano, a ich wydana kilka godzin temu płyta już ma po 20 tys. odtworzeń najmniej znanych kawałków. Jeden z singli ma 174 mln odtworzeń. Nowa płyta nosi tytuł Origins, wyszła dziś i jest już bestsellerem. Nie należę może do targetu, ale spróbujmy to zjawisko opisać w kilku zdaniach.
Imagine Dragons to grupa trzydziestolatków, którzy zachowują się jak dwudziestolatki, żeby podbić serca piętnastolatków muzyką, która brzmi, jakby tworzył ją czterdziestolatek, w co ostatecznie uwierzy tylko dwunastolatek. Muzyka udaje rockową, wokalista udaje, że potrafi zrobić z głosem cuda. Zespół staje mocno po stronie tego, by być w życiu spontanicznym i naturalnym. Tymczasem okładka to wyrenderowany na komputerze plastik rodem z taniej gry wideo (segment rozrywki, do którego ID często nawiązują), wokalista poprawia sobie linie wokalne. A większość elementów płyty Origins wydaje się udawana – z wyjątkiem tych, które brzmią jak podprowadzone innym.
Tyle w kwestii naturalności.
We are, we are the face of the future
We are, we are the digital heartbeat
We are, we are the face of the future
We don’t wanna change, we just want to change everything
– tak śpiewa Dan Reynolds, frontman Imagine Dragons w chyba najmocniejszej deklaracji pokoleniowej, jaką udało mi się tu znaleźć podczas pracowitego poranka. I dodaje coś o tym, że I want it heavy / I want the fury. Naśmiewałem się tu kiedyś z Eda Sheerana, ale jest bardziej naturalny.
Najwięcej można napisać o małym Chrisie Martinie siedzącym w połowie repertuaru Origins. To ten wzmiankowany wyżej czterdziestolatek. Bo Coldplay, zwykle w trochę B-klasowej, bardziej banalnej producencko wersji, pojawia się jako podstawowa składowa tego albumu. Od Boomerang, poprzez Cool Out, po Stuck, które brzmi momentami jak karaoke z muzyką Coldplaya podciągniętą z takiej bazy, do której anonimowi artyści nagrywają utwory bardzo podobne do nagrań znanych wykonawców – ale ciągle na tyle daleko, żeby nie płacić tantiem. Jeszcze gorzej jest w Birds i Burn Out – dostępnymi na wersji deluxe płyty – które brzmią, jak gdyby w ramach charytatywnej pomocy dla młodych wykonawców członkowie ID dostali od znanego z charytatywnego zaangażowania Martina paczkę utworów Coldplay – nieużywanych, choć odrzuconych podczas ostatniej sesji.
Oczywiście Imagine Dragons potrafią też udawać innych. W Machine – grupę Muse (też wydała dziś nowy album), ale ze szczyptą rytmiki i solówką gitarową ukradzionymi grupie Queen. W Bullet in a Gun – formację Kings Of Leon. To zresztą najlepszy utwór na płycie, wbija się w głowę tak jak tytuł sugeruje. Ale potwierdza status Reynoldsa jako wokalnego kameleona, który potrafi zacząć piosenkę jak Martin, a skończyć jak Caleb Followill. Mamy też szczyptę Mumford & Sons w utworze West Coast. Resztę odszyfrujcie sobie sami, bo ja już czuję, że zły sen wraca, słuchając refrenu Zero: to Ziło, ziło brzmi jak zło.
Origins kryje w sobie pewną prawdę na temat internetu (o którym jest – i znany już utwór Zero promuje wchodzący niebawem do kin film Ralph Demolka w internecie). Bo to płyta, która udaje, że ma 35 lat, a w rzeczywistości ma 15. Jak z dużą częścią sieciowych fenomenów. Nie sposób odmówić projektowi pod nazwą Imagine Dragons (bo kryją się za nim szwedzcy autorzy piosenek, producenci, marketing dużej wytwórni itd.) melodyjności i pewnego plastikowego seksapilu. Najgorsze jest jednak to, że ten świat w wizji ID jest potwornie nudny. To nowa nudna muzyka, która wychowuje pokolenie nudnych dzieciaków. A w ramach tej całej rewolucji ma nam do zaproponowania drugorzędną kopię Coldplaya.
IMAGINE DRAGONS Origins, KIDinaKORNER/Interscope 2018, 3/10
PS Jeśli moje dzieci (znające dobrze i chyba nawet lubiące Imagine Dragons) przeciwko czemuś się zbuntują, to przeciw tej recenzji.
Pozostałe premiery płytowe tygodnia:
3.11 New Monuments New Earth, Catalytic-Sound
3.11 Timothée Quost Before Zero Crossing, Gotta Let It Out
3.11 空間現代 [Kukangendai] & Ryuichi Sakamoto Zureru / Suuji 12″
5.11 A Strangely Isolated Place Full Circle, ASIP
7.11 Competition You turned into a painting, Slip
7.11 David S. Ware Trio The Balance (Vision Festival XV +), AUM Fidelity
7.11 Maksymilian Święch Adam of Wągrowiec | Ricercatæ et Fantasiæ, Chordis
8.11 Charlotte Hug SON-ICON MUSIC – Orchestra And Choral Works, Fundacja Słuchaj
8.11 Charlotte Hug & Lucas Niggli Fulguratio, Fundacja Słuchaj
8.11 Lyra Valenza Scan, Deliver, Opal Tapes
8.11 Szun Waves Szun Waves Live from Space, Szun Waves
8.11 Trevor Watts & RGG RAFA, Fundacja Słuchaj
Adam Mańkowski Dźwięki z Offu, Attenuation Circuit CD
Architects Holly Hell, Epitaph
Axel Dorner, Agusti Fernandez, Ramon Prats Venusik, Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series CD
BEAST Ens, Thrill Jockey
Boygenius Boygenius EP, Matador
Case Kämäräinen Waiting, Eclipse
Charles Bradley Black Velvet, Daptone
Chicago Edge Ensemble Insidious Anthem, Trost
Désirée Saarela & Maria Kalaniemi MoD, Eclipse
Endy Yden GTFO!
Felicia Atkinson / Jefre Cantu-Ledesma Limpid as the Solitudes, Shelter Press
Fleet Foxes First Collection 2006-2009, Nonesuch arch.
Goncalo Almeida, Yedo Gibson, Vasco Furtado Multiverse, Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series
Grzegorz Turnau Bedford School, Mystic
I-LP-ON ÄÄNET, Editions Mego (Ilpo Vaisanen)
Imagine Dragons Origins, KIDinaKORNER
J Mascis Elastic Days, Sub Pop
Jana Winderen Spring Bloom in the Marginal Ice Zone, Touch
JD Twitch JD Twitch presents Kreaturen der Nacht, Strut
Jeff Goldblum & The Mildred Snitzer Orchestra The Capitol Studio Sessions, Decca
Jozef von Wissem We Adore You You Have No Name, Consouling Sounds
Lanberry Mixtura, Universal
Larkin Poe Venom & Faith, Proper
Liela Moss My Name Is Safe In Your Mouth, Bella Union
Lil Peep Come Over When You’re Sober Pt. 2, AUTNMY/Columbia
Little Dragon Lover Chanting, Ninja Tune EP
Maisha There Is a Place, Brownswood
Mark Knopfler Down the Road, Wherever
Matthias Puech Alpestres, Hands In The Dark
Meg Baird & Mary Lattimore Ghost Forests, Three Lobed
Mela Koteluk Migawka, Warner
Mick Harvey & Christopher Richard Baker The Fall and Rise of Edgar Bourchier and the Horrors of War, Mute
Muse Simulation Theory, Warner
Neena Flipside, Warner
Objekt Cocoon Crush, PAN
Planningtorock Powerhouse
Randall Dunn Beloved, figurefight
Stephen Steinbrick Utopia Teased, Western Vinyl
Tęskno Mi, PIAS
The Beatles The Beatles – Super Deluxe Edition, Apple box, arch.
The Men Hates: 2008-2011, Sacred Bones arch.
The Mon Doppeleben, Supernatural Cat
The Scorpions & Saif Abu Bakr Habibi Funk 009: Jazz, Jazz, Jazz, Habibi Funk
The Wave Pictures Look Inside Your Heart, Moshimoshi
VA Confessin’ the Blues, BMG
Vera Sola Shades, Spectraphonic
Vessel Queen of Golden Dogs, Tri Angle
William Parker Flower In a Stained-Glass Window -&- The Blinking of The Ear, AUM Fidelity
Wume Towards the Shadow, Northern Spy
Wszystkie płyty ukazały się 9.11, chyba że oznaczyłem to inaczej.