Polska szkoła szeptu
W prasie zajmujemy się wyprzedzaniem potrzeb, a te na dzisiejszy wieczór, po zakończeniu meczu, przewidzieć trudno. Ale widzę dwa możliwe warianty: (1) będzie tak dużo euforycznego krzyku, że w pewnym momencie choćby dla odpoczynku potrzebować będziemy odrobiny szeptu, (2) będzie tak mało powodów do euforii, że przyda się coś, co ukoi skołatane nerwy. Tak czy owak może się przydać coś takiego, co właśnie opublikowała wytwórnia czaszka (rec.) w nowej transzy wydawnictw. Tym, których powyższy dylemat nie dotyczy, bo mają gdzieś cały ten mecz, może się przydać tym bardziej. Ładne to i pożyteczne, jest w tym pomysł i duch czasów – a w takich sytuacjach prasa starająca się wyprzedzać potrzeby po prostu musi zareagować.
Rzecz nazywa się Zaumne – za tą etykietką kryje się Mateusz Olszewski – i należy do całej sfery przedsięwzięć muzycznych ery internetu, które żywią się lub przynajmniej inspirują strzępkami tego, co w sieci można znaleźć. W tym wypadku, co słychać od pierwszych sekund, nagraniami typu ASMR, czyli orgią cichych, delikatnych dźwięków i szeptów, generujących sztuczne emocje tak samo jak hejt generuje gniew, a pornografia podniecenie. Jest jednak wynalazkiem stosunkowo świeżym, młodszym od obecnych w sieci od dnia zero poradników dla terrorystów, co dużo mówi o kolejnym zaspokajaniu przez sieć różnych ludzkich potrzeb. Ale trochę też o rozwijających się możliwościach technicznych internetu. Może szept wymaga więcej finezji i zaawansowania niż krzyk?
Potrzeba intymnego kontaktu z drugim człowiekiem doczekała się w ASMR ciekawej protezy, a anglojęzyczne fragmenty, które słychać na kasecie Emo Dub, są niezwykle sugestywne i – wyjęte z kontekstu – tworzą zupełnie nowe opowieści. Od otwierającego zestaw Speak To Me, którego tytuł może się kojarzyć (a niektórym skojarzy się automatycznie) z wariacją na temat efektów dźwiękowych otwierającą słynne Dark Side of the Moon, tyle że tym razem chodzi przynajmniej naprawdę o to, co w tytule.
Zaumne ma już na koncie podobne działania, choćby na poprzednim wydawnictwie dla labela Magia, które doczekało się ciekawej analizy i rozmowy na blogu Kultura Staroci (linkuję i gorąco polecam). To, co robi teraz, jest bardzo czyste i eleganckie, a cała dodana do wokalnych sampli, bardzo minimalistyczna muzyczna rama wydaje mi się idealnie dopasowana – stwarza kontekst przejrzysty i nienachalny. Oczywiście najważniejszym tworzywem jest ambient. Jeśli pojawia się regularny beat, wydaje się na tyle lekki, by nie zniszczyć intymnej atmosfery. Udaje się też zachować przestrzeń, która jest w tej sytuacji bardzo ważna (do tego stopnia, że – jeśli się uprzeć – można usłyszeć niedostatki mikrofonów nagrywających oryginalnie te internetowe głosy). Tytułowe emo autor traktuje serio, ale dub jest dla mnie pojęciem bardzo umownym. Nie spodziewajcie się schodzenia na poziom poddźwięków. Miło wiedzieć, że lekko psychodeliczną aurę wyjścia ze świata, w którym aktualnie jesteśmy, można osiągnąć bez walenia kłonicą po głowie. Pomocne będą za to słuchawki.
Siedem krótkich utworów z Emo dub i nieco dłuższy remix Friends to nie jest materiał niosący pretensje do jakichś nagród rocznych, ale wciąga natychmiast i przenosi do świata, w którym opowiadanie o czyimś zmęczeniu (MFW Tired – z dołączanym do zdjęć internetowym skrótem MFW – „My Face When…”) może być przez chwilę najpotrzebniejszą rzeczą. Żeby tak wrócić do punktu wyjścia dzisiejszej notki, związanego z odpowiadaniem na ludzkie potrzeby. A żeby jeszcze na koniec wrócić do tej futbolowej osi dzisiejszego dnia – zwróćcie uwagę na ten piękny hashtagowy skrót informacji dotyczących meczu: POLSEN. Przecież to jak hasło polskiej szkoły marzeń sennych.
ZAUMNE Emo dub, Czaszka (rec.) 2018, 7/10
Komentarze
Tak się zasugerowałem poprzednim wpisem, że autentycznie podczas meczu Polska-Senegal
czułem w polskiej drużynie toporny rytm discopolo i wyrafinowaną jak u Ndaggi polirytmię w grze drużyny senegalskiej. Rytmy jakich słuchamy mają wpływ na to jak się ruszamy. 🙂