Widmo piątku zawisło nad Polską
To dość pracowity premierowy piątek, kiedy część słuchaczy ekscytować się będzie nową muzyką (Jona Hopkinsa, Venetian Snares z Danielem Lanois, GNOD, Iceage, Belly itd.), podczas gdy druga grupa przebijać się będzie przez gęstą momentami jak książka telefoniczna, ale jak zwykle ciekawie przełożoną na polski przez Filipa Łobodzińskiego książkę Simona Reynoldsa Retromania. Mamy dzięki niej nowy polski odpowiednik hauntology – po podrzuconej przez Olgę Drendę duchologii przyszedł czas na zaproponowaną przez Łobodzińskiego widmontologię [tu edit: była już u Andrzeja Marca, dzięki dla ŁŁ]. Dlaczego to ważne? Bo przez siedem lat od oryginalnego wydania tezy Reynoldsa są wprawdzie oczywistą oczywistością, ale za to dalej tkwimy w tym samym miejscu, bawiąc się przeszłością w różnych jej wymiarach. Widmo dawnych gatunków dalej wisi nad nami, jak wisiało. A my dalej się z tego cieszymy. Taka homeoekstaza, żeby zaproponować Reynoldsowi nowe pojęcie. Rynek muzyczny przez ostatnich siedem lat miał do zaproponowania mniej naprawdę nowych zjawisk niż przez poprzednich siedem. Ariel Pink – jeden z bohaterów Retromanii – ze stosunkowo świeżej postaci stał się przez ten czas gwiazdą nostalgicznych nurtów sceny alternatywnej – jednym z głównych nazwisk na afiszu Off Festivalu.
Ale ten piątek w premierach zdominowali dwaj inni muzycy.
Osiem lat temu nagrywali wspólnie, trochę w układzie uczeń-mistrz, dziś tego samego dnia ukazują się ich nowe płyty. Singularity JONA HOPKINSA to superprodukcja z wizją przyszłości, rozwoju – tak by przynajmniej sugerował tytuł. „Osobliwość” oznacza skokowy przełom w rozwoju technologii, swoistą rewolucję. Ale w brzmieniu albumu, wykorzystującego przeróżne znane triki współczesnej muzyki klubowej i ambientu, nie widać rewolucyjnych zapędów, nowej jakości. Kolejny album Hopkinsa to superprodukcja o wypolerowanym, ładnym, robiącym duże wrażenie brzmieniu. Tyle tylko, że choć takiego na przykład 10-minutowego Everything Connected słucha się z podziwem, to na poziomie kompozycji i nowatorskich rozwiązań jest dość mizernie. Wprawdzie są momenty – choćby utwór Feel First Life – gdy Anglik wydaje się zgłaszać akces do środowiska modern classical, to jednak najlepiej jest ciągle tam, gdzie występuje jako wrażliwy i utalentowany twórca ambient – dowodem tego jest brzmieniowa feeria C O S M. Nie na darmo jednym z pierwszych testerów talentu Hopkinsa był BRIAN ENO, który – jak już zaznaczyłem – też wydał dziś nową płytę. Choć w dużej części z archiwalnym, tyle że dotąd niepublikowanym materiałem, bo sześcio- (CD) lub dziewięciopłytowy (LP) kolos Eno Music For Installations zbiera jego niewydane dotąd utwory do różnych przedsięwzięć o charakterze galeryjnym, które tworzył od 1986 roku do dziś. Boję się, że na zakup okazale prezentującej się całości nie starczy mi ani pieniędzy, ani determinacji, ale fragmenty, które mogłem przesłuchać, świadczą o tym, że uczeń niekoniecznie od razu przerósł mistrza. I jeszcze na marginesie: Leo Abrahams, gitarzysta, który współpracował z Eno i Hopkinsem przy albumie Small Craft on a Milk Sea, gra na płycie Singularity.
Na tle superprodukcji Hopkinsa wielkie wrażenie robi duet Aarona Funka, czyli VENETIAN SNARES, z DANIELEM LANOIS. Obaj z Kanady, ale różnica wieku spora, a estetyki – jeszcze większa. Z jednej strony spec od breakcore’u, skrajnie połamanych rytmów, z drugiej – człowiek, który najlepiej czuje się w raczej płynnej, a na pewno nie poszarpanej rytmicznie sferze między rockiem a ambientem. W dodatku na tej krótkiej, 33-minutowej płycie nie słychać, by którykolwiek szczególnie ustępował drugiemu. To jak starcie krainy łagodności, natury i zadumy z szaleństwem świata technologii, robotów, syntezy. Lanois tworzy z pomocą elektrycznej gitary hawajskiej spotęgowane pogłosami pejzaże dźwiękowe, a Funk przedziera się przez nie młotem pneumatycznym generowanych na automacie breaków. Momentami splatają się w sposób metafizyczny – tak jest w United P92 (nomen omen), a później we frenetycznym, drill’n’bassowym Mothors Pressroll P131 i magicznie spójnym Night MXCMPV1 P74. Myślę, że podobny, porównywalny wymiar miałaby tylko współpraca Roberta Frippa z Autechre, a informacje, że Lanois był wcześniej fanem Funka i że nad płytą pracowali od paru lat, tylko dodaje pikanterii przedsięwzięciu, któremu już i bez tego ognia nie brakuje.
Równie dużo ognia niesie kaseta formacji LOUNGE RYSZARDS zatytułowana futurologicznie Polish Jazz vol. 420. Momentami to sam ogień, dzika kolektywna improwizacja ubarwiana nieartykułowanymi okrzykami (choćby w Na żywo w Pardon To Tu), wsparta ironicznym wstępem (cyt. Biegłość posługiwania się jazzowym idiomem pozwala im na odważniejsze eksperymenty, jednak z poszanowaniem dla klasycznych form i kanonów) i czarnym humorem (Gramy dla Ryśka R.), zupełnie ignorująca pytania o to, czym jest jazz. Może i słusznie, głupich odpowiedzi się namnożyło, a i tak żadna z nich nie pozwala skutecznie sprzedać płyty jazzowej. Można więc spokojnie podłożyć pod gatunek bombę sprzężeń (Śmierć 2) na modłę noise’ową albo metalową. Nie ma żadnej wątpliwości, że tych swobodnych i przekornych muzyków z tendencją do sarkazmu krytyka ich dzieła może tylko rozbawić, więc zostawię to ledwie z cieniem komentarza – przesłuchałem z zainteresowaniem dwukrotnie, moje życie nie nabrało z tego powodu nowego sensu, ale niejednokrotnie dobrze się bawiłem. Najlepiej przy tym utworze z Pardon oraz w przedostatnim na płycie Mój kolega gruw. Na poprawę nastroju mieliśmy Mitchów, od jakiegoś czasu mamy jeszcze Ryszardów. Nie wiem, czy doczekam się 419. odcinka Polish Jazz, ale prawdopodobnie umrę próbując.
Z zagranicznych okolic jazzu miałem okazję posłuchać z wyprzedzeniem płyty Perfectly Unhappy firmowanej przez ESPEN ERIKSEN TRIO WITH ANDY SHEPPARD. Może nie jest to rzecz perfekcyjnie unieszczęśliwiająca, ale dla mnie idealnie nijaka. Brytyjski saksofonista, perfekcyjny technicznie, przenosi skandynawskie trio na bezdroża jazzowego easy listening. Wytwórnia Rune Grammofon przyzwyczaiła nas do czegoś więcej. Zdecydowanie wolę od tego wydawnictwa kolejny album RIVERLOAM TRIO, czyli Mikołaja Trzaski z brytyjskimi kolegami Olie’em Brice’em i Markiem Sandersem. Zaczynali od przyglądania się wspólnej przeszłości, piosenkom śpiewanym przez ich babcie, z wątkami żydowskimi – dzisiaj zeszły one już na dalszy plan tej przygody, a nagrany w zeszłym roku koncert z krakowskiej Alchemii (Live at the Alchemia) to pełna wrażliwości i emocjonalnej głębi improwizacja nagrana dobrego dnia przez świetnie rozumiejących się muzyków.
Niezawodny w dziedzinie nowych pomysłów jest JAN JELINEK. Niemiecki artysta dźwiękowy miewa chwile słabości, ale nie nudy – i również na płycie Zwischen się nie powtarza. Tym razem wykorzystuje wszystko to, co wydobywamy z siebie pomiędzy słowami, gdy już dźwięk płynie, tylko usta go odpowiednio nie modulują. Słowem: yyy i okolice. Bohaterowie zacinają się i zatykają. Kolaże z wyciętych z rozmów znanych ludzi (m.in. John Cage, Slavoj Žižek, Joseph Beuys, Lady Gaga, Karlheinz Stockhausen, Marcel Duchamp, Yoko Ono) wokalnych brudów sterują tu również syntezatorem, generując dodatkowe dźwięki w każdym z 12 krótkich fragmentów – najciekawiej brzmi to chyba w utworze poświęconym Žižkowi. Rzecz jest płytową, ograniczoną mocno wersją słuchowiska pod tym samym tytułem (Zwischen to po niemiecku Pomiędzy), które zamówiło u Jelinka radio SWR2. Długie tytuły w rodzaju Karlheinz Stockhausen, Which Difficulties Are Involved In Conserving Electronic Music On Magnetic Tape? mają odzwierciedlać oryginalnie zadane pytania, choć zdarzyło mi się wychwycić kilka zadziwiających szczegółów – na przykład zdecydowanie polskie „czy” pojawiające się już w pierwszym utworze poświęconym Alice Schwarzer. W sumie bardziej ciekawe niż atrakcyjne, ale taki urok eksperymentu.
Muzykę YONATANA GATA można z powodzeniem klasyfikować jako nieklasyfikowalną. Bo trzeba zaznaczyć, że człowiek znany u nas w pierwszej kolejności jako gitarzysta pamiętnej formacji Monotonix – gości jednego z mysłowickich Off Festivali – nie zajmuje się na solowych płytach czymś tak oczywistym jak muzyka tamtej formacji. Ludowe wokale, dalekowschodnie skale czy fragmenty nagrań terenowych Alana Lomaxa sąsiadują tu z hipisowskimi, snującymi się jamami albo z punkowymi, pełnym zacięcia krótkimi formami – w każdej postaci ma to jednak w sobie sporo ducha Beefhearta/Zappy, a zostajemy z poczuciem lekkiego oszołomienia i kompletnej dezorientacji, a do tego chaotycznej wędrówki po gatunkach w stylu Animal Collective. Jeśli gdziekolwiek znaleźć można odpowiedź na eklektyczną mieszankę stylistyk retro, jaką funduje słuchaczom Gat, to pewnie na kartach Retromanii Simona Reynoldsa – książki, która po latach doczekała się w końcu polskiego tłumaczenia. Bardzo dobrze. Czas też odpowiedni – książka Reynoldsa jako zestaw tez sprzed siedmiu lat jest już sama w sobie powrotem do przeszłości.
Ocenić mogę dziś to, co parokrotnie przesłuchałem, a zatem:
ESPEN ERIKSEN TRIO WITH ANDY SHEPPARD Perfectly Unhappy, Rune Grammofon 2018, 5/10
YONATAN GAT Universalists, Joyful Noise/Tak:til 2018, 7/10
JON HOPKINS Singularity, Domino 2018, 6/10
JAN JELINEK Zwischen, Faitiche 2018, 6-7/10
LOUNGE RYSZARDS Polish Jazz vol. 420, Szara Reneta 2018, 7/10
RIVERLOAM TRIO Live at the Alchemia, Kilogram 2018, 7-8/10
VENETIAN SNARES x DANIEL LANOIS Venetian Snares x Daniel Lanois, Timesig/Planet Mu 2018, 8/10
Ukazały się w tym tygodniu:
[3.05] Adōnis Wiosenna ofensywa nie trwa dłużej niż do letnich wakacji, Trzy Szóstki EP DL (1/3 składu grupy Panowie)
Belly Dove, Belly
Ben LaMar Gay Downtown Castles Can Never Block The Sun, International Anthem
Ben McElroy The Word Cricket Made Her Happy, Eilean
Boli Group N.P.D.S., Posh Isolation
Brian Eno Music for Installations, Universal
[1.05] Chris Forsyth & The Solar Motel Band Rare Dreams: Solar Live 2.27.18
Cut Worms Hollow Ground, Jagjaguwar
Damien Jurado The Horizon Just Laughed, Secretly Canadian
Daniel Blumberg Minus, Mute
Dinosaur Wonder Trial, Edition
DJ Koze Knock Knock, Pampa
Eleanor Friedberger Rebound French, Kiss
Espen Eriksen Trio with Andy Sheppard Perfectly Unhappy, Rune Grammofon
Filho da Mãe Água-Má, Lovers & Lollypops
G.Rag / Zelig Implosion Deluxxe Schöner Warten, Gutfeeling
Gaz Coombes World’s Strongest Man, Hot Fruit
GNOD Chapel Perilous, Rocket
Hailey Tuck Junk, Sony
Heikki Ruokangas & Henrik Hako-Rita Mono & Dialogues, Eclipse
Iceage Beyondless, Matador CD, LP
Insahn Amr, Universal
Jah Wobble & Momo Maghrebi jazz, Jah Wobble
Jan Jelinek Zwischen, Faitiche
Jessica Risker I See You Among the Stars, Western Vinyl
Joe Armon-Jones Starting Today, Brownswood
Jon Hopkins Singularity, Domino CD, LP
Kronos Quartet & Michael Gordon Clouded Yellow, Cantaloupe
Lake Street Dive Free Yourself Up, Nonesuch
Leon Bridges Good Thing, Columbia
Liz Phair Girly-Sound To Guyville: The 25th Anniversary Box Set, Matador box, arch.
[1.05] Lounge Ryszards Polish Jazz vol.420, Szara Reneta MC, DL
Lucrecia Dalt Anticlines RVNG Intl
Mary Chapin Carpenter Sometimes Just the Sky, Thirty Tigers
Nick Cave & Warren Ellis Kings OST, Warner
Nik Bartsch’s Ronin Awase ECM
Orkiestra PR i TV w Łodzi dyryguje Henryk Debich String Beat Warner LP, reed.
Parlor Walls EXO, Northern Spy
Plan B Heaven Before All Hell Breaks Loose, Warner
Ragnar Johnson Crying Bamboos: Ceremonial Flute Music from New Guinea: Madang, Ideological Organ
[1.05] Riverloam Trio (Mikołaj Trzaska/Olie Brice/Mark Sanders) Live at the Alchemia, Kilogram CD
Shakey Graves Can’t Wake Up, Dualtone
Steve Tibbets Steve Tibbetts [HD 88.2 K / 24 bit], Cuneiform reed.
Tuomas Paukku Scription Tuomas Paukku Scription, Eclipse
[1.05] Twilight (feat. Thurston Moore) Trident Death Rattle EP
Venetian Snares x Daniel Lanois Venetian Snares x Daniel Lanois Timesig/Planet Mu
Vive La Void Vive La Void, Sacred Bones
Xu Whisper My World, Eilean
Yonatan Gat Universalists, Tak:til/Glitterbeat
[daty inne niż 4.05 zaznaczyłem w nawiasach kwadratowych]
Komentarze
Ciekawy jestem co Pan sądzi, czy też będzie sądzić o nowej płycie DJa Koze – a może to w ogóle nie Pana klimaty? Pozdrawiam!
@Jacek Zapart –> Postaram się coś napisać, choć tu akurat kompetentnych (bardziej ode mnie) oceniających nie brakuje. 🙂
Jak na 5 lat czekania to się Jon niezbyt wysilił. Album jest super nagrany, super skomponowany, będzie się podobał wielu osobom, ale nie sposób uchwycić tych 5 lat dystansu od Immunity. Będzie się sprawdzał na letnich festiwalach. Fani nieinwazyjnej elektroniki, która nie denerwuje żadnym dźwiękiem, brzmieniem i nastrojem będą zadowoleni, ale JH zmierza tą samą drogą, którą wcześniej przerabiał Moderat. Wydali 1 płytę, świetną, a po niej 2 następne złożone z tego co najbardziej podobało się ludziom na pierwszej.
Dobra płyta, w niczym nie przeszkadza.
Wczoraj opisałem „Universalists” Yonatana Gata, jak dla mnie to jednak z najciekawszych płyt tego roku: http://www.nowamuzyka.pl/2018/05/06/nowosci-z-glitterbeat-2/
a propos Jelinka: ja rozumiem, że to jest płytowa wersja słuchowiska, ale „Zwischen” to jakieś nieporozumienie. stękanie na tle przypadkowych dźwięków to jeszcze nie sztuka. i piszę to jako fan wytwórni Raster-Noton. przypominam, że mowa o człowieku, który dał światu takie arcydzieło jak „Loop-finding-jazz-records”. 3/10 i to tylko z sympatii dla pana Jana.