Teoria o wyższości dobrego electro nad wszystkim innym (Off Festival)
Żeby moc tego stwierdzenia była odpowiednio duża, powiem od razu: nie ma lepszej muzyki do zabawy niż electro w okolicach roku 1984. Po prostu nie. Możecie machać house’ami, disco czy tangiem, ale nie zrobi to na mnie większego wrażenia: nic się nie umywa do dobrego electro z prostym rytmem automatu TR-808 i breakdance’em w tle. Moja największa guilty pleasure to od 33 lat dokładnie to samo, czyli Street Dance, upopowiony według ówczesnych standardów kawałek electro efemerycznego zespołu Break Machine, komercyjnego, będącego odpowiedzią dużej wytwórni na spontaniczny ruch uliczny – a w Polsce pokazywany w „Wideotece”. Utwierdziłem się w tym podczas ostatniego Sylwestra, zauważając przy okazji, że dalej nie potrafię zakręcić takiego wiatraka jak bohaterowie piosenki. I dlatego tak bardzo cieszę się w tym momencie, wiedząc już, że gościem tegorocznego Off Festivalu będzie The Egyptian Lover.
Egypt, Egypt – jeden z kilku największych hitów Grega Broussarda – dziś wygląda i brzmi wprawdzie nieco mniej efektownie niż w roku 1984, ale dalej jest uniwersalnym podkładem dla breakdancerów, którzy ćwiczą przy nim techniki poppingu. A jego twórca zakonserwował się w tamtych czasach muzycznie – o czym świadczy nawet to, że jego ostatni album sprzed trzech lat nosi tytuł 1984 i brzmieniowo praktycznie nie różni się od albumów z epoki. Automat, rytmiczna kalka Kraftwerku przypudrowana nieco na modłę orientalną, bliski, kosmiczny pogłos i przetworzone wokale. Dlatego cieszę się, że go zobaczę – choć pewnie w ostatecznym programie wyląduje nad ranem i trzeba będzie sobie zamiast tego puścić płytę do snu. Można sobie nawet odtworzyć bezpośrednio z automatu, bo wypuścili niedawno na rynek współczesną, dość przystępną cenowo wersję TR-ki.
The Egyptian Lover nie był zapewne nawet najlepszym z wykonawców electro z tamtej epoki, której zresztą najlepiej słuchać z kompilacji typu Street Jams, a nie albumów autorskich. Ale cała reszta konkurencji wydaje się znacznie bardziej efemeryczna – on postawił na konsekwencję. Także dlatego stare i nowe nagrania są do siebie tak bardzo podobne.
Dzisiejsze ogłoszenia obejmują również innych wykonawców gwarantujących dobrą zabawę. Jest Turbonegro, świetny norweski zespół punkowo-metalowy, no i raperka Big Freedia (opis zarzuci nas bangerami, od których skacze tętno, włos się jeży i parują okulary mógłby się odnosić do Broussarda), ale też – już bardziej refleksyjna – Aldous Harding, jedna z muzycznych gwiazd roku 2017. Dołączają do dotychczas ogłoszonej obsady Off Festivalu, o której jeszcze nie miałem okazji wspominać: formacji Grizzly Bear, Johna Mausa oraz Clap Your Hands Say Yeah, którzy wystąpią z programem albumu Some Loud Thunder. Impreza w tym roku od 3 do 5 sierpnia, kolejne odliczanie trwa i co jakiś czas będę dorzucać nowe informacje. Resztę proszę sobie sprawdzić we własnym zakresie, ja idę szukać dobrego electro, czyli trójkątnego (dziwne, ale prawda) winyla z Egypt, Egypt.
Komentarze
Break Machine! Wreszcie wiem jak to się nazywało
temat egipski, czyli grupa szwedzka BLUE FOR TWO
„Like an Egyptian”,
https://www.youtube.com/watch?v=TI6w8_9RkSM
na klawiszach Henryk Lipp (ur.1955, w Warszawie), muzyk, producent (studio Music A Matic); z kolei Turbonegro (N), czyli „deathpunk” z kompozycjami…”I got erection”,”All my friends are dead” – nieco oslabiona bez obecnosci nr 1: Hank von Helvete /czyli Hank z Piekiel