Kogo słuchałby rząd, gdyby nie słuchał tego, kogo słucha?
Zauważyłem, że hasło „rząd” – poza nazwiskami Kaczyński, Szydło i Macierewicz – klika się na blogach „Polityki” ponadprzeciętnie. Zauważyłem również, że moja macierzysta redakcja też przywiązuje do nich wszystkich całkiem dużą wagę. Nie wiem, czego tam sobie słuchają ci nasi ludzie władzy, ale jest to na swój sposób fascynujące (sam się zastanawiałem tutaj), bo władza w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat nie była jeszcze tak zainteresowana władzą samą w sobie. I jest w tym coś hipnotyzującego. Ale mam dla nich coś, co nadaje się na ścieżkę dźwiękową ich ulubionego zajęcia – tak jak taksówkarze mają swoją, albo bankierzy, albo gangi. Płyta wakacji dla naszej władzy – tak mocno ostatnio zainteresowanej kulturą niemiecką, a zarazem tak mocno zanurzonej w polityce historycznej – to Also Sprach Zarathustra grupy Laibach.
Nie ma w tym nawet odrobiny drwiny. Muzyka do spektaklu teatralnego na motywach Tako rzecze Zaratustra Friedricha Nietzschego, którą skomponował prowokacyjny i od zawsze ogrywający w sposób niejednoznaczny niuanse potęgi i władzy słoweński zespół Laibach, nadaje się do tego, by ilustrować nią polską politykę zagraniczną, „ekologiczną”, nasze reformy sądów i oświaty, rządowy stosunek do uchodźców i konflikty na arenie europejskiej. A już szczególnie wiadomości telewizyjne. Możecie tę dość pompatyczną muzykę tła puścić zamiast fonii TVP Info i właściwie jej nie wyłączać. Możecie podłączyć pod orędzie pani premier, które było tak mocne i władcze, że wyparło z najlepszego czasu antenowego orędzie prezydenckie. Popatrzcie tylko, jak wielkie żywioły władzy zderzają się na naszych oczach i uszach. Jak u Nietzschego: Zbyt wielkie było napięcie mojej chmury: między jednym a drugim uśmiechem błyskawicy chcę popłoch gradobicia cisnąć na doliny. Potężnie dźwignie się ma pierś, burzą swą zadmie potężnie ponad górami: ulgę jej to przyniesie. Złowieszcze kotły i elektroniczna pulsacja w muzyce Laibacha to idealny soundtrack. No, a skoro już jesteśmy przy burzy – może tylko wjazd ministra Macierewicza na tereny wsi Rytel nie nadawałby się do zilustrowania Laibachem.
Zaraz, zaraz, ten ostatni byłby po zilustrowaniu muzyką Laibach – oddającą klimat dzieła Nietzschego będącego w pewnej mierze prowokacją – absurdalnie wręcz śmieszny. I to jest niezły test dla Słoweńców: muzyka z Also Sprach Zarathustra to naprawdę, zgodnie z tym, co w paru miejscach już pisali, najlepszy materiał Laibacha od lat. Może byli śmiertelnie poważni w odgrywaniu piosenek na rocznicę powstania warszawskiego, kto ich tam wie, ale tutaj widać, że przesadzają – wydłużają, celebrują, powoli deklamują frazy, czekają na wybrzmienie, jak gdyby chcieli swojej macierzystej, industrialno-nowofalowej estetyce nadać tempo i charakter doom metalu. A jednocześnie zachowują pełną pompę i orkiestrowy rozmach, jak w centralnym dla płyty i chyba najdoskonalszym utworze Von Gipfel zu Gipfel (mój drugi ulubiony fragment to znacznie delikatniejszy Als Geist). Do tego słowa Nietzschego: Społeczność ludzka: próbą jest ona i doświadczaniem, tako ja pouczam — długim poszukiwaniem: szuka ona rozkazodawcy! — próbą, o bracia moi! Nie zaś „umową”. Złamcież mi, złamcie to słowo miękkich serc i dusz połowicznych!
I samochód ministra zakopany w błocie. Nie potrafię tego zgrać w jeden klip, ale opowiedzieć mogę. Jednak jest w tym zderzeniu coś perfidnie Laibachowskiego. Bo niewiele jest sposobów na obnażenie pustki dążenia do władzy tak dobrych jak skorzystanie ze ścieżki dźwiękowej Laibacha.
Oczywiście sam materiał, który w wersji scenicznej (spektaklu nie widziałem) ilustrował słoweński kolektyw, wykracza zapewne dalece poza tak sprymitywizowaną myśl. Człowiek jest mostem, a nie celem: sławiącym swe szczęście za to południe i wieczór, jako że to jest droga ku nowym jutrzniom – pisze niemiecki filozof w swojej opowieści o nadczłowieku, która dała pożywkę nie tylko paru ideologiom, ale i prądom naukowym czy popkulturalnym. I te słowa wprost cytuje Milan Fras. Do wtóru dźwięków oddających suspens godny gigantycznej armii, która nie potrafi ruszyć z miejsca. A zamyka opowieść ociekającym melancholią Vor Sonnen-Aufgang z wokalem Miny Spiler, a później skontrastowaną z tą piosenką siedmiominutową industrialną kanonadą.
Traktujcie to wszystko, proszę bardzo, jako wyraz mojego uznania dla kunsztu Słoweńców, których zdarzało mi się ostatnio niejednokrotnie krytykować. Jako opowieść o sile muzyki. Możecie sobie wytłumaczyć, że polityków rzuciłem jako tzw. clickbait, a pytanie w tytule było czysto retoryczne. Bo przecież wiadomo, kogo słucha rząd. I nie jest to wykonawca muzyczny.
LAIBACH Also Sprach Zarathustra, Mute 2017, 7/10
PS Fragmenty Tako rzecze Zaratustra w przekładzie Wacława Berenta.
Komentarze
Naprawdę Bartku ten badziew oceniłeś tak wysoko? Przecież to jest najnormalniejszy w świecie kicz. Nawet Lady Gaga nie jest tak przerysowana, jak oni.
na niedzielny wieczor
______
Carlos Santana i….Quinn Sullivan (uczen Buddy Guy´a) – tu gra na Fenderze Strato
https://www.youtube.com/watch?v=9drdY6ftlUc
@Rafał KOCHAN –> Ale przynajmniej tu mam (niemal) pewność, że chcieli przerysowywać. Poza tym miło mnie zaskoczyli po latach słabszych nagrań.
…..
a tutaj Quinn Sullivan (ur. 1999) z roku 2007 w show Ellen DeGeneres
„wunderkind”
https://www.youtube.com/watch?v=zszSbaAJ6W0
Bartek Chaciński
20 sierpnia o godz. 21:10 1154994
Może i chcieli, ale mam co do tego pewne wątpliwości. Czemu miałby służyć ten kicz w kontekście „powagi” ideologicznej, którą nam zaserwowali? Nie klei się to kupy. Oni zawsze byli strasznie poważni, tyle że w latach 1980-1984 miało to jakiś jeszcze faktyczny sens i było skorelowane z muzyką, która była wówczas w ich wykonaniu rzeczywiście ciekawa i odkrywcza…. W mojej ocenie ich twórczość, cały wizerunek, jest strasznie toporny, pusty i w efekcie obciachowy.