Tydzień mocnych płyt: Jutro było wczoraj
Zacząłem rzeczywiście wczoraj: od elektronicznej muzyki o filmowym potencjale. Za parę dni premiera płyty S U R V I V E, czyli duetu, który stworzył muzykę do Strange Things, a już do kupienia niezły – i dość różnorodny – soundtrack Mac Quayle’a z serialu Mr. Robot. Co łączy te wszystkie nowe ścieżki dźwiękowe? Na pewno inspiracje muzyką Johna Carpentera, który w latach 70. wypracował pewien model pracy z muzyką elektroniczną w filmie, na pewno Vangelis (wydał właśnie nowy album – Rosetta), Tangerine Dream i inni. Kto jest dziś liderem tego zjawiska? Moim zdaniem Pye Corner Audio, inaczej Head Technician, prywatnie Martin Jenkins. Nie wszyscy pewnie kojarzą nazwisko i pseudonim, dużych nakładów nie sprzedaje, ale jakość wszystkiego, co robi, jest piorunująca.
Pye Corner Audio lekko wyprzedził całą tę falę zainteresowania minimalistyczną elektroniką ubraną w pełne suspensu i zwykle niezbyt długie formy. Przyszedł do muzyki elektronicznej od strony biblioteki, czyli poprzez tzw. library music, którą ewidentnie zafascynowany był przez lata. Obie duże płyty – także tę nową – wydał zresztą dla wytwórni Ghost Box. Jego dyskografię uzupełnia jednak wiele singli i EP-ek, a do tego kilka kompilacji ze starszym materiałem (seria Black Mill Tapes). Od bardzo prostych, ale trafionych brzmieniowo motywów, zwykle mrocznych i przesyconych atmosferą SF (czasem – jak na debiucie dla Ghost Box – wprost do niej nawiązujących poprzez cytaty z Arthura Clarke’a i Ursuli Le Guin), od sennego błądzenia w okolicach Boards of Canada, przeszedł do bardzo ciekawych prób z techno – zresztą regularnie do dziś wychodzą jego małe płyty o charakterze bardziej nostalgicznym, zanurzonym w przeszłości, i bardziej futurystycznym, zaglądającym nieśmiało na parkiet. Drugi długogrający album Stasis, który się właśnie ukazał, sprzedaje się równie szybko co poprzednie (wydawane zwykle w limitowanych nakładach i w efektownej winylowej formie) wydawnictwa PCA, ale jest już trochę czym innym. Czy raczej – o wszystkim po trochu.
Jenkins pokazuje się tu jako człowiek, który posłuchał współczesnej muzyki filmowej i próbuje zrobić ciekawiej to, czym się na co dzień zajmują Mac Quayle, S U R V I V E czy Cliff Martinez. Brzmieniowo zagląda na podobne terytoria, ale jak zwykle opakowuje to brzmienie w znacznie bardziej klarowną – po staroświecku – strukturę. Pokazuje jedno z najciekawszych swoich nagrań w ogóle, nawiązujące do Kraftwerk wokoderowe Lost Ways, które dla całej nowej fali syntezatorowej mogłoby być hymnem, oraz świetny Autonomization, który przynosi – mam wrażenie – dźwięki automatu perkusyjnego podobnego do tego używanego na Floodland przez Andrew Eldritcha (Sisters of Mercy). Udało mi się ustalić, że to Yamaha RX 5 robiła wtedy za Doktora Avalanche w zespole. To nie byłby zresztą pierwszy instrument vintage, jakiego używał Jenkins.
At the Heart of Stasis to z kolei coś w rodzaju soundtracku z B-klasowego filmu akcji z lat 80. w wersji poprawionej. Czyli klasyczny kierunek u młodszych (taki zupełnie młody to brytyjczyk już nie jest) producentów elektroniki. W Ganzfeld Attack Jenkins wchodzi na terytorium techno. Zaraz potem odnajduje się doskonale w formule delikatniejszej (A Chance?), ale zawsze pozbawionej słodyczy, która niestety wylewa się dziś z nagrań klasyków (w tym Vangelisa na nowej płycie). Za to do Carpentera z jego sposobem budowania napięcia nawiązującej świetnie parokrotnie (np. Pulse Threshold). Pye Corner Audio urzeka na tle innych dopracowaniem kompozycji, a zarazem samą dźwiękową charakterystyką utworów, które zawsze brzmią nieco retro. Być może to jest dziś uniwersalna metoda na granie muzyki elektronicznej: to, co nowoczesne, postarzać. W końcu nie od dziś wiadomo, że lepsze wizje jutra były wczoraj.
W każdym razie większej porcji muzyki Pye Corner Audio – i z nowej płyty, i z tych starszych – można oczekiwać nocą z dziś na jutro w radiowej Trójce, w ramach 202. wydania HCH.
PYE CORNER AUDIO Stasis, Ghost Box 2016, 8/10
Komentarze
Jest całkiem sporo takich fajnych retro-synth projektów Umberto, Unit Black Flight, bardzo fajna płyta wydana kilka lat temu Sand Circles – Motor City, ale to właśnie Jenkins ma to „coś”, czego kompletnie nie potrafię zidentyfikować i ubrać w słowa, co czyni jego muzykę interesującą. Same single, często dwuutworowe, jak The Black Mist, czy Stars Shine Like Eyes zawierają takie perełki, których nie potrafię znaleźć na innych wydawnictwach z tych rejonów. Niby nic nowego, ale przyciąga z poważną siłą.
Cały czas liczę, że załapię się na repress w listopadzie. Gdzieś czytałem, że płyta ukazała się w nakładzie 1000 egzemplarzy i rozeszła się momentalnie. Trochę byłem zaskoczony tą popularnością. 1000 to bardzo dużo jak na dzisiejsze standardy. Być może nie najlepsza płyta tego roku, ale z pewnością jedna z moich ulubionych.
Mało kto też zauważył jednego z pierwszych przedstawicieli tej nowej mody. Dla mnie to top 3 albumów 2012 roku – Chrome Canyon „Elemental Themes” (Stones Throw STH2303). Ten album to w zasadzie cytaty ze wszystkich powyższych (Carpenter, Tangerine Dream, Moroder), ale tak świeżo i twórczo nie zrobił tego później nikt.
Próbka: https://www.youtube.com/watch?v=16As-IqKSuQ
Gdyby album ukazał się 3-4 lata później, mógłby namieszać, a tak przeszedł niezauważony. Warty uwagi jest też mixtape skompilowany przez niego dla Stones Throw o znamiennym tytule „OST”. A tam: Wendy Carlos, Carpenter, Tangerine Dream, Moroder i to jeszcze zanim Daft Punk przypomniał światu Morodera. Tu pełna tracklista: https://www.stonesthrow.com/news/2012/12/stones-throw-podcast-78
Dziękuję za oba komentarze. Zaraz sobie uzupełnię Chrome Canyon. A co do Stones Throw, to mają swój bardzo duży udział w rozruszaniu tej sfery za sprawą kompilacji „The Minimal Wave Tapes” – od 2009 r.
post metal band (S)
CULT of LUNA z „nowym” nabytkiem JULIE CHRISTMAS ( ex Made out of Babies)
z koncept-albumem „Mariner”+ listopadowe Europa tournee /Lausanne, Leeds, Kortrijk-Belgia, Aten)
https://www.youtube.com/watch?v=ZdGlx2pm6W8