Orkiestry człowieka orkiestry

Dość niespodziewanie mój muzyczny tydzień, który należał do Mabe Fratti, zaczął w pewnym momencie upływać pod znakiem Chrisa Corsano. Multiinstrumentalisty, przede wszystkim perkusisty, zatem bohatera drugiego planu, choć słynącego także z wychodzenia na plan pierwszy. I wydana właśnie płyta The Key (Became the Important Thing [and Then Just Faded Away]) momentami do tej koncertowej stylistyki solowych setów nawiązuje. Słyszymy tu jednego z nielicznych muzyków, którzy zjednują sobie publiczność jazzową i metalową jednocześnie. I w obu tych środowiskach byliby w stanie uwodzić mainstream. Nienagannej technice towarzyszy bowiem u Corsano imponujące tempo, koncentracja, dyscyplina i przede wszystkim energia. Ale najbardziej zaskakuje na The Key praca nad formą. Niemal wszystkie partie instrumentów – także poza perkusją – nagrał tu sam, osiągając efekt pracy zespołowej. Co więcej, podtrzymuje tę iluzję przez sześć utworów, zarazem żonglując stylistykami. Bo zapowiadające płytę I Don’t Have Mission jest blisko współczesnej wersji krautrocka (trochę w stylu Ambarchiego w Ghosted), w Unlike An Empty Box autor bawi się afrykańskim groove’em, a kolejne The Full-Measure Head Down brzmi jak gdyby wypadło z programu jakiejś postpunkowej płyty z wczesnych lat 80. To, co mi tu imponuje, to zwartość, różnorodność. Rytmy są, owszem, hipnotyczne, ale na całym albumie nie ma nic jednostajnego. To płyta łatwa w odbiorze dla tych, którzy nie śledzą pilnie kariery Amerykanina jako improwizatora. 

Tak się jednak składa, że The Key ukazała się wręcz otoczona improwizatorskimi popisami Corsano. Tego samego dnia dostaliśmy album supergrupy Saccata Quartet, brudny, surowy, metaliczny i zgrzytliwy. Zupełnie inaczej pojmowana rola perkusji i inne brzmienie, jeśli wziąć pod uwagę sposób rejestrowania partii bębnów. Cztery utwory – z najdłuższym Uh Oh na czele – brzmią niczym nocne jam session na zawalonym rupieciami strychu. Niby brzmieniowo blisko nurtów dronowych i industrialnych, ale ma to energię raczej naturalnego kataklizmu niż katastrofy wywołanej przez człowieka, z mnóstwem markowanej przypadkowości – jak gdyby Nelsa Cline’a (gitara), Darin Gray (basista, często grywający z Jimem O’Rourkiem) i Glenna Kotche (perkusista, podobnie jak Cline znany m.in. z Wilco) razem z Corsano przewiewało w różne strony. Bez tego efektu mielibyśmy tu zresztą cały czas masę dźwiękową nie do strawienia w większej dawce, a tak – biegniemy rześko od kulminacji do kulminacji.   

Trzecia płyta ukazała się w kwietniu, dla mnie jest przede wszystkim okazją na ponowne spotkanie z jedną z bohaterek niedawnego hołdu dla Petera Brötzmanna w Pardon Tu Tu, saksofonistką Mette Rasmussen, ale skład jest w całości gwiazdorski – z Akirą Sakatą na drugim saksofonie i Jimem O’Rourkiem w roli gitarzysty. Dwa sety mocnego impro zebrane na dwóch stronach winyla zarejestrowano jeszcze w 2017 r. w tokijskim SuperDeluxe. I jest to pozycja dla amatorów takiego grania (jak zwykle wracam do starej zasady – impro potrzebuje bardziej kogoś na kształt komentatora sportowego niż recenzji muzycznych post factum), ale też oczywiście samego Corsano, który może skupia tu uwagę rzadziej niż na poprzednich dwóch płytach, za to pewnie i z elegancją dotrzymuje kroku reszcie.    

CHRIS CORSANO The Key (Became the Important Thing [and Then Just Faded Away]), Drag City 2024
SACCATA QUARTET Septendecim
, We Jazz 2024
RASMUSSEN / SAKATA / O’ROURKE / CORSANO Live at SuperDeluxe – Volume 1
, Trost 2024