Kiedyś tam
Na początek chciałbym się wyspowiadać: słuchając nowej płyty Dawno Temu rzadko w pełni koncentrowałem się na tej chwili, byłem tu i teraz. Choć temu zasadniczo ma służyć muzyka tworzona przez Agnieszkę Bykowską. Ale dziś trudno być tu i teraz dłużej niż pięć minut – może poza sytuacjami koncertu, siedzenia w poczekalni do lekarza albo wymuszonej długiej jazdy pociągiem. Zauważyłem zresztą, że i wtedy ludzie zajmują się głównie opisywaniem swoich wrażeń (na koncertach), swoich chorób (poczekalnia) lub swojej gehenny (to zazwyczaj zawartość postów o przygodach kolejowych), słowem: gdy mamy już te pięć minut, przełączamy się na media społecznościowe. Jest jeszcze jedna sytuacja, która historycznie – czyli głównie jednak dawno temu – miała służyć przełączaniu całych zbiorowości w tryb koncentracji na chwili. Nabożeństwa kościelne. Nie wiem, czy autorka Sacralii odnosi się do nich wprost, ale wyczytałbym je i tak między wierszami – czy raczej między długimi minutami tej powoli rozwijającej się muzyki – przypominając sobie doświadczenia nie tyle z religią, co z przestrzeniami, które wypełnia. A to często, jak pamiętam, przestrzeń do przełączenia się w tryb bezczynności i powolnej analizy wszystkiego, co się ostatnio wydarzyło albo ma wydarzyć. I ten tryb idle przy słuchaniu kompozycji z Sacralii pchnął mnie w stronę rozważań, że taka muzyka to przecież idealny wypełniacz wnętrz kościelnych, które na Zachodzie już dawno zaczęły pełnić częściowo funkcje instytucji kultury, a i w polskich warunkach są ostatnio trochę jakby mniej zatłoczone. Potrzebujemy świeckiej muzyki uduchowionej, a ta nieźle wypełnia tę definicję.
Poprzedni album Dawno Temu, wydany przez oficynę Jvdasz Iskariota, był ciekawym ćwiczeniem z ambientu, spiętym ogólną ideą zderzenia człowieka z korporacją. Zatem raczej świecki i raczej ogrywający pewną cechę pozwalającą odsunąć muzykę w tło i potraktować dość bezosobowo. Ten nowy – od pierwszego utworu, zdającego się pulsować ciepłym dźwięko-światłem Altar Illume – operuje na bardziej emocjonalnym poziomie. To bardziej dronowy minimalizm, opowieść snuta na długim czasie, niczym w nagraniach Aleksandry Słyż (melodia, brzmienie i rytm są dla każdego, ale już czasem w muzyce zajmują się najodważniejsi, w naszych warunkach dość często kobiety), także będąca efektem syntezy dźwięku, choć na poziomie generowanych brzmień jest tu bardziej surowo. Mistyka zwycięża z techniką. Forma jest skrajnie oszczędna, choć elegancka.
Bogatsza pod tym względem jest centralna, najdłuższa kompozycja Every Pause Strives for Admirance, nagrana z udziałem Antoniny Car i Joanny Szczęsnej (jablkagruszki), wsparta więc smyczkami. Potężniejsze brzmieniowo formy czystko elektroniczne przynoszą z kolei nagrania Olibanum Note i Hierophany. Te chyba najdobitniej świadczą o rozwoju formuły autorskiej, która pozwoli Bykowskiej – mam nadzieję – przejść ciągle istniejącą w polskich warunkach śluzę pomiędzy klubem a filharmonią i realizować przedsięwzięcia o dowolnej skali i charakterze. Może kiedyś tam również w kościołach. Nie da się bowiem uniknąć tych rozmyślań o przeszłości i przyszłości, choćby muzyka tak mocno dotyczyła chwili obecnej, czyli działa się dokładnie pomiędzy dawno temu a kiedyś tam.
DAWNO TEMU Sacralia, Pointless Geometry 2024