Fletowa era

Nie zaglądajcie do tego wpisu ci, których odstręcza myśl o słuchaniu poezji na tle harfy i fletu shakuhachi. A także ci, którzy Shabakę Hutchingsa lubią tylko jako saksofonistę – chyba że od razu przeskoczą do utworu Breathing pod koniec jego nowej płyty Perceive Its Beauty, Acknowledge Its Grace. Shabaka bowiem ogłosił wszem i wobec, że robi sobie przerwę od grania na tenorze, ale od razu złamał słowo i na moment odłożył flety i klarnety, żeby chwycić za instrument, który zrobił z niego gwiazdę. Gdyby tą gwiazdą nie był, wytwórnia Impulse! nie opublikowałaby mu płyty nagranej w słynnym studiu Rudy’ego Van Geldera w New Jersey. A na liście współpracowników nie byłoby tych wszystkich wyjątkowych postaci: Mosesa Sumneya, Saula Williamsa, rapera Elucida, Floating Points, Esperanzy Spalding, Brandee Younger czy wreszcie André 3000, innego głosiciela fletowej rewolucji. Shabaka jest technicznie lepszy i ciekawszy w tym, co na te flety napisał, niemniej jednak Perceive…, choć może być zaskoczeniem w jego dyskografii (szczególnie jeśli ktoś przegapił epkę Afrikan Culture), nie będzie szokiem na poziomie ogólnym: New Age i spiritual jazz wracają pełną parą, zatem album niemal pozbawiony partii sekcji rytmicznej (perkusja pojawia się trzy razy, bas dwukrotnie) nie jest rewolucją. Choć po kilkukrotnym przesłuchaniu tej płyty wierzę, że powstał z jakiejś wyraźnej potrzeby – nie tylko dla wypełnienia grafiku studia i wytwórni.        

Powody są zapewne analogiczne do tych, które pchały twórców spiritual jazzu do zanurzenia w kulturze swoich afrykańskich przodków i w modnych w czasach hipisowskich inspiracją Wschodem. Wiele fragmentów na nowym albumie ma swoich poprzedników na płytach Alice Coltrane czy Pharoah Sandersa – te partie harfy, ta lekka transowość – ale też Steve’a Roacha i nurtu New Age. Centralne I’ll Do Whatever You Want kojarzyć się może z nagraniami Manuela Göttschinga – w szczególności partie gitarowe Dave’a Okumu odnoszą się do muzyki niemieckiego kompozytora wprost. 

Pierwszy kontakt z albumem może być trudny: to muzyka, która poza może zwartym rytmicznie i dziarsko rapowanym Body to Inhabit czy fragmentami wspomnianym już utworem Breathing jest utrzymana w wolnym lub bardzo wolnym tempie. Jest bardzo ażurowa, lekka, niemal rozpuszcza się w powietrzu. Trzeba się w tej muzyce zanurzyć, oswoić, żeby dostrzec szczegół, ukryte bogactwo, które pojawia się tu raczej na poziomie szeptów niż krzyków. Zaczynałem słuchać tego albumu trochę jakbym odbierał coś, co jest do pewnego stopnia kaprysem artystycznym – jak na niedawnym albumie André 3000 – ale kończyłem już w zachwycie nad tym, że to tak dojrzała płyta Shabaki jako kompozytora. A teraz będę pewnie słuchać wymiennie z Promises Floating Points i Pharoah Sandersa – klucz jest ten sam, choć dużo bardziej kameralnie, a główny instrument to flet – japoński shakuhachi, bambusowy lub peruwiański quena.           

SHABAKA Perceive Its Beauty, Acknowledge Its Grace, Impulse! 2024