Hip-hop się wyrywa

Dużo napisano o rewolucji hiphopowej w przeróżnych kontekstach – i na pewno dużo się jeszcze w tym roku napisze – ale dość rzadko pada hasło demokratycznego zrównania różnych trybów tworzenia. Można mieć orkiestrę, można być pojedynczym człowiekiem orkiestrą – z zaskakująco bliskim efektem. Króciutki materiał Easy Listening Grahama Jonsona może zilustrować ten drugi przypadek. Ten mocno inspirowany hiphopową estetyką, a zarazem zanurzony w lekkiej muzyce lat 60. zestaw – bogaty brzmieniowo, kolorowy i wręcz wymarzony jako weekendowy odsłuch – jest efektem samotnej pracy w domowej piwnicy gdzieś w Portland. Owszem, sporo tu żywego grania, a przynajmniej grania zręcznie programowanego – na syntezatorach czy automatach perkusyjnych – ale jest sampling, natomiast zgranie całości na taśmę magnetyczną postarzyło tę epkę w całości, jeszcze dodatkowo zaokrąglając wszystkie te funkowe breaki i ciepłe partie rhodesa. A wycinane ze starych nagrań głosy i te postarzone partie perkusje sprawiają, że całość odbiera się jak połączenie brytyjskiego charakteru Broadcast i Stereolab ze współczesnym amerykańskim graniem z pogranicza hip-hopu i jazzu oraz hiphopowym myśleniem J Dilli i Madliba. Nie wolno tego wydawnictwa przeoczyć – niby nie wnosi wiele, a Jonson ma już na koncie bardzo obiecujący i szeroko zauważony album sprzed dwóch lat, ale rzecz sygnalizuje, że coś się tu jeszcze wydarzy.    

Jeśli Quickly, Quickly przyda się w czerwcu na leniwe weekendowe południe, to Temps warto zostawić na wieczór. Przedsięwzięcie znanego m.in. z anteny Netflixa szkockiego standupera i komika Jamesa Acastera, idzie w przeciwnym kierunku – w stronę budowy dużych składów, w każdym utworze nieco innych. Ale paradoksalnie efekt momentami bywa wcale niedaleki – bardzo przyjemny, choć szaleńczo eklektyczny. Na Party Gator Purgatory cała zbudowana przez Acastera formacja pozostaje w dużym chaosie i gatunkowym rozkroku, jeśli nie szpagacie. I słychać tu dla odmiany znakomicie, że chodzi raczej o odkrywanie nowego za wszelką cenę – nawet błędu, pobłądzenia, dziwaczności. W bleedthemtoxins wprost pojawia się hasło: nie bój się błędów. Poza Acasterem (grającym na zestawie perkusyjnym) i towarzyszącym mu regularnie jako drugi perkusista Sebem Rochfordem (Polar Bear) główne role grają tu raper Quelle Chris (którego z kolei wokalnie wspierają Xenia Rubinos, Shamir i NNAMDÏ). Bohaterem klipów i okładki jest kolorowy krokodyl, a właściwie strój krokodyla rodem z kinderbalów – bo Acaster wraca tu do dzieciństwa i do swojej perkusyjnej pasji. A całe to transatlantyckie przedsięwzięcie mogło się udać dzięki pieniądzom i materiałom zebranym z myślą o planowanym mockumencie o Acasterze, którego produkcję przerwała pandemia.     

Pod względem muzycznym to bynajmniej nie żaden pastisz. Załoga jest poważna – John Dieterich z Deerhoof, katalońska multiinstrumentalistka Joana Gomila. Z jednej strony mamy więc dość swobodną stylistycznie zabawę w odkrywanie, w której jest szczypta tej sygnalizowanej w estetyce okładki dziecięcości. Z drugiej – są egzystencjalne teksty z próbą zyciowych podsumowań i obecną już w tytule metaforą życiowego czyśćca. A do tego wątki, które prowadzą nas w stronę jakichś całkiem poważnych rozważań o zlepianiu hip-hopu i jazzu. W kulminacyjnym momencie At(moves) (które jest tu wyróżniającym się utworem) Temps mogłoby być np. kolejnym krokiem w karierze nieodżałowanej Jaimie Branch. To też dość mocno ignorowana w mediach płyta, tymczasem coś się stanowczo z tego post-rapowego chaosu wyłania.  

TEMPS Party Gator Purgatory, Bella Union 2023
QUICKLY, QUICKLY Easy Listening, Ghostly 2023