Spotkanie dobrze zaaranżowane
Co za szalony pomysł – przyszło mi do głowy sześć lat temu, kiedy trafiła do mnie płyta The Deconstructed Ego formacji Jaubi. Zespół z Pakistanu grający covery J Dilli trafia do katalogu polskiego wydawcy. Niezły odpał. Tym bardziej że grupa nieznana – sprawdzałem z niedowierzaniem, ale zanim dobrze zdążyłem problem zriserczować, pierwszy nakład – z dzisiejszego punktu widzenia wcale nie najmniejszy – dawno już się rozszedł, a słuchacze HCH zauroczeni materiałem (były maile) kupowali ostatnie sztuki. O podobnym szaleństwie myślałem, kiedy zaraz potem usłyszałem Puzzle Mixtape EABS – kasetę prezentującą nowy zespół w procesie kreacji. A już mający wydawcę, dokładnie tego samego. Już kilka miesięcy później, przy Repetitions byłem przekonany, że w tym całym szaleństwie jest metoda, ale dopiero album Nafs at Peace, czyli zaaranżowane spotkanie w Pakistanie, z grupą Jaubi oraz Tenderloniousem i Markiem „Latarnikiem” Pędziwiatrem, doskonale dzięki tej multikulturowości przyjęte na Zachodzie, uświadomiło mi, jak dobrze Astigmatic prowadzi grę długoterminową. A to jest coś, co cenię najbardziej. Powrót do wspólnego grania, ale już w poszerzonym składzie – jako EABS meets Jaubi – zupełnie mnie nie zaskoczył. To jest z kolei dokładnie to, co należało zrobić. Dzisiaj, w przeddzień publikacji albumu In Search of a Better Tomorrow, każdy to pewnie wie, ale bez złudzeń: mało kto by to potrafił.
Nie będę się rozwodził na temat zeszłorocznych wspólnych sesji EABS i Jaubi, tym razem odbywających się w Polsce. Cały kontekst świetnie opisał Michał Wieczorek w tekście do aktualnego numeru POLITYKI. Napiszę tylko, że rzadko z takich możliwości korzystam, ale też rzadko czułem się tak zadowolony z możliwości dostania się na błyskawicznie wyprzedany koncert EABS i Jaubi w klubie Jassmine. Ta krótka rezydencja – zrealizowana przy okazji przyjazdu pakistańskiego tria na koncert w Katowicach i na sesję nagraniową – wypadła rewelacyjnie. Materiał okazał się dopracowanym efektem pracy nad albumem i już wtedy usłyszeliśmy mniej więcej to, co teraz – w sesjach zarejestrowanych w malowniczo położonym studiu Monochrom. A w tym znów widać świetną aranżację, czy może raczej organizację pracy: wszystko zostało wymyślone w najdrobniejszych szczegółach. Włącznie z oszałamiającą jak zwykle (poprzednią okładkę EABS można będzie obejrzeć na finałowej wystawie konkursu 30/30 w Poznaniu) szatą graficzną.
W przewadze są tu kompozycje liderów: Marka Pędziwiatra i gitarzysty Alego Riaza Baqara. Ale swój udział mają także inni. Aspekt zespołowości, ważny w działaniach EABS, przenosi się więc i na to przedsięwzięcie. Ciekawie rozkładają się napięcia w tej współpracy – Baqar podrzuca tematy, w których główne role grają muzycy EABS (może poza Whispers, przełamanym na dwie części w międzynarodowym dialogu), a Pędziwiatr (w Raise Your Hearts, Drop Your Guns) i Stachowiak (w świetnym finałowym Sun) podrzucają najładniejsze motywy eksponujące styl pakistańskich muzyków. To trochę empatyczna gra z wzajemnym wcielaniem się w swoją sytuację instrumentalistów wychowanych i wykształconych w różnych kulturach muzycznych. Singlowe kompozycje nie oddawały do końca charakteru przedsięwzięcia – na albumie czeka nas jeszcze parę kluczowych momentów, takich jak właśnie Raise… czy najdłuższe w zestawie Madhuvanti (autorstwa Zohaiba Hassana Khana grającego na sarangi). Z drugiej strony, tak jak przy Nafs at Peace, to właśnie kompozycja Pędziwiatra – singlowe People in Between, z długim i brawurowym solem Olafa Węgra, najlepiej oddaje ten kierunek w pojedynkę, pewnie też najlepiej służy tytułem jako hasło obejmujące całość. Tomorrow trębacza Jakuba Kurka i głębokim rytmem tabli Kashifa Alego Dahniego w bezbłędnej (na całej płycie) symbiozie z perkusyjnymi partiami Marcina Raka, to z kolei najbardziej refleksyjny fragment albumu, najmocniej chyba odnoszący się do tej ogólnej idei szukania lepszego jutra. Ta została na szczęście sformułowana na tyle ogólnie, że już w oderwaniu od opowieści o dramatycznych wydarzeniach, które towarzyszyły sesjom, za wiele lat, powinna wybrzmiewać równie dobrze. Jak dobrze wiadomo, z lepszym jutrem jest jak z horyzontem – niezależnie od tego, jak długo go szukamy, ciągle się oddala.
Publikuję tę recenzję dzień wcześniej, żeby uniknąć przewidywanego zgiełku i nakładania się na komentarze eurowizyjne. Ale też dlatego, że wolę z góry wyrazić swoje głębokie przekonanie, że mamy do czynienia z przełomowym momentem dla wrocławskiej formacji (i zarazem pewnie dla pakistańskich muzyków Jaubi). Nie mam wątpliwości, że ten materiał przebija Nafs at Peace pod każdym względem, a zarazem w wypadku EABS przynosi efekt odświeżenia – trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia z muzykami wprawdzie dojrzalszymi o kilka lat, ale pokazującymi się z równym impetem jak na Repetitions. Jest to więc opowieść nie tylko o symbiozie składów, ale też o stwarzaniu organizacyjnie i wydawniczo przez Astigmatic Records idealnych warunków dla sukcesu, który warto odtrąbić już dziś. Zanim jeszcze się okaże, ile egzemplarzy zamówiono, ile nakładów wyczerpano i ile punktów przyznały „Guardian” i Pitchfork. Bo że to kandydatka do płyt roku, jest dla mnie rzeczą dość jasną – i bardzo się cieszę, że na Polifonii zniosłem już podział na kraj i zagranicę, bo klasyfikacyjnie byłby z tym duży problem
EABS MEETS JAUBI In Search of a Better Tomorrow, Astigmatic 2023