A więc tak się starzeją Belgowie

Zacznę od tego, że zmarłego w poniedziałek Mirona Zajferta, który był akuszerem wielu spośród opisywanych tu w ostatnich latach muzycznych przedsięwzięć – co prawda sam pozostawał mocno w cieniu, ale zamawiał i namawiał do występów na programowanych przez siebie festiwalach, m.in. Nowej Muzyce Żydowskiej – żegnać będziemy z red. JH w radiu. A tydzień obfituje w wydawnictwa na poziomie dobrym, ale zarazem średnim, więc ze sterty premier wyjmuję bez wahania Belgów. Grupę znaną na przełomie wieków, w czasach, gdy wprawdzie nie śpiewał jeszcze Stromae, ale za to obywatele urzędniczego kraju UE byli mocni w dwóch dziedzinach: na parkietach królowali Soulwax/2manydjs, a na klubowych scenach rockowych – sensacyjna grupa dEUS. Na koncertach niezmiennie rewelacyjna – a miałem okazję ich widzieć na żywo dwukrotnie: przy okazji promocji The Ideal Crash (płyty, od której większość wywodów o zespole się zaczyna, a zarazem kończy), a później po nieco słabszym Vantage Point. Jeszcze w tym drugim wypadku nazwa na plakacie była wydrukowana czcionką większą niż np. Florence & The Machine (choć był to, przyznaję, festiwal belgijski). Niedługo później Tom Barman, prowadzący równoległą karierę filmowca, przerwał nagraniową działalność grupy na 11 lat. Wracają więc do studia w czasach, kiedy całe pokolenie nie ma pewnie większego pojęcia o belgijskim rocku.  

Tak naprawdę grupa Barmana dla niektórych kończyła się na The Ideal Crash także dlatego, że album – z jego sporą popularnością – wybijał ją z ciekawej niszy formacji zasłuchanej w Amerykanach – od Toma Waitsa, przez Captaina Beefhearta po The Velvet Underground. I grającej mocno artystowską wersję rocka. Z czasem ta formuła uległa dalszemu uproszczeniu – to chyba zresztą casus wszystkich starzejących się zespołów rockowych o jakiej-takiej popularności. How To Replace It nie przywraca więc starego stylu z lat 90., choć wraca obecna na najlepszych płytach dEUSa filmowość i wrażliwość na kreowany nastrój. Drobny element, a – jak się okazuje – robi pewną różnicę. I jeszcze na długo przed finałowym, śpiewanym po francusku Le Blues Polaire można się zorientować, że profil kulturowy tej formacji jest jednak nieco inny niż anglosaskiej większości. Jak dla mnie słychać to właściwie już w otwierającym cały zestaw utworze tytułowym, z napięciem budowanym linią perkusyjną odgrywaną na tomach (Stéphane Misseghers) – tyleż prostą, co fascynująco skuteczną w budowaniu klimatu. W tym wypadku trochę jak w The Bad Seeds za najlepszych czasów.  

Mimo tego dość oczywistego ogólnego kierunku dużo się na How To Replace It może podobać. Barman jako lider ma mocno już zmieniony tembr głosu, ale ciągle tę samą charyzmę, doskonale sprawdza się też Mauro Pawlowski, gitarzysta, który po krótkiej przerwie powrócił do składu zespołu. Cała grupa działa od roku 1989. To jest najbardziej prawdopodobny punkt odniesienia w tekście utworu 1989. Choć słuchałem go również trochę jako opowieści o czasie wielkich przemian snutej z nieco innej niż nasza perspektywy. Cause back in 1989 /  Is when I learned to look behind / Like nothing happened – śpiewa Barman. Otóż my się tego z pewnością nie nauczyliśmy. Nasze aktualnie popularne 1989 to musical opowiadający historię wielkiej przemiany politycznej w Polsce, po której od ponad 30 lat oglądamy się za siebie nieustannie. Co ciekawe, niemal jednocześnie – choć w dużo głębszej niszy – ukazał się album 1989 polskiej noise’owej formacji Brandkommando (Zoharum). Ten z kolei opowiada historię przemiany w Rumunii, naznaczonej zmaganiem z dyktatorem Nicolae Ceaușescu i najbardziej krwawej w regionie. To jest dopiero rzecz, od której włos się jeży na głowie. I także opowieść bardzo filmowa. Ale oczywiście rzecz z zupełnie innej muzycznie bajki. Album powracającej formacji dEUS to płyta dla wszystkich w możliwie najlepszym rozumieniu tego sformułowania. I nieco jednak powyżej tej średniej, od której zacząłem dzisiejszy wpis.     

dEUS How To Replace It, PIAS 2023