Bowie: bohater ery kamery

Nietypowo kończę pracowity (choć wpisów mało) tydzień filmem. Bo dziś premiera Moonage Daydream Bretta Morgena, impresyjnego dokumentu o Davidzie Bowiem. Prawdopodobnie i tak będziecie chcieli go zobaczyć, ale tutaj – zaryzykuję – przeczytacie o nim co innego niż gdzie indziej. Otóż rzecz jest doświadczeniem wizualnym, które ma – to jasne – sprowadzić licznych fanów artysty do kina. Widać w tym przyszłość nie tyle kina czy muzyki, co rozrywki i pośmiertnego spieniężania sławy wielkich postaci sceny pop. Jest to montaż życia, co robi się coraz bardziej oczywiste w wypadku umierających bohaterów masowej wyobraźni ery wszechobecnej kamery. Twórca dostaje po prostu morze materiału i pod kontrolą spadkobierców może z tego zmontować jakąś swoją wizję tego, kim zmarły był. Pisałem o tym parę lat temu w kontekście filmu o Whitney Houston, a szerzej – jeszcze wcześniej, przy okazji filmu Asifa Kapadii o Amy Winehouse. Brett Morgen to reżyser, który popisał się już w tej dziedzinie niezłym filmem o Kurcie Cobainie Montage of Heck, znanym u nas pod rozpaczliwym tytułem Życie bez cenzury i również przeze mnie opisywanym. Różnica jest widoczna gołym okiem. W wypadku Cobaina precyzyjnie wyciął z materiałów archiwalnych opowieść o źródłach cierpienia Cobaina – o bólu, zupełnie fizycznym, który towarzyszył mu przez całe życie. W archiwum Bowiego Morgen utonął i nie wydał z siebie żadnej tezy, rzucając wymijające hasło dla swojego filmu: Bowiego nie można wytłumaczyć, ale można doświadczyć. Taki jest więc Moonage Daydream: to doświadczenie zmontowane na zlecenie. Trochę tytułowy sen na jawie, trochę klipowy mixtape – bardzo sprawny, intensywny, wciągający siłą obrazów, wykorzystujący znakomicie muzykę, ale jednak zagłuszający tym wszystkim wewnętrzną pustkę i brak pomysłu. Fantastyczne doświadczenie, ale jednak rozczarowujący film.       

Jak rozpoznać brak pomysłu? Najczęściej widać go w geście autora, który nie potrafi zacząć i nie potrafi skończyć. Przez pierwszy kwadrans filmu Morgena mamy wrażenie, że to cały czas intro – i że zaraz, zaraz zacznie się jakaś historia. Pod koniec rzecz się niebezpiecznie dłuży i zamiast puenty mamy wrażenie długiego końca – jak gdyby utwór wyciszać w nieskończoność. Po drodze dostajemy film niewątpliwie piękny i imponujący, a przede wszystkim wykopujący z archiwów fantastyczne materiały – fragmenty telewizyjnych wywiadów, migawki z dalekich podróży, urywki koncertów – ale zarazem mieszający plany. Przez moment wydaje się, że reżyser tworzy film z myślą o tym, że i tak już wszystko o karierze Bowiego wiemy, ale jednak parokrotnie przełamuje tę wizję i niekonsekwentnie prowadzi nas za rękę przez proste fakty z biografii autora Ziggy’ego Stardusta. Przy okazji – co gorsza – bardzo mocno miesza plan osobisty z kreacyjnym. Przestajemy odróżniać życie od kreacji, filozofię życiową od przypadkowo rzuconej uwagi, ważny muzyczny moment od mniej ważnego. Gubimy porządek.  

Największym jednak przekleństwem Morgena jest to, że dostał ZA DOBRY materiał. Nie tylko prezentuje dłuższe fragmenty wywiadów i nagrań koncertowych, ale zatrzymuje się na nich tak długo, że „wychodzimy” z narracji filmowej ku tej scenicznej (nierzadko z radością). I do nich wraca. Zresztą kto by nie wrócił do koncertu z Earls Court w 1978 r. Ja bym wyszedł z filmu na ten koncert w dowolnym momencie.

Frustrację niesie to, że w trosce o płynność reżyser w wielu przypadkach pozbawił nas jasnych sygnałów, skąd pochodzi to, co widzimy. Sugeruje też na początku pewien twórczy bałagan, niechronologiczny porządek, by jednak próbować w pewnym momencie opowiadać historię po kolei. Ale i tak przeskakuje długie fragmenty, drażniąc wybiórczością. Praktycznie wycina z biografii artysty jego pierwszą żonę i syna, życie uczuciowe artysty prezentując w mocno okrojonej postaci. Za to schodzi do realistycznej – i nagle dość cukierkowej – opowieści o rodzinie, gdy w jego życie wkracza Iman. A jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o wolę spadkobierców. Nieźle zawiadują jak dotąd dorobkiem Bowiego, choć lista publikowanych wydawnictw opróżni kieszenie najbardziej majętnych fanów. I w tę z ducha kapitalistyczną eksploatację wpisuje się – czy tego chcemy, czy nie – to niebywale surrealistyczne, ale i ogromnie powierzchowne widowisko, z bardzo oszczędnie dawkowaną opowieścią o wybrykach, ekscesach i narkotykach, za to z zaskakująco mocno obecnym wątkiem duchowego, a właściwie nawet religijnego przebudzenia.  

Filmowi oczywiście towarzyszy ścieżka dźwiękowa, imponujących rozmiarów (świadectwo tego, że muzyka rozbrzmiewa na ekranie prawie cały czas, wszystko w produkcji Tony’ego Viscontiego), ale też na swój sposób bałaganiarska. Z przemiksowanymi dla potrzeb filmu wersjami utworów i paroma rarytasami. A – i jest na ekranie Warszawa, za to oczywiście nie ma Warszawy, gdyby ktoś koniecznie chciał wiedzieć. Dobrą stroną filmu Morgena jest to, że przez zbytnią dosłowność nie rozbija wszystkich mitów i niedomówień, w gąszczu których próbował nas zgubić Bowie. Ale to zostawia nas na koniec dokładnie w tym punkcie, w którym byliśmy przed obejrzeniem filmu.    

MOONAGE DAYDREAM, reż. Brett Morgen, prod. USA, 135 min  

PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA

21.11 Blanck Mass Gazza OST
21.11 Kossiga Antropocene, Superpang
21.11 Lasus Flewid, Noumenal Loom
21.11 Ślina Trzaska Ślina Trzaska, Don’t Sit On My Vinyl LP 12″+8″ ltd 66 (CD już jest)
21.11 Themis Vasiliou Σ​ο​λ​ο Ε​λ​ε​κ​τ​ρ​ί​κ / Solo Electrique, Ramble
22.11 Jan Ptaszyn Wróblewski Quartet On the Road vol. 1, For Tune
22.11 Kate Brooks Winterfest, Cafe Kaput
23.11 Dopolarians Blues for Alvin Fielder, Mahakala
23.11 Magic Sword Omnibus, Joyful Noise
23.11 VA „5”, Chinabot
23.11 Zaliva-D 孽​儿​谣 Misbegotten Ballads, SVBLKVLT
24.11 Ben Frost 1899 OST, Invada
24.11 Duchy of Warsaw Songs of Love and Doom, Enjoy Life
25.11 Angelo M. Farro The Night of the Electric Insects, Three:four
25.11 David Bowie A Divine Symmetry | the journey to „Hunky Dory”, Parlophone arch
25.11 Elder Innate Passage, Armageddon Shop
25.11 Elephant Dials Binary Blues, Gusstaff/Don’t Sit On My Vinyl CD/LP
25.11 Fleetwood Mac The Alternate Collection, Rhino
25.11 Flight Coda A Window at Night the 27th, Warm Winters Ltd.
25.11 Franck Vigroux Magnetoscope, Raster
25.11 Gaye Su Akyol Anadolu Ejderi, Glitterbeat
25.11 Hiroshi Ebina In Science and the Human Heart, Kitchen Label
25.11 Iago Fernandez Luzada, Fresh Sound
25.11 Ikonika Bubble Up, Hyperdub EP
25.11 Ingredient Ingredient, Telephone Explosion
25.11 Jean-Baptise Geoffroy Unstable Music To Sleep While You’re Awake, Wabi-Sabi
25.11 Jukka Haavisto Reflections, Eclipse
25.11 Läuten der Seele Die Mariengrotte als Trinkwasseraufbereitungsanlage, Hands in the Dark
25.11 Louis Villain Maestro
25.11 Love Expressions Tell Everything, New Land komp
25.11 Marcel Dettmann Fear of Programming, Dekmantel
25.11 Marker Starling Diamond Violence, TAR / MM / UOH
25.11 Mats Gustafsson & NU ENSEMBLE Hidros 8 – Heal, Trost
25.11 Mylène Farmer L’emrpise, Sony
25.11 Neptunian Maximialism Finis Gloriae Mundi, I, Voidhanger
25.11 Peter Broderick Piano Works Vol. 1 (Floating in Tucker’s Basement), Erased Tapes
25.11 Portico Quartet Ensemble Terrain (Extended) – Live in Studio One: An Abbey Road 90th Session, Gondwana
25.11 Royal Flux Splash of Royalty, Flex Entertainment
25.11 ​s ​t ​a ​r ​g ​a ​z ​e One, Transgressive
25.11 Sophie Ellis-Bextor Sophie Ellis-Bextor’s Kitchen Disco (Live at The London Palladium)
25.11 Sorry Boys Renesans, Mystic
25.11 Stormzy This Is What I Mean, Def Jam
25.11 That’s How I Fight Between Movements EP, Zoharum EP
25.11 The Cure Wish: 30th Anniversary Edition – Remastered
25.11 The Supreme Court The Supreme Vibe, April
25.11 Ultravox Rage in Eden [Steven Wilson stereo mix], Chrysalis reed 2CD
25.11 Uusi Aika Uusi Aika, We Jazz
25.11 Vengeur Par feu et par flammes, I, Voidhanger
25.11 Vincent Stany, Seagull Ross
25.11 VLMV Flora & Fauna, Bigo & Twigetti EP
25.11 ブラック・ミディ [black midi] ライヴ・ファイヤ (Live Fire), Rough Trade