Co warto, a co trzeba. 5 płyt z ostatniego tygodnia
Słowo NPC – albo enpecet czy enpek – które trafiło do plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku należy ostatnio do moich ulubionych. Opisuje tych innych ludzi (Inni ludzie – byłby to dobry bohater literacki, gdyby nie to, że już opisany), którzy zachowują się dziwnie, jak gdyby sterowała nimi sztuczna inteligencja, algorytm jakiejś gry. Jako jeden z jurorów plebiscytu komentowałem nawet tę jego część, która odnosi się do gier wideo. I mogłem o NPC kilka słów napisać. W sumie nic dziwnego, że dostało się do finałowej dwudziestki – jest w nim jakaś prawda o zanurzonych w wykreowanych, wirtualnych światach młodych ludziach, którzy nagle (bardziej jeszcze niż Philip K. Dick czy Stanisław Lem) zaczynają snuć scenariusze zwątpienia w prawdziwość świata dookoła. To jak w serialu Peryferal – zaskakująco niezłej adaptacji prozy Williama Gibsona – gdzie w opustoszałym świecie przyszłości mamy robiące sztuczny tłum enpecety wokół siebie: można włączać i wyłączać. Jest już na to płyta – jedna z najlepszych w tygodniu. A dziś zestawienie najciekawszych premier ze świata z ostatnich dni.
RICHARD DAWSON The Ruby Cord, Weird World
41-letni songwriter z Newcastle upon Tyne dawno już nie jest po prostu folkowcem, nawet eksperymentalnym. Ale nie jest tu też postacią z kręgu rocka progresywnego, jak na świetnym Henki nagranym z formacją Circle. Snuje opowieść o przyszłości ludzi bardzo luźno inspirowaną grami wideo, m.in. Skyrim. W tym usterkami w zachowaniu postaci. I co prawda w rewelacyjnie przebojowym The Fool czujemy się jak na kontynuacji albumu Peasant (poświęconego przeszłości, z kolei 2020 osadzony był w świecie dzisiejszym), to już znakomite Museum nie pozostawia wątpliwości: Witaj, jesteś pierwszym gościem w naszym muzeum, odkąd 12 wieków temu zniknęła ludzkość. Znajdujemy się w postapokaliptycznym świecie opisanym przez współczesnego angielskiego barda, gdzie nawet ciżba rozkrzyczanych fanów piłki nożnej jest tylko eksponatem muzealnym. Co brzmi prawie jak teraźniejszość, biorąc pod uwagę mistrzostwa w Katarze. Śliczny, perfekcyjnie – i bodaj najszerzej jak dotąd – zaaranżowany program piosenek o świecie po końcu z potencjalnie najdłuższym singlem roku – The Hermit trwa 41 minut i wypełnia dwie strony płyty winylowej (pierwszej w zestawie). A że wobec Richarda Dawsona jestem od dawna dość bezkrytyczny, to i tego wszystkiego słucham z rosnącą fascynacją, dostrzegając w Dawsonie nieprawdopodobnie zdolnego autora, a w jego ewolucji – coraz więcej podobieństw do Roberta Wyatta. A czasem (A Tip of an Arrow) słysząc Wyatta na czele Iron Maiden.
RÖYKSOPP Profound Mysteries III, Dog Triumph
Dźwignięcie się norweskiego duetu Röyksopp na poziom z okresu początków sprzed 20 lat to jedna z największych niespodzianek – nie tylko tego tygodnia. Profound Mysteries III domyka trylogię rozpoczętą w kwietniu i zawiera, wśród 10 utworów, jeszcze jedną kompozycję z Alison Goldfrapp i jedną z Susanne Sundfør. Można więc podążać szlakiem nazwisk – gości jest tu zresztą więcej. Można tropem pomysłów wizualnych – pod tym względem trylogię spaja współpraca z Jonathanem Zawadą i szeregiem reżyserów klipów. Ale można po prostu z zaskoczeniem przyjąć klasę utworów, brzmieniowo bliskich chwilami New Order, ale wyrywających się w stronę Orbitala i progresywnej elektroniki, idących w stronę dłuższych form (Speed King i Feel It to najdłuższe kompozycje w całej tej serii, ta druga kojarzy się nawet stylistycznie ze szczenięcymi latami formacji). I chociaż oczywiście można było zrobić wybór najlepszych fragmentów tego miniserialu, to jednak trudno zakwestionować imponujący efekt końcowy.
ISOMONSTROSITY & INTERNATIONAL CONTEMPORARY ENSEMBLE Isomonstrosity: Johan Lenox / Ellen Reid / Yuga Cohler, Brassland
To jeszcze większe zaskoczenie. Szczególnie dla tych, którzy myśleli, że znają już efekty współpracy raperów z orkiestrą i te wydają się mało porywające. To przedsięwzięcie idzie dalej: świętujący właśnie 20-lecie istnienia zespół wykonujący muzykę współczesną (International Contemporary Ensemble) zaprzęga do grania hiphopowych beatów. Centrum sterowania to trójka muzyków: kompozytorka Ellen Reid, laureatka Pullitzera za operę p r i s m o doświadczeniu napaści seksualnej, raper Johan Lenox i dyrygent, a przy okazji projektant oprogramowania Yuga Cohler. I jeśli myślicie teraz choćby o tym ostatnim przez pryzmat Radzimira Dębskiego to nie, nie jest to ta ścieżka. Choć w Ameryce Cohler współpracował również z pierwszą ligą raperów, tutaj przyprowadził po prostu grono różnorodnych, ciekawych współpracowników, m.in. Danny’ego Browna, Empress Of czy Kacy Hill. Są momenty porywające (Take Me Back, Careful What You Wish For), a nawet w tych słabszych rzecz jest wybitnie oryginalna. Są kolejni muzyczni współpracownicy (m.in. Bryce Dessner), wyjście poza hip-hop w stronę ambitnego popu. Jest w tym również próba odpowiedzi na pandemiczne problemy muzyki współczesnej – z pomysłem na tworzenie jej metodami współczesnego rapu.
WEYES BLOOD And In the Darkness, Hearts Aglow, Sub Pop
Na tą zjawiskową płytą pochyliłem się na chwilę już w piątek, mimo dość niesprzyjających okoliczności.
DEZRON DOUGLAS Atalaya, International Anthem
Może to siła sugestii nazwą wytwórni, jednej z najlepszych na rynku. Może sugestią była współpraca lidera z Makayą McCravenem czy Pharoahem Sandersem (a może z Tomaszem Stańką, z którym zdążył pograć?). A może to echo bardzo ładnej duetowej płyty z Brandee Younger. W każdym razie Atalaya kontrabasisty Dezrona Douglasa – choć to płyta bardzo bliska dość tradycyjnemu spojrzeniu na jazz – przypadła mi do gustu. Lekko tylko przesunięta w stronę nurtu spiritual jazzu, może też z odrobiną myślenia o przybrudzaniu ładności rodem z nagrań Stańki. Ze trzymanymi w ryzach, ale jednak imponującymi partiami solowymi pianisty George’a Burtona i saksofonisty Emilio Modeste. W każdym razie niezwykle przyjemna, choć nie za ładna, taka w sam raz. Warto, trzeba oczywiście Weyes Blood i Dawsona.
Komentarze
„Postęp nas bogaci co wiek”… Niedawno Ziemianie wysłali wszak w kosmos cyfrową zawartość całej Wikipedii! 🙂 Czyli „skrypt skryptów wszechczasów”. Można tam niemało przecież wyczytać, że np. „Bach był kompozytorem, da Vinci malarzem, Szekspir dramatopisarzem, Tarkowski reżyserem filmowym, a Coltrane saksofonistą jazzowym”. Można tam np. też wyczytać kiedy (mniej więcej) urodził się Jan Kochanowski, i że Witkacy i Sylvia Plath popełnili samobójstwo… I że Kierkegaard „rzadko opuszczał Kopenhagę”…
„Postęp nas bogaci co wiek”… Dzięki dronom wiemy już przecież pośrednio ciut więcej o ptasiej perspektywie postrzegania ziemi, a dzięki wymownemu postępowi zmodyfikowanego genetycznie rolnictwa o bezpośredniej przyczynie śmierci pszczół na całym globie…
Moim ulubionym słowem roku 2022 (które zresztą jakoś sobie przeszło z roku 2021) 🙂 jest kurs. Sporo znaczeń… i ani śladu inflacji 🙂 Do WEYES BLOOD wracałem w ten weekend kilkakrotnie. Ma w sobie tajemnicę, a jednocześnie naturalną potrzebę odsłonięcia… zdjęcia z siebie maseczek. pa pa m
Nowy ,świetny wijący się jak żmija wokół słuchacza, kawałek ,,Endless return” psych-stone-space -heavy rockowego Elder zapowiada ich nowy album ,,Innate passage”, który ukaże się w piątek. Rozbudowane , trwające ponad 10 minut kawałki to już standard kwartetu z Massachusetts , co już zaprezentowali na poprzednim albumie ,,Omens” z 2020 roku. Kto lubi Opeth , ten musi sięgnąć po nową muzykę Elder…
https://beholdtheelder.bandcamp.com/?from=search&search_item_id=2253054460&search_item_type=b&search_match_part=%3F&search_page_id=2285685825&search_page_no=0&search_rank=1&logged_out_menubar=true
„Jutro to dziś – tyle że jutro”. A ja jeszcze wczoraj (po dość pobieżnej, wyznam, lekturze) Dawsona nie podejrzewałem nawet, że mnie to wczoraj na dziś wciągnie.
To jest dopiero art-płyta poukrywana – i ze „śmiesznym” autorem, więc nie bez niemożliwego a wypowiadanego… Zarówno na stronie A, jak i na stronie B.
Sensu strony A (a może całej płyty?) można szukać w jej jakby nie chcącym się skończyć finale… Ale nie da się jego jednak oderwać od sensu strony B…
Niewiele słucham radia, ale jest to tak inne i odległe… od tego, co i tam słyszę, że chętnie poznałbym opinię radiowców i radiosłuchaczy na temat tej płyty. Ktoś to w radiu gra, choćby tylko tę stronę A? 🙂 pa pa m
Hm…
NPC są sporo starsi od gier video, bo od zawsze występowali w każdej RPG i nie zachowują się „dziwnie” tylko są statystami i antagonistami graczy „PC”. Enpeki w RPG zachowywali się tak, jak dyktował scenariusz kampanii wymyślonej przez prowadzącego. Tak więc byli jednak bardziej „realistyczni” od ich kolegów w grach video… No ale cóż, times they’re a….
@Gostek Przelotem –> dlatego właśnie to słowo w młodym języku odnosi się do gier wideo (a mam długi epizod grania w tradycyjne RPG-i). To w grach wideo NPC zachowują się „dziwnie” lub „głupio”, podejmując co rusz ten sam zestaw działań i powtarzając te same frazy. To prawda, times, they’re a-changing…
Gospodarz będzie się złościł
(Gołąbka podpowiedziała)
– Richarda grać może Kaczkowski
Pan Piotr, czyli skała!
🙂
@mp/ww: „Dzięki dronom wiemy już przecież pośrednio ciut więcej o ptasiej perspektywie postrzegania ziemi.”
Dzięki dronom wiemy ciut wcześniej, kto umrze.