Grzyb opera
Kolejny premierowy piątek jak zwykle skłania do szybkich i zwięzłych poleceń. Z tych nagrań, które miałem już okazję choćby w obszernych fragmentach przesłuchać, z pewnością warte uwagi są nowe albumy Elijah McLaughlin Ensemble, Pin Park, Melody’s Echo Chamber, grupy Magma, Orena Ambarchiego i formacji Thumbscrew (Mary Halvorson na pokładzie, gdyby ktoś się wahał). Nie wiem jednak, czy do końca dnia przestanę słuchać nowej, pierwszej od pięciu lat płyty Björk.
Single przyjmowane były bardzo dobrze, choć pewnie trochę na kredyt, bo zaufanie do Björk – z jej dyskografią prawie pozbawioną kiksów – jest olbrzymie. Tyle że Fossora nie jest albumem singli, jest budowaną z rozmachem immersyjną narracją – o ekologii, życiu bliżej Ziemi, z odniesieniami do pracy nieżyjącej już matki Björk, aktywistki ekologicznej, no i z przekładaniem terminologii internetu na świat naturalnych sieci, które (nie jest to skojarzenie nowe, pionierskie, wręcz przeciwnie – wpisujące się w szersze zainteresowanie) przypominają naturalne sieci informacyjne organizmów żywych. Konkretnie – grzybów. Czyli fascynacją tym, co dzieje się pod powierzchnią. Całość jest jak zwykle spójna, jak zwykle też poszerzona o oszałamiającą stronę wizualną. A utwory – choćby i pozbawione chwytliwych refrenów – przepływają jeden w drugi. Przede wszystkim jednak już nie w pojedynczych streamowanych fragmentach, tylko w całości, słychać niebywałą jakość brzmieniową (za którą praktycznie w pełni odpowiedzialna jest, warto podkreślić, sama Björk). Po raz kolejny zostajemy wciągnięci do dziwnego świata, ale trudno się od tego zjawiska, doświadczenia oderwać.
Jak zwykle też płyta Björk okazuje się nie do końca tym, czym się wydawała. Pierwsze doniesienia mówiły o „biologicznym techno”, organicznej wersji gabbera, czyli jednej z najbardziej agresywnych odnóg techno. I rzeczywiście, w kulminacyjnych momentach albumu – choćby w utworze tytułowym – zaproszony do współpracy duet Gabber Modus Operandi proponuje surowe beaty utrzymane nierzadko w szaleńczym tempie. Jednak przytłaczająca większość muzyki na nowym albumie to pełne aranżacyjnej finezji, natchnione pieśni o niemal operowym charakterze, którym warstwa perkusyjna towarzyszy w sposób dość dyskretny. W sumie – trochę fuzja różnych, i raczej tych najmniej komercyjnych, kierunków, w jakich autorka podążała w ostatnich kilkunastu latach, z odniesieniami do Medúlli czy Volty, ale też do najmniej odległej Utopii. Raz jeszcze z ważną rolą instrumentów dętych, niesłychanie ważnych na płytach Islandki od czasów muzyki do Drawing Restraint 9, przez Biophilię, aż po Utopię. Tutaj przybierają tylko nieco inną szatę brzmieniową – obok fletów, dominujących na ostatnim albumie, mamy tu w głównej roli sekcję klarnetów (sekstet klarnetowy Murmuri to podstawa aranżacji wielu utworów), przede wszystkim basowych, nierzadko przetwarzanych w sposób, który zrobi wrażenie nawet w szeregach fanów Bastardy, co słychać choćby w burzowych pomrukach Victimhood. Muzyka nabiera jednak momentami orkiestrowego rozmachu, w chórkach słyszymy dzieci artystki, pojawia się też Serpentwithfeet w pogodnym (jak zresztą znaczna część płyty), optymistycznym utworze Fungal City. Potrzeba czasu na takie werdykty w wypadku islandzkiej artystki, ale kto wie, czy nie jest to najwybitniejszy, najniezwyklejszy jej album od czasu Medúlli.
Wrażenie robi też fakt, że ten konsekwentnie niezależny profil wyprowadził autorkę na manowce rynku alternatywnego – konsekwentnie publikuje albumy niezależnie, obecnie już bez wsparcia dystrybucyjnego majorsów, co skutkuje tym, że w przeddzień publikacji album był nieobecny w Empiku czy na Bonito. Nie piszę tego z niechęcią – bardziej z podziwem, bo artystka, która była w absolutnym centrum zainteresowania rynku płytowego pod koniec lat 90. jest dalej tam, gdzie chce, robi to, co chce – a ten nagrywany w pandemii album nie jest przedsięwzięciem niskobudżetowym – i odnajduje drogę do publiczności. Gdyby był jakiś alternatywny internet emocji i kreatywności, Björk pozostawałaby jego ważnym hubem. A może, biorąc pod uwagę feministyczny charakter jej muzyki – hubą?
BJÖRK Fossora, One Little Independent 2022
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
26.09 Kolna Tehilim šeré, cesty země, Poli5
28.09 Hieroglyphic Being There’s No Acid In This House, Soul Jazz
28.09 Nick Cave & Warren Ellis Blonde OST, Invada
28.09 Tortuga Alada Cuadernos de viaje n°2, Dur & Doux
30.09 …And You Will Know Us by the Trail of Dead XI: Bleed Here Now, Century Media
30.09 A+A „060”, AD93
30.09 Alice Cooper Live from the Astroturf, arch
30.09 Antek Sojka Moimi oczami, Agora
30.09 Astrid Øster Mortensen Gro Mig En Blomst, Ba Da Bing
30.09 Avantdale Bowling Club Trees, Avantdale Bowling Club
30.09 Bałtyk Grapefruit, Opus Elefantum
30.09 Billy Woods Church, Blackwoodz Studioz
30.09 Björk Fossora, One Little Independent
30.09 Bladee Spiderr, Year001
30.09 Boldy James & Nicholas Craven Fair Exchange No Robbery, Nicholas Craven Productions
30.09 Clark Body Double, Warp komp
30.09 Clark „05-10”, Warp reed
30.09 Confidence Man RE-Tilt, Heavenly
30.09 Dialect Advanced Myth, Warm Winters Ltd./RVNG Intl reed.
30.09 DJ Scriby // DJ Marillo // DJ Skothan // The Gqom Trilogy, Hakuna Kulala
30.09 Dodie Hot Mess, EP
30.09 Dominic Voz Right to the City, Beacon Sound
30.09 Elijah McLaughlin Ensemble Elijah McLaughlin Ensemble II, Tompkins Square
30.09 Emeralds Solar Bridge, Ghostly
30.09 Emiter Five tracks from a single source, Antenna Non Grata CD, DL
30.09 Espen Friberg Sun Soon, Hubro
30.09 Freddie Gibbs $oul $old $eparately, Warner
30.09 Fujiya & Miyagi Slight Variations, Impossible Objects of Desire
30.09 Gawlas & Mazurowski Binary Horizons, Antenna Non Grata CD, DL
30.09 GRÜM Zeroes on the Loose, Antenna Non Grata CD, DL
30.09 IT DEEL & Jacaszek IT DEEL I, Moving Furniture
30.09 Joyce with Mauricio Maestro Natureza, Far Out
30.09 Judah Warsky/Gilbert Cohen L’aurore, Versatile
30.09 Keeley Forsyth Phantom Limbs, The Leaf Label EP
30.09 Kid Cudi Entergalactic, Universal
30.09 Lambchop The Bible, Merge
30.09 Magma Kartehl, Seventh
30.09 Matthias Bublath Trio Orange Sea, Enja
30.09 Melody’s Echo Chamber Unfold, Domino
30.09 Moon Duo Live at Levitation, The Reverbation Appreciation Society
30.09 More Eaze The Joker, Ecstatic
30.09 Neutral NÄR, Numero Group arch
30.09 Neutral Neutral, Numero Group arch
30.09 OFF! Free LSD, Fat Possum
30.09 Office Culture Big Time Things, Northern Spy
30.09 Oren Ambarchi Shebang, Drag City
30.09 Pejzaż Kochaj mnie / Nadal lubię… Życie inaczej, The Very Polish Cut Outs EP
30.09 Pezet Muzyka komercyjna
30.09 Pin Park Blind Spot, Coastline Northern Cuts
30.09 Pixies Doggerel, BMG
30.09 Prodigy The Hegelian Dialectic 2: The Book of Heroine, Infamous
30.09 Pulled Apart By Horses Reality Cheques, Alcopop!
30.09 Saint Abdullah & Eomac Patience of a Traitor, Other People
30.09 Sam Prekop The Sparrow
30.09 Shygirl Nymph, Because
30.09 Slipknot The End, So Far, Roadrunner
30.09 Snarky Puppy Empire Central, Ground Up
30.09 The Advisory Circle Full Circle, Ghost Box
30.09 The Bad Plus feat. Ben Monder & Chris Speed The Bad Plus feat. Ben Monder & Chris Speed, Edition
30.09 The Big Pink The Love That’s Ours
30.09 Thumbscrew Multicolored Midnight, Cuneiform
30.09 Titus Andronicus The Will To Live
30.09 Use Knife The Shedding of Skin, Viernulvier
30.09 VA Elsewhere VXIII, Rocket
30.09 VA Aquapelago: an Oceans Anthology, Discrepant
30.09 William Parker Universal Tonality, AUM Fidelity
30.09 Yeah Yeah Yeahs Cool It Down, Secretly Canadian
30.09 YG I Got Issues, Def Jam
30.09 Zoh Amba and Francisco Mela Causa Y Efecto, Vol. 1, 577 Records
Komentarze
Jestem fanem muzyki Bjork (podkreślam: muzyki, nie samej postaci) od niemal samego początku jej solowej kariery (tej dorosłej), pierwsze trzy płyty to dla mnie absolutny elementarz tak zwanych „nowych brzmień”, do dziś brzmi to bardzo świeżo. Ale od ok. 10 lat (mniej więcej od „Biophilii”) jest to niestety przerost formy nad treścią, pretensjonalny artyzm i pseudoawangarda, a przede wszystkim rzecz w sztuce niewybaczalna: nudy, straszliwe nudy. Bjork stała się tak hermetyczna, że sprawia wrażenie, jakby nagrywała płyty już tylko dla siebie (i w porządku, tylko po co je zatem wydaje?). Nie wiem też, co oznacza w tym kontekście „niezależność”, każdy artysta jest w jakimś sensie zależny – czy to od wytwórni, czy od współpracowników, czy wreszcie od fanów, którzy kupią (lub nie) płytę lub przyjdą (lub nie) na koncert. „Fosorry” jeszcze nie słyszałem, ale te single nie dają mi nadziei, że Bjork znów zaczęła robić piosenki w stylu „Jóga” czy „Alarm Call” – dziwne, zniekształcone, ale jednak piosenki, a nie te nieznośne trele z „Utopii”.
Björk… To muszę wreszcie naprawić wieżę. Poza tym jeszcze premiery polskiego metalu. Poważny Faust i jego „Cisza po Tobie” – też na później. Na razie może jajcarski Tassack i „Ogień w szopie”.
https://www.youtube.com/watch?v=qaBHyHM52Mc
Oren Ambarchi – Shebang – zdecydowanie warto. Jakby ciągle grał ten sam utwór na wszystkich płytach, a nadal intrygująco.
Björk znakomita jak zawsze i jeśli nawet można jej zarzucać pewną hermetyczność to znajdzie się wielu, którym to nie przeszkadza, a nawet jest dla nich zaletę. Na pierwszych trzech wspomnianych wyżej płytach była wysokogatunkowa muzyka mainstreamowa, a później eksplorowała co chciała i zawsze z dużą klasą i jakością.
Nowa Björk – absolutny brak nudy, różnorodność, świetne aranżacje z wykorzystaniem dęciaków, jak zawsze intrygujący głos. Mimo że też jestem fanem jej pierwszych albumów (życzyłbym sobie dziś takiego mainstreamu jak na „Homogenic”), to ogromnie cenię późniejszy zwrot w drodze muzycznej Björk – nieco pod prąd oczekiwań publiczności, ale na własnych zasadach, z ujmującą wrażliwością i oryginalnością. A z innych rzeczy warto posłuchać nowej płyty Pixies (dla starych fanów grupy jazda obowiązkowa).
One Little Indian to stara angielska niezależna wytwórnia wydająca płyty jeszcze w latach 80. M.in. dla Sugarcubes, gdzie zaczynała Bjork.
Jeśli komuś nie podoba się współczesna Bjork to warto wrócić chociażby do „Life’s Too Good”
z nowosci – EKKSTACY – Misery
Massimiliano –> Zgadzam się prawie w stu procentach. A jednak uważam, że dalej powinna pokazywać światu swoje kolejne płyty
Bartek Chaciński–> Tak z czystej ciekawości. Według Pana który album studyjny Bjork jest kiksem?
@SzyJa — Volta była dla mnie pewnym zawodem.
Keith Jarrett – Bordeaux Concert – ostatni występ solo. Warto.
Yeah Yeah Yeahs Cool IT Down – chyba warto. Prawie 10 lat od ostatniej płyty.
Pixies – Doggerel – warto. Całkiem udana płyta najlepsza od Indie Cindy.
Zoh Amba and Francisco Mela Causa słucha się już od lipca. Nowością za to jest nie wymieniony jej najnowszy album Bhakti (27.09). Rewelacja-improwizacja z Tyshawnem Sorreyem i jeszcze dwoma zawodnikami!! Tylko 22 lata i już miesza na downtown NY. Dożo gra i słucha. Polecam!
@Jan Zorn –> Słucha się od lipca tam, gdzie się miało wersję promo. Płyta oficjalnie wyszła dziś, czego potwierdzenie mam w aktualnym mailu od wydawcy. Za to „Bhakti” rzeczywiście dopiero od trzech dni na rynku i zamiast odebrać komunikat z Bandcampa, publikowałem listę nowości… Dziękuję! https://mahakalamusic.bandcamp.com/album/bhakti 🙂
@massimiliano
Przez Ciebie uświadomiłem sobie, że ostatni utwór Björk, który mi się od razu bardzo spodobał i zapadł mi w pamięć, opublikowany został już ponad dziesięć lat temu – a ja go wciąż traktuję jako dość nowy („Mutual Core” z albumu „Biophilia”).
Bjork do Vespertine była dla mnie zdecydowanym numerem 1 wśród kobiet w muzyce, i to z przewagą lat świetlnych nad całą resztą.
Potem zaczęło być stopniowo coraz słabiej, Medulla jeszcze była ok, Volta miała jakieś dobre momenty, Biophilia miała chyba jeden, max dwa, a potem to już równia pochyła w jakąś kompletnie odjechaną, niesłuchalną awangardę, Vulnicura i Utopia to była męczarnia i nawet nie chce mi się do tych płyt wracać – identycznie jest z tą nową płytą.
Zazdroszczę ludziom, którzy szczerze słuchają tych płyt z przyjemnością.
@cfreepo
Pixies to chyba najlepsza płyta od Trompe le Monde 😉 na pewno chętnie
posłucham jej wiele razy w przeciwieństwie do Bjork
Zgadzam się z massimiliano. Podjąłem próbę zmierzenia się z tym „dziełem” ale nie jestem w stanie przebrnąć przez te jęki. To była ostatnia próba dotycząca bieżącej twórczości aczkolwiek trzy pierwsze płyty do dzisiaj robią wrażenie.
Hmm… Björk można uważać jako genialną artystkę, albo pretensjonalny ga-ga pseudo artyzm. Oba określenia jak najbardziej dopuszczalne i właściwe.
Przesłuchałem „Fossorę” w męczarniach, jest jeszcze gorzej niż na „Utopii”, więc zgodnie z sugestią któregoś z komentujących wróciłem do pierwszej płyty The Sugarcubes i była to prawdziwa odtrutka na ten dźwiękowy koszmar, jaki zaserwowała Bjork na nowej płycie. Jest tak jak mówi Rufus – genialna artystka zagubiona w labiryncie pretensjonalnego artyzmu.