De Do Do Do De Da Da Da
Urzekł mnie Sting, który przyjechał do Polski, by pouczać nas w dziedzinie, na której zna się gorzej od nas, i jeszcze wziął za to pieniądze. Trzeba mieć tupet, by w ramach wielkiej stadionowej trasy organizowanej przez Live Nation – korporację sprawnie maksymalizującą zysk, tu przy stawce za bilet od 270 zł w górę – po występach Anny Marii Jopek i własnego syna, wyjść na scenę, zaśpiewać hity i… zacząć pouczać polską publiczność na temat ataku na demokrację i tyranii. W słowach dość banalnych, wygłoszonych tonem kaznodziejskim, tłumaczonych na bieżąco przez Macieja Stuhra (mam nadzieję, że dostał za tę rolę wynagrodzenie), ale przede wszystkim odnoszących się do rzeczywistości, którą zna lepiej każdy lub prawie każdy na widowni – szczególnie jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie. A przy tym słowach zakładających ignorancję na widowni – bo ledwie w maju br. światowe media przypominały przecież listę artystów grywających dla rosyjskich oligarchów. I owszem, zgadliście, był na tej liście Sting. Nie chodzi bynajmniej o stadionowy koncert dla rosyjskiej publiczności (takie też były), tylko zamknięte wesele, które za (jak wyceniano) miliard dolarów rosyjski oligarcha sektora energetycznego Michaił Gutsieriew wyprawił swojemu synowi Saidowi w roku 2016. Krym był już wtedy, dodajmy dla porządku, pod rosyjską okupacją. Miałem tę sprawę przemilczeć, ale artysta zbiera tyle ochów i achów, że warto to przypomnieć.
Gutsieriew, przy okazji bliski przyjaciel dyktatora Aleksandra Łukaszenki, został objęty międzynarodowymi sankcjami nie po wybuchu wojny w Ukrainie, ale jeszcze w zeszłym roku, po stłumieniu protestów wyborczych w Białorusi (przy czym Sting – dodajmy – coś o tym kraju musiał wiedzieć, skoro podpisywał wcześniej petycję przeciwko wykonywaniu tam kary śmierci). A kilkanaście miesięcy temu jego firma Kuzbasskaja Topliwnaja Kompania, eksportująca węgiel także do Polski, wytoczyła proces mojej redakcji i mojemu koledze Grzegorzowi Rzeczkowskiemu (obecnie w „Newsweeku”) tropiącemu rosyjskie interesy w Polsce i potencjalne uwikłanie koncernu Gutsieriewa w sprawę Marka Falenty i politycznych podsłuchów. 34-letni Said, kilka lat temu robiący sobie pamiątkowe focie z liderem The Police, przejął po ojcu zmysł inwestycyjny i – jak donoszą właśnie brytyjskie media – posiada już w Londynie nieruchomości warte łącznie 160 mln funtów (to prawie połowa wartości majątku Stinga, który wyceniany jest na ponad 300 mln funtów). Martwi mnie fakt, że po którejś ze swoich piosenek Sting nie opowiedział tej jakże ciekawej historii. Po agresji Rosji na Ukrainę bronił się medialnym oświadczeniem, że teraz żaden oligarcha już na swój ślub przyciągać gwiazd nie będzie. Those days are over – powiedział Sting. Dokładnie tak, proszę sobie sprawdzić. Byłoby miło, gdyby i te słowa mógł w sobotę przetłumaczyć Maciej Stuhr.
Przykro mi pisać ten komentarz, bo Sting, szczególnie ze starym zespołem, nagrał kiedyś parę fajnych piosenek, bywał też zaangażowany w pożyteczne inicjatywy (choć bywał też odwodzony w ostatniej chwili od niebezpiecznych PR-owo koncertów – jak ten w Kazachstanie, który wybiło mu z głowy Amnesty International, skądinąd występ dla TVP też odwołał dość późno), a wśród jego fanów mam serdecznych przyjaciół. Ale rozliczamy ostatnio często i bezlitośnie różne osoby z tego, co mówią, rzadziej rozliczając działania i hipokryzję. A ta zagnała Gordona Sumnera trzy dni temu w rejony pouczania innych, że mają się (!) wystawić na ryzyko tortur, nawet śmierci, by bronić tej demokracji, w której odbieraniu uczestniczyli ludzie… zatrudniający go parę lat temu. Więc (to właśnie jest takie przykre) albo jest taki cyniczny, albo pogrążony w kompletnej ignorancji. A jedyne, co miał w Polsce naprawdę konkretnego do powiedzenia (nie padło nazwisko Putina ani nazwa Rosji) to Wojna w Ukrainie to absurd zbudowany na kłamstwie.
Jak dla mnie te migawki ze Stingiem wygłaszającym orędzie na Narodowym (właścicielem obiektu jest Skarb Państwa, większość tego typu wielkich imprez odbywa się w swoistym partnerstwie publiczno-prywatnym, przy czym w dalszym ciągu nikomu nie zależy na tym, by zmniejszyć potężne echo uniemożliwiające dobry odbiór muzyki na w tym obiekcie) to jest ten przypadek, kiedy artysta chce do mnie coś powiedzieć, a ja słyszę tylko De Do Do Do De Da Da Da. Szkoda, że nie ma tej piosenki na promowanej na Narodowym płycie My Songs. Za to według relacji tuż przed finałem i cytowanym przemówieniem o bronieniu świata gwiazdor zaśpiewał znany przebój z linijką Those days are over.
Komentarze
Wydaje mi się, że za bardzo inkwizytorsko Pan podszedł. Rozpoczęcie wojny wiele zmieniło (Things have changed jak u Dylana) i nie powinno się tak łatwo oceniać ludzi, że w 2016 mieli coś wspólnego z rosyjskimi pieniędzmi. Wszyscy mieli. Sting jest muzykiem i grał gdzie mógł. Poza tym proszę nie odbierać mu prawa do mówienia o demokracji, szczególnie, że miał rację. Poza tym pozdrawiam ze Sztokholmu
@ZMI –> Może i tak, niemniej jednak pewien niesmak pozostaje. A rozpoczęcie wojny, proszę zauważyć, spowodowało, że gwiazdy takie jak Sting i tak de facto nie mogą już dalej grać dla oligarchów. Odwaga w tej sytuacji mocno staniała.
Sting słynie z tego, że żaden pieniądz mu nie śmierdzi. Większość już Pan opisał – przypominam sobie jeszcze artykuł o tym, jak Sting kasował opłatę (!) za pracę w jego winnicy. („The notion of paying £208 to pick olives and grapes at Sting’s Tuscan estate has left a sour taste in some mouths.”) Występuje dla oligarchów rosyjskich /tu tylko gra i śpiewa/, korporacji amerykańskich /gra, śpiewa i wygłasza mowy motywacyjne/
Zaśpiewa „Fragile” po Bataclan i to samo na Stadionie Narodowym plus garść banałów. W filmie dokumentalnym, w którym Brian Johnson gości znanych sobie muzyków, Sting rozczulał się, jak to pojawił się pierwszy raz w Stanach i w barze zachwycił go zwyczaj dolewania kawy, za którą zapłaciło się już dolara. Dolewka kawy za darmo! Kocham ten kraj, wyznał pan Sting.
Sting, podobnie jak inni artyści, których zenit popularnosci już dawno został przekroczony i odcinają kupony ze swej przeszłości i we współczesnej muzyce nie odgrywają już żadnej roli, proboja zwracać na siebie uwagę, poprzez kontrowersyjne wypowiedzi. Ok, można zrozumieć koncerty dla oligarchów, którzy za prezydentury Putina politycznie zostali zneutralizowani( cytat Putina :możecie robić co chcecie, byle byście się nie wtrącali do polityki) więc skończyły się żarty, jak za czasów alkoholika Jelcyna, który nic nie zrobił, aby przeciwstawić się ekspanji oraz hegemonii USA. OK, lubię czasami z sentymentu wrócić do starego Stinga, ale nie trawię jego politycznych deklaracji. Niestety, jak wielu innych artystów, wyrażających swoje poglądy nie ma on pojęcia o geopolityce, strategii i procesach globalnych.
Bla bla bla…
Dziękuję za ten tekst. Słyszałam peany Jacka Żakowskiego w TOK FM na temat ważnego (wg. JŻ) wykładu o demokracji i coś mnie bardzo uwierało, bo szanuję Jacka Żakowskiego. Tak, słowa Stinga były banalne. Bardzo banalne.
time to say goodbye
Niesmak pozostał, to fraza z dowcipu o teściowej, która została fałszywie oskarżona przez zięcia o kradzież 100 złotych. Stówa się wprawdzie znalazła, ale właśnie niesmak pozostał. Wkurzyłem się na Pana, bo bardzo lubię i cenię Pana blog i opinie o muzyce. Ten wpis jednak zalatuje mi smrodkiem w stylu „Do rzeczy ” i tym podobnym. Można Stinga nie lubić, uważać, że jest (obecnie – podzielam taką opinię) pretensjonalny i sztuczny, ale pozostałe zarzuty są zupełnie nomen omen od rzeczy. Za późno zrezygnował z występu w tvp – no przecież on nie zna rynku telewizyjnego w Polsce i nie on kontraktuje występy, jak się dowiedział zrezygnował. Czy jest hipokrytą?- nie sądzę, jeśli już to trochę i nie szkodliwie- kto nie bywa niech rzuci kamieniem. Po prostu stracił charyzmę. Banalnie mówił o demokracji – zazwyczaj o demokracji mówi się banalnie – procedury, zaufanie, wartości, sprawiedliwe podatki. Może można ciekawiej- jak Jagger „jestem za stary na sędziego”, ale te podstawowe „banały” też muszą być wciąż przypominane. Szczególnie w Polsce. Ruffusa swella i normalnie_potwora nie chcę mi się nawet komentować. Właśnie takich komentarzy, nie licujących:) z poziomem Polityki, obawiałem się po przeczytaniu Pana wpisu. Poza wszystkim, facet, który stworzył Can’t stand losing you, Roxanne i Englishman in NY ma prawo powiedzieć sobie coś banalnie. Ja pierniczę, ale Pan mnie zdenerwował. Chyba po prostu nie lubi Pan Stinga i miał Pan gorszy dzień. Tak to widzę. Zazwyczaj, po przeczytaniu Pana tekstu siedzę cicho i podziwiam wiedzę muzyczną. Pozdrawiam
ZMI – ,,Rufusa swella potwora (!) nie chce mi się nawet komentować…”Hmm.. ciekawe stwierdzenie, no i bardzo demokratyczne. Ach rozumiem , demokracja nie może być wtedy , gdy naród wybiera inną partię niż lewicowa. Demokracja według panów Stinga i Stuhra jest tylko wtedy jak ich faworyci znajdują się u władzy , wszystko inne to faszyzm, populizm, nacjonalizm, ciemnogród, szowinizm. Mimo wszystko to bardzo groteskowa obłuda ze strony obu panów i kompletny brak oceny rzeczywistości. A lemingi bawiły się mimo wszystko doskonale. Lol. Odbieram Twoją obelgę jako kompletną ignorancję i niewiedzę wydarzeń, opartych jedynie na moralnych frazesach. Ktoś nie zgadzający się z Twoją opinią, tego należy od razu zlinczować, obluzgać, opluć ,obrazić . Wydaje mi się , iż Twoje poglądy są dość hermetyczne i nie wykracza poza dość ograniczoną bańkę . Chciałem jeszcze dodać i trochę stanąć w obronie Stinga , albowiem w przypadku oligarchów rosyjskich ( bo ci z Ukrainy roztrwonili kompletnie swój kraj) nie miały jego (Stinga) prywatne występy większego znaczenia, albowiem mają oni (oligarchowie) bardzo znikomy ,( jeżeli w ogóle) wpływ na politykę Kremla , więc niech takimi pozostaną – prywatnymi do kotleta, urągającymi niegdyś (mimo wszystko) znaczącemu artyście.
Pan tak poważnie? Jaki interes posiada przeciętny Polak w pomocy propagandowej, politycznej finansowej i militarnej w Ukrainie? Tak bezinteresownie się tę pomoc uskutecznia? Cóż Pan uprawiasz tym tekstem?
@ZMI
Blogger, tak jak felietonista, może pisać o czym chce i w dowolnej formie. Więc PT. Autor napisał, ja się z nim zgadzam. Mówienie o człowieku
‚dobrze albo wcale’ dotyczy jedynie martwych – Sting na szczęście żyje, uwielbiamy go za wszytko czego dokonał – i możemy go również krytykować.
@rufus
Twoi faworyci u władzy to – starannie wymieniłeś, brawo! – faszyści, populiści, nacjonaliści, ciemnogrodzianie i szowiniści. Rosja zaś i jej oligarchowie – słupy Putina, to imperium zła. Oby sczeźli. Niech żyje wolna Ukraina!
Jak się pisze, to powinno się potem czytać, co z tego wyszło. A na portalu polityka.pl wyszło słabo.
Opluwać kogoś jest łatwo, szczególnie, jeśli się ma słabą pamięć i nie pamięta się, co Sting śpiewał w „Russians”. Może dalej w to wierzy?
A dla oligarchy to bym zaśpiewał, bo oligarcha nie jest ruski czy jakiś inny, tylko jest zawsze globalny. Inaczej nie jest oligarchą.
A zresztą piszta sobie, co chceta – taka praca