Płyty lat 80. wszech czasów

To jedna z najlepszych płyt lat 80. wszech czasów – ta celna i lotna w swoim idiotyzmie etykietka mignęła mi gdzieś ostatnio podczas przeglądania Twittera. Chyba w kontekście albumu Electric The Cult. Ale mógłby to być dowolny album z tej dominującej w popkulturze dekady. Bo myśl o tych najlepszych płytach lat 80. wszech czasów wróciła do mnie, kiedy nadrabiałem część urlopowych zaległości i trafiałem na kolejne teksty o Kate Bush i Metallice, czyli gwiazdach czwartego sezonu serialu Stranger Things (do którego kolejnej serii zapewne już dziś ustawia się kolejka wykonawców z epoki, tym razem zapewne będzie grany rok 1987 – Electric The Cult ma szanse!). Albo kiedy słyszałem kolejne – bardzo modne w tym sezonie, czego dowodami ten album i ten singiel z taśmy tygodnia Polifonii – linie gitarowe rodem z ówczesnych utworów The Cure. Lata 80. wiecznie rządzą, co parę miesięcy – w zależności od aktualnych potrzeb i wymagań – zmieniają się tylko najlepsze płyty tej dekady.      

Parę lat temu pewnie Pye Corner Audio wpisałbym do tego samego obozu. Cały cykl Black Mill Tapes i pojedyncze nagrania singlowe świadczyły o dość mocnej fascynacji muzyką lat 80. Wpisywały się jednak w te najbardziej minimalistyczne, surowe syntezatorowe nurty dekady.  Gdyby chcieć opisać Pye Corner Audio osobom mało wtajemniczonym w tę potężną już twórczość, trzeba by powiedzieć, że kryjący się pod tym szyldem The Head Technician, czyli Martin Jenkins, to ktoś taki jak Kyle Dixon i Michael Stein – autorzy oryginalnej muzyki do Stranger Things – tylko z szerszymi horyzontami i chyba jednak zdolniejszy. Tam, gdzie duet miał jeden pomysł na siebie, Jenkins ma ich wiele, co rusz nowy. I jego Let’s Emerge!, drugi materiał nagrany dla wytwórni Sonic Cathedral, jest tego dowodem.   

Owszem, Does It Go Dark mogłoby się znaleźć na ścieżce dźwiękowej nowego sezonu jakiegoś głośnego serialu. I nie jest to jedyny utwór instrumentalny na tyle pełen niepokoju, że mógłby się wpisać w klimat. Ale długi, kończący ten album utwór Warmth of the Sun to dla mnie jeden z rzadkich powrotów do psychodelii, a zarazem brytyjskiego rocka tamtej epoki. Są powody tego stanu rzeczy. Jenkins nagrywał tym razem z Andym Bellem z Ride i Oasis jako głównym partnerem, co zmienia charakter muzyki PCE, wyprowadzając ją po pierwsze daleko poza dotychczasowe pole, po drugie – wyraźnie odnosząc do twórczości takich wykonawców jak choćby Primal Scream czy właśnie Ride. Zza syntezatorowej mgły Saturation Point albo Luminescence – trochę shoegaze’owej – wynurza się fuzja stylistyk, do której w ogarniętej rave’ową gorączką Wielkiej Brytanii wielokrotnie wtedy dochodziło. Wtedy, czyli nieco później niż w czasach Stranger Things. Na przełomie lat 80. i 90. Bell jako gość gwarantuje bowiem coś więcej – muzyka z nowego albumu Pye Corner Audio robi z latami 90. to, co wczesne utwory Jenkinsa robiły z nurtami syntezatorowymi epoki postpunka. I nie jest to wielka płyta, ale album, który pokazuje jakiś ruch w pozornym bezruchu powrotów do przeszłości. 

Powoli zamykam ten cykl urlopowych doniesień. Wakacje okazały się na tyle fajne, żeby niemal całkowicie zapomnieć o publikowaniu zdjęć i wrażeń z wakacji. I życzę PT Czytelnikom tego samego. 

PYE CORNER AUDIO Let’s Emerge!, Sonic Cathedral 2022