Kiedy Neu! znaczyło nowe

Co prawda dawni bohaterowie sceny muzycznej opuszczają nas ostatnio z dużą regularnością, w czym niewiele pozytywów, to jednego możemy im zazdrościć: w ich czasach były rzeczy realnie nowe. Dajmy na to w Niemczech. Zakładaliście taki na przykład duet Neu!, wybierając najbardziej znane niemieckie hasło promocyjne (poza może Angebot – ale nie wiem, czy jest taki zespół) – bezczelnie i z mocnym postanowieniem, że je spełnicie. Nie tylko jako grupa NOWA na początku, ale grupa, która NOWA pozostanie przez najbliższe lata. I okazuje się, że obietnica została spełniona. Po 50 latach od debiutanckiej płyty, zatytułowanej po prostu Neu!, która wyszła jakoś w marcu 1972 r. (musiałem więc zdążyć przed końcem miesiąca) – nie znam dokładnej, dziennej daty – album ten jest pamiątką zmiany. I ciągle jest o czym pisać.    

Ten okładkowy popartowy i zarazem minimalistyczny styl Klaus Dinger i Michael Rother przejęli od Kraftwerk, w którym to zespole grali krótko zanim ten stał się naprawdę modny. I odeszli z tego składu, zanim stał się popularny. Założyli własny zespół, który zdążył być rewolucyjny jeszcze zanim naprawdę rewolucyjny stał się Kraftwerk. Ale nigdy nie zdobyli podobnej popularności. Kiedy miałem okazję rozmawiać z Michaelem Rotherem podczas spotkania z dziennikarzami w Hamburgu w roku 2013, wspominał o małym zainteresowaniu mediów ich debiutancką płytą: została nieźle przyjęta w Wielkiej Brytanii, ale niemieckie gazety ją zignorowały, choć sprzedawała się od początku nieźle.

Pomysł duetu wziął się stąd, że Rother był zafascynowany atmosferą w Kraftwerk w roku 1971, z Dingerem co prawda różniło ich wiele – to były (ten drugi zmarł 14 lat temu) zupełnie inne osobowości – ale muzycznie się dogadywali. Mediatorem, jak twierdzi, był producent Conny Plank. Plank jest zresztą pełnoprawnym współtwórcą tego debiutanckiego albumu. Dużą część przestrzeni dźwiękowej wypełniają tu pomysły i zabiegi typowo studyjne, tak jak na płycie nagranej dosłownie kilkanaście miesięcy później w Londynie, czyli (No Pussyfooting) innego duetu, Fripp & Eno. Przy czym – jak wiemy – Brian Eno był sceną niemiecką zafascynowany: przyjechał w końcu nagrywać z zespołem Harmonia, z Rotherem w składzie, mało też brakowało, by ściągnął tego ostatniego na sesje Heroes Davida Bowiego. I mały spoiler: na ostatniej przed zawieszeniem działalności płycie Neu! (Neu! 75) była piosenka Hero i tak, Bowie ją słyszał. Ale wróćmy do debiutu.  

Ten trzymał się na dwóch filarach. Otwarciowe Hallogallo to prawdopodobnie utwór bardziej punkowy z ducha niż cokolwiek, co wydał z siebie punk w latach 70. (harmonicznie to dwa akordy, przy czym  większość utworu grana jest na jednym). A zarazem jest to bardziej postrockowy kawałek niż wszystko, co powstało w latach 90. Groove perkusyjny bez basu z jamującą swobodnie gitarą. Żadnych wokali. Zresztą jeśli spojrzymy na resztę płyty, to zorientujemy się, że choć mamy duetu gitarowo-perkusyjny, jej duża część w ogóle nie zawiera w ogóle brzmień perkusji. Jak napisał Julian Cope w książce Krautrocksampler, która długo pozostawała biblią kraut rocka (także dlatego, że była też jedynym dostępnym anglojęzycznym wydawnictwem): Płyta była wzorcem nowego rodzaju rock’n’rolla, bez przeszłości i bez widocznej przyszłości. Zanim ktokolwiek to podchwycił – jeśli w ogóle – minęło siedem lat.  

Ci, którzy mają w pamięci kwadratową pulsację Motorik w Hallogallo, a potem miarowy rytm wolniejszego Weissensee, mogą się w tym miejscu popukać w czoło: jakiego rock’n’rolla? Ale Neu! byli z ducha bliżsi muzyce rockandrollowej niż reszta krautrockowej konkurencji, a dalsi od eksperymentowania. Intelektualne podejście, jakie miał Stockhausen, jakie było też udziałem muzyków Can, to była zupełnie inna kategoria – mówił Rother (wspominając w tej cytowanej rozmowie, że wychowywał się na granej przez matkę muzyce Chopina, ale on sam szedł śladem Hendrixa). – Miałem do nich sporo szacunku, ale nigdy nie było mi blisko do tych koncepcji, bliżej do rock’n’rolla

Rother rozbija też mocno mit Motorik jako figury rytmicznej wymyślonej przez Neu!: Klaus miał nieco inny background niż ja. Nie można w jego wypadku pominąć wpływu Jakiego Liebezeita. Innym ważnym wzorem dla Klausa była Moe Tucker, perkusistka The Velvet Underground. Ten rodzaj stałego rytmu znaleźć można zresztą w różnego typu muzyce tworzonej na całym świecie, choćby w muzyce rdzennych Amerykanów. Miałbym więc opory przed uznaniem, że to my to wymyśliliśmy – mówił w Hamburgu. – Fakt, że inni to kopiowali od nas, niczego tutaj nie zmienia. Źródła były bardzo liczne. Klaus był fantastycznym muzykiem, ale w sensie technicznym nie był najlepszym perkusistą, kompensował sobie to determinacją, a przede wszystkim kontrolowaniem ogólnego kształtu całej muzyki – bo u niego nie chodziło tylko o bycie dobrym perkusistą. Pod tym względem był fantastyczny. 

Drugi filar to Negativland. Pierwszy nagrany przez grupę utwór, brutalnie ucięty (taśma się skończyła?) w najlepszym momencie, a wcześniej wykorzystujący nagrania terenowe (młot pneumatyczny – field recording zresztą jest wracającym elementem na całej płycie) i przetwarzane efektami brzmienie japońskiego banjo, które do studia przyniósł Dinger. Tu z kolei stałą towarzyszką chłodnego bębnienia Dingera jest równie bezduszna linia basu Rothera. Ten z kolei utwór to protoplasta post-punka i noise rocka. Wzorzec dla przyszłych utworów przeróżnych zespołów, od Joy Division, po Sonic Youth. Owszem – jak wspomniał Rother – praźrodłem było The Velvet Underground, a zespół Can był wcześniej, ale Neu! na pierwszej płycie pokazali brzmienie nowofalowe w skali 1:1. Jeśli robicie eksperyment i puścicie fragment Negativland komuś, kto tej grupy nie zna, i zapytacie o datę powstania, zapewne zaproponuje coś między 1979 a 1982 rokiem. Siedem lat – tak jak pisał Cope.  

Wykreowanie NOWEGO nie było drogie. We wspomnieniowym wywiadzie rzece Klaus Dinger mówi, że budżet albumu Neu! był tak ograniczony, że trzeba było go nagrać w cztery dni. Tyle tylko, że w dwa pierwsze nie nagrali żadnego dźwięku, więc ostatecznie wystarczyły dwa. A właściwie dwie noce, bo Conny Plank mógł pracować tylko nocą ze względu na inne zobowiązania w ciągu dnia. Nigdy nie dyskutowaliśmy o muzyce, po prostu ją graliśmy. W studiu po prostu dogrywaliśmy ścieżki, na końcu Conny Plank dodawał trochę swojej magii – i tyle – opowiadał mi Rother. Prawie cały album wypełniają utwory instrumentalne – dopiero w ostatnim, Lieber Honig, pojawi się wokal – w stylu Damo Suzukiego, jak go słusznie ocenił Cope – po czym na tle statycznego dronu bohaterowie odpłyną łódką w nieznane. Kilkanaście miesięcy później ten sam Conny Plank (o którym już tu pisywałem) pojedzie z kolei samochodem, razem z członkami Kraftwerk, nagrają płytę Autobahn i raz jeszcze Niemcy zainspirują resztę świata czymś zupełnie nowym.     

NEU! Neu!, Brain 1972/Groenland 2001