Taśma tygodnia #47
Alex Ross napisał w „New Yorkerze”, że miło jest obserwować problemy Spotify. Pitchfork komentował bojkoty serwisu jako i tak zmarnowaną szansę – bo można było coś osiągnąć na większą skalę. Po sieci krążą komentarze nawołujące do odejścia od streamingu, bo skazuje nas na zbyt wielki wybór nowej muzyki. Tymczasem – chciałbym delikatnie przypomnieć – każdy ma moc decydowania o przyszłości rynku muzycznego. Dzień po dniu, każdym swoim wyborem, każdą decyzją poświęcenia na coś czasu, uwagi i pieniędzy. Można wciąż mieć wybór i można wciąż podarować sobie chwilę słuchania czegoś z pełną koncentracją. Proponowałbym też przy okazji nie strzelać do pośredników – nie ignorować głosu dziennikarzy, blogerów, komentatorów, nie ignorować szyldu wytwórni, której ufamy, sklepów, nawet playlist, do których mamy zaufanie, nie zdawać się na algorytm. Płacić za to, co najbardziej nam się podoba. Wybór na liście zamieszczonej na blogu – zbierającej linki do Bandcampa i YouTube’a – jest naprawdę szerszy, tydzień po tygodniu. Wybór na playliście Spotify jest niemal w każdym tygodniu większy niż na liście z Tidala (którą załączam poniżej – tym razem zabrakło utworu duetu Matmos). Dziękuję i miłego słuchania.
Komentarze
Ja osobiście nie ignoruję opinii, czy komentarzy dziennikarzy jeśli dotyczą one merytoryki spraw, które są omawiane na danym blogu dotyczącym np muzyki. Mam problem, kiedy autor zaczyna uświadamiać czytelnikom swój punkt widzenia dotyczący przykładowo polityki, która jest dość kontrowersyjna w dzisiejszych czasach.
Również z dzisiejszego wpisu Gospodarza można wywnioskować pewną sugestię, aby ignorować czy bojkotować streamingi, które swoimi decyzjami uchodzą za kontrowersyjne, czy nieetyczne jeśli chodzi o inwestycje oraz współpracę z artystami – powiedzmy nie pasującymi do liberalnego mainstreamu.
Szanuję Gospodarza za profesjonalizm oraz ogromną wiedzę dotyczącą muzyki i popkultury, niemniej jeśli chodzi o kwestie pouczania czytelników tego bloga w zakresie wyboru źródeł muzycznych inspiracji oraz informacji, niech On pozostawi to nam.
Z nadchodzących zapowiedzi związanych z muzyką na pewno warto zauważyć nowy album Watady Leo Smitha z Henry Kaiserem ,, Pacifica Koral Reef ” (improwizacja w stylu zeszłorocznego Pharoah Sandersa i Floating Points)
Jak wyczytałem na facebookowym profilu jednej wytwórni w związku z bandcampowym piątkiem: „Bandcamp is the anti-Spotify”.
O, nawet Liam Gallagher na Polifonii. Mnie w tym tygodniu porwał Pupil Slicer, grający, jak go szufladkują, grinding mathcore.
https://www.youtube.com/watch?v=NGjzCQHsF4Q
@rufus swell –> Po pierwsze, wydaje mi się, że raczej tonuję bojowe nastroje kolegów po piórze – zachęcam raczej do rozważnego rozporządzania czasem i pieniędzmi niż do bojkotu. Po drugie – to ma być polityczne? Nie dla mnie. I raczej dalej będę pisać o tym, co uważam za stosowne – tak rozumiem starą już ideę bloga. Ale dziękuję za tę uwagę. 🙂 „Pacifica Koral Reef” bardzo ładne – już się ukazało.
@Krasnal Adamu –> Pupil Slicer dziwnie trafił mi w nastrój…
Black Country New Road – Ants From Up There – dorzucę swoje trzy grosze. Zdecydowanie warto z zastrzeżeniami.
Może i dobrze, że nowe wydawnictwo wydane tak szybko. Załatwiony tym samym syndrom drugiej płyty.
Debiut to świeżość i energia. W moim prywatnym rankingu pierwsza trójka.
Na drugiej słychać już dojrzałość, ale odrobinę się nudziłem i niestety to, że w wielu momentach blisko AF jest dla mnie wadą (gdybym nie wiedział jakiej płyty słucham w kilku momentach pomyślałbym, że Butler i spółka wydali nowe nagrania – chociaż wtedy zaliczone by było na plus po obniżce formy na ostatniej płycie).
Płyta koniecznie do następnych odsłuchań, ale czy znajdzie miejsce wśród albumów roku? Zobaczymy i już czekam na 3 płytę bo myślę, że zostaną z nami na dłużej.
Mitski – Laurel Hell – można
Cate le Bon – Pompeii – można.
yeule – Glitch Princess – można.
Zbigniew Namysłowski nie żyje. 🙁
Akurat wysłuchałem album tria Deja Vega ,,Personal Hell” i zrobił na mnie duże wrażenie. Album ten ukazał się bez szczególnej promocji i trudno na niego trafić bez dłuższego szukania w sieci. Ta muzyka to taka jazda bez trzymanki przez 40 minut punkowego zadzioru, chwytliwych riffów, groowiastej sekcji ,która to wszystko napędza. To muzyka bez efektów specjalnych, raczej purytańska w swej prostocie jazda na pełnym gazie.
Dla fanów ortodoksyjnego wymiatania
https://www.youtube.com/watch?v=oVKwKqqiCGc&list=OLAK5uy_muRs_eH5lTw0tkzOX8fUnG1jYx6tLnNp8&index=2
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2153731,1,zmarl-zbigniew-namyslowski-zamyka-sie-era-namyslowera.read?src=mt
Tak z trochę innej beczki, może kogoś zainteresuje film „Zamorskie zaloty” („Indes Galantes”) – coś dla miłośników opery i nowoczesnego, „ulicznego” tańca, jeszcze przez tydzień do obejrzenia za darmo pod
https://www.myfrenchfilmfestival.com/pl/movie?movie=49802
@ rufus swell
Déjà Vega. W części utworów (m.in. „Who We Are”, „All Words” i „Outside Now”) nie czuję ani tego punkowego zadzioru, ani jazdy bez trzymanki, a te chyba syntezatory w „Catharsis” i „Banshee” zupełnie nie kojarzą mi się z ortodoksyjnym wymiataniem. Piosenki motoryczne, ale dość grzeczne. Jak dla mnie – między indie rockiem a britpopem. Przyjemnie się słucha. Szczególnie mi się spodobało jazgotliwe „Spitting Gas”, stosunkowo łagodne „Slow and Steady” oraz ciekawsze rytmicznie i „duszniejsze” „Balancing Act”.
@ cfreepo
„Laurel Hell” Mitski.
Podkład do „Everyone” – rozkosznie toporny. Chyba najbardziej spodobało mi się „Heat Lightning”. W „There’s Nothing Left Here for You” jakieś ciekawe rzeczy się przez chwilę dzieją.
Wśród skojarzeń: trochę jakby Lykke Li bez pary, trochę lata 80.
Yeule „Glitch Princess”.
Przez tytuł pomyślałem, że to jakaś niełatwa w odbiorze elektronika. Pierwszy utwór brzmiał mi jak dźwięk wyjęty z jakiegoś dzieła z wystawy sztuki multimedialnej. Urzekły mnie „Eyes”, „Too Dead Inside”, „Mandy” oraz tekst „Friendly Machine”. „Don’t Be So Hard…” zaskoczyło mnie prawdziwą gitarą. Kilkukrotne powtórzenie wersu „I’ve seen it all” w „Bites on My Neck” przywiodło mi na myśl „The Seer” Swans.
A skoro już ten francuski festiwal podlinkowałem, to „muzyczna” jest jeszcze krótkometrażówka „Mido i instrumenty” („Mido et les instrumeaux”), dla dzieci:
https://www.myfrenchfilmfestival.com/pl/movie?movie=52844
(do znalezienia też na YouTube).
@ cfreepo
Cate Le Bon „Pompeii”. Rzeczywiście można, chociaż za pierwszym razem żaden utwór mi się szczególnie nie wyróżnił.
Krasnal Adamu- ok, może przesadziłem z tym ortoksyjnym punkiem, ale już od dłuższego czaszu nie słucham ciężkiej odmiany muzyki i Deja Vega trafiło akurat w mój nerw:). Chyba potrzebowałem takiego ciosu w tym momencie. Przypomina mi to bardziej taki The Cult w najlepszym okresie-powiedzmy ,,Electric”( ta przestrzenna gitara przypomina brzmienie Billy Duffy’ego). Ogólnie album robi naprawdę duże wrażenie, ale jak to zwykle bywa odczucia odnośnie odbioru muzyki są zazwyczaj subiektywne…