ABBA w drodze do wieczności
Kiedy masz jeszcze trochę siły, podczas gdy już dziś w kasie wszystko się zgadza – a jak wiemy z ogłoszeń płynących z obozu ABBY, tak właśnie jest – pora zadbać o przyszłe zyski. Cały ten pomysł, żeby się zdigitalizować i w wirtualnych, odmłodzonych wersjach dać serię koncertów, jest też oczywiście wizją życia wiecznego pod własną kontrolą. Bo żyjące dziś pokolenie gwiazd ma szanse zachować cyfrową młodość do końca świata (pisałem o tym wiele miesięcy temu w tekście o kulturze hologramów). A kto tego nie przeprowadzi na swoich warunkach – jak Agnetha Fältskog, Anni-Frid Lyngstad, Benny Andersson i Björn Ulvaeus – za tego w przyszłości zrobią to dzieci albo inni spadkobiercy. Jak w takim razie odbierać wchodzący dziś do sprzedaży album Voyage? W żadnym razie nie jest to konkurencja dla najlepszych płyt legendarnej grupy – bardziej pretekst do tego, żeby tę całą operację cyfryzacyjną przeprowadzić. Walt Disney został zamrożony i przygotowany do wskrzeszenia tylko w popularnym micie, Szwedzi robią to naprawdę.
To, co najlepsze i najbardziej przebojowe na albumie Voyage – pierwszej dużej płycie z nowym repertuarem od czasu The Visitors 40 lat temu – poznaliśmy jeszcze przed premierą. I Still Have Faith In You przynosił ekstrakt z sentymentu za minionymi latami, a Don’t Shut Me Down – sygnał witalności starego disco, w tempie zwolnionym stosownie do możliwości pokolenia, ale ozdobionego tymi samymi ornamentami smyczkowymi i popisowymi glissandami na fortepianie wziętymi z języka bluesa czy boogie woogie. Just a Notion – kompozycja jeszcze z końca lat 70. – to ABBA w stylu z okresu największych hitów i w wydaniu zręcznie balansującym na krawędzi kiczu. Choć dyskotekowy styl znajdziemy na tylu lepszych albumach z ostatniego sezonu, że studzi to nieco entuzjazm. Poza tym na płycie znajdziemy te same muzyczny elementy także w wydaniu nieco bardziej jaskrawym, trudniejszym do pokochania, przy którym detektory krindżu współczesnego słuchacza będą się świecić na czerwono. To przede wszystkim ckliwy kolędowy (tak, znalazł się tu i utwór świąteczny – jeszcze jeden dowód, że Voyage jest w pierwszej kolejności dobrze przemyślaną akcją marketingową) Little Things. Po drugie – Bumblebee z partią (chyba) fletni pana, która zaboli co wrażliwszych. I wreszcie I Can Be That Woman, którego motyw melodyczny wydaje się niepokojąco kompilować kilka innych, m.in. króciutką refrenową frazę Senza una Donna Zucchero. Ale czy wypada to wypominać Anderssonowi, skoro to od niego uczył się przez pół wieku cały popowy świat?
Ręki do zaraźliwych melodii ów Andersson nie stracił, a przy tym miał pomysł, jak dać zarobić także poszkodowanym brakiem tantiem autorskich wokalistkom. Co się chwali. Zresztą to – jak głoszą doniesienia z obozu grupy – ostatnie utwory, jakie musiał dla grupy napisać. I ten bardziej refleksyjny niż taneczny zestaw, pod względem kreatywności dogasający, zwiastuje jakiś rodzaj finału. Moim zdaniem także możliwe przejęcie funkcji autorskich przez sztuczną inteligencję. Mało konwencji – z pewnym czytelnym zestawem elementów – nadaje się lepiej niż muzyka ABBY do pozostawienia procesu twórczego AI. Kolejnym krokiem w stronę życia wiecznego może więc być pozbawienie zespołu jakiegokolwiek żywego czynnika. Sam już teraz zaczynam się rozglądać za jakimś możliwie tanim algorytmem, który będzie za mnie odsłuchiwał i recenzował te ewentualne przyszłe albumy Szwedów.
ABBA Voyage, Polar 2021
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
30.10 Vladimir Luchansky Transitions, 577 Records
31.10 Laura Cannell F E R A L – Autumn – OST, Brawl
1.11 Chris Laurence Ken Wheeler: Some Gnu Ones, Jazz In Britain
1.11 Klein Harmattan
1.11 M.A.N. B.A.N., Dropa
1.11 VA Wounds of Love: Khmer Oldies, Vol. 2, Death Is Not The End
2.11 Muriel Grossmann Union
3.11 Deep Throat Choir In Order To Know You, Bella Union
3.11 Guenter Schlienz Unstet
3.11 Kenji Kawai Patlabor 2 – The Movie OST, WRWTFWW
3.11 Ostrowski WoKa. Vol.1, Brutality Garden
4.11 Nick Malkin Nothing Blues, Mondoj
A Certain Ratio Loco Remezclada, Mute
A Space For Sound Sometimes underwater (feels like home), RVNG Intl
ABBA Voyage, Polar
Bareto El Amor No Es Para Los Débiles, Agogo
Bass Dreams Minus B Bass Dreams Minus B, FPE
Ben Chasny The Intimate Landscape, Drag City
Bizarre Penguin Acido Domingo, Eastrings
Chrisman Ku mwezi, Hakuna Kulala
Connan Mockasin Jazzbusters Two, Mexican Summer
Daniel Casimir Boxed In, Jazz Re:Freshed
Darius Jones Raw Demoon Alchemy (A Lone Operation), Northern Spy
Diana Ross Thank You, Decca
Emma Ruth Rundle, Engine of Hell
Ensemble Dal Niente Confined. Speak., New Focus
Felbm Elements of Nature
fiyahdred Anyway EP, Hyperdub
France Jobin | Ψ〉= 3/5 i |↑〉+ 4/5|↓〉
Francisco Lopez Hidden Island Music, Discrepant
Gary Numan 45X15: The Singles Collection 1978-1983, Beggars Banquet arch.
Gnod La mort du sens, Rocket
Gong Live at the Gong Family Unconventional Gathering, GAS
Hard Feelings Hard Feelings, Domino
Ilai Ashdot Maximal Life, Orange Milk
Jerry & The Pelican System Sariani, Yeyeh Ninih
JJJJJerome Ellis The Clearing, NNA Tapes
Joan As Police Woman x Tony Allen x Dave Okumu The Solution Is Restless, PIAS
Joyce Muniz Flashes On The Floor, Pets EP
King Crimson Happy With What You Have to be Happy With / Level Five / EleKtriK, DGM 3CD
Kristof Hahn Six Pieces, Room40
Magda Mayas & Tina Douglas Objects of Interest, Room40
Marta Del Grandi Until We Fossilize, Fire
Matthew Shipp Codebreaker, Tao Forms
Maymind June
Mira Calix Absent Origin, Warp
Mystras Empires Vanquished and Dismantled, I, Voidhanger
Natalia Szroeder Pogłos, Warner
Nathaniel Rateliff & The Night Sweats The Future, Stax
Organek Na razie stoję, na razie patrzę, Mystic Production
Penelope Isles Which Way to Happy, Bella Union
Piers Faccini Dunya Remixes EP, No Format!
Piotr Figiel Missing, EP
Psychic Ills Song For Tres, Sacred Bones
Radiohead Kid A Mnesia, XL 3LP/3CD, arch.
Ricardo Donoso Progress Trap, Denovali
Sarah Davachi & Sean McCann Mother of Pearl, Recital
serpentwithfeet Deacon’s Grove, Secretly Canadian EP
Siema Ziemia Reworks, Byrd Out
Silke Eberhard & Takatsuki Trio Quartett At Kühlspot, 577 Records
Snail Mail Valentine, Matador
Springtime Springtime, Joyful Noise
The Brkn Record The Architecture Of Oppression Part 1, Mr Bongo
Wczasy To wszystko kiedyś minie
Wendy Eisenberg Bent Ring, Dear Life
Komentarze
No nie wiem jak podejść do problemu AI w dziedzinie kultury ogólnie, albowiem możliwości w tym zakresie są nieograniczone , co nie znaczy pożądane .Przykładem niech tu będzie niedawno skonczona 10-ta symfonia Beethovena, której sławny kompozytor nie zdążył ukonczyć przed śmiercią. AI poprzez algorytmy ukonczyła ,,dzieło” , ale efekt końcowy był bardziej niż rozczarowujący, bo w ogóle czy można ,, podrobić” ludzkiego ducha? Moim zdaniem należy do tej problematyki podchodzić z dużą rezerwą, czy należnym dystansem, aby nie wymknęło nam się to wszystko spoza kontroli. Zagadnienie sztucznej inteligencji oraz jej wpływ na następne pokolenia doskonale opisują w swoich książkach filozofowie Yuval Noah Harari ( 21 lekcji na XXI wiek) czy Richard David Precht (Freiheit für alle). O ile w dziedzinie techniki lub ekonomii może AI przyniesie nie tylko pozytywne efekty , ale również należy sobie zadać pytanie jak ,, nauczyć” AI etycznego lub moralnego postępowania ( np.drony ,które samodzielnie mogą podejmować decyzje eliminacji wroga na podstawie odróżniania cywilów od żołnierzy , co już niedawno miało miejsce w Syrii , na szczęście sterowane w momencie zabijania przez człowieka, ale już pracuje się nad samodzielnym działaniu maszyn w tym kierunku)
https://www.sztucznainteligencja.org.pl/harari-w-davos-ostrzega-swiat/
@rufus swell: Bardzo dobre pytania i propozycje lektur, od siebie dodałbym jeszcze „Superinteligencję” Nicka Bostroma. Moim zdaniem przyszłość w tej materii rysuje się w czarnych barwach. Myśliciele i naukowcy mogą ostrzegać ludzkość, ale skończy się tak samo, jak ze zmianami klimatycznymi – możni tego świata będą kiwać głowami, mówić „Tak, to ważne”, a potem polecą na szczyt klimatyczny prywatnymi odrzutowcami, trochę pogadają i nic więcej nie zrobią, a my wszyscy obudzimy się z ręką w nocniku. Co kogo obchodzi jakaś sztuczna inteligencja, skoro jest promocja w Lidlu i trzeba wstawić focie na FB i Instagrama, żeby dostać codzienną dawkę lajków i endorfin? Ludzkość jest, niestety, w przeważającej mierze bezdennie durna, a my już żyjemy w rzeczywistości znanej z serialu „Black Mirror”, tylko to zbiorowo wypieramy.
Ok, nie mam nic przeciwko analizowaniu co komu się opłaca, na czym chce zarobić, co będą mieli z tego spadkobiercy etc. To w końcu szołbiznes. Ale aż takie ponowne rozmieszczenie akcentów (bo już o stronie marketingowej chyba się Pan rozpisywał we wrześniu) jednak wydaje mi się dość smutne. Tylko jeden szczegół: ten abbowy idiom związany z chemią (artystyczną) między wokalistkami jest nie do podrobienia i chyba coś co się wymyka najsprytniejszym alegorytmom.
A w kwestii wielu lepszych płyt w konwencji disco w tym sezonie to może bym i podyskutował, ale w sumie ani szczególnie nie śledzę rynku muzyki rozrywkowej, ani żaden ze mnie znawca. Wydaje mi się, że ty inne – zdaniem pana redaktora – płyty to chyba właśnie mocniej z „komputera” niż ta pożegnalna Abba.
Dopóki duch nasz ludzki 🙂 (i bardziej niż nasz podpis) jest jednostkowy i niepodrabialny (a to wiadomość idąca przecież i spoza religii i spoza banku) 🙂 dopóki jest… trwa z całą więc swą kompletnie nieuchwytną pamięcią i wyobraźnią, samotnością, utratą, potrzebą i obecnością „tego drugiego człowieka”… a także realnymi i ponadrealnymi przeżyciami, „płomieniami” (jakby to znów pięknie podpowiedział Paz) „jakie się dzieją tu i teraz”… możemy ciągle zaistnieć, istnieć… na tych wyspach… pośród oceanów coraz większej jałowości, a zarazem tłoku, oraz nadprodukcji sztuczności… Myślę, że wiedzieli to dobrze i Lem i Tarkowski. Nie wiem do dziś tylko, dlaczego jeden Pan tak krzyczał na drugiego: „ty Durak!”, razem przecież służyli tej samej dokładnie sprawie – płomiennej myśli i rozumnego serca. I sprawie „tego drugiego człowieka”. ABBA w roku 2021 obchodzi mnie jednak mało 🙂 Media społecznościowe w zasadzie też, ale nie generalizowałbym 🙂 pa pa m
ABBA 2021
No thank you for the music
/ The Guardian/
@ozzy Głowa do góry
https://www.rollingstone.com/music/music-album-reviews/abba-voyage-1251755/
https://variety.com/2021/music/reviews/abba-voyage-album-review-1235105756/
https://ultimateclassicrock.com/abba-voyage-album-review/
„Gram Parsons obecnie uznawany jest za jednego z najbardziej wpływowych artystów amerykańskiej sceny country i folk lat 60. i 70. Wiódł prawdziwie rockandrollowe życie, pełne muzyki, alkoholu i narkotyków. Jego przedwczesna śmierć i to, co stało się po niej, przeszły do legendy. Gdyby żył, 5 listopada 2021 r. obchodziłby 75. urodziny.”
Według standardów obowiązujących w polskich mediach z obcym kapitałem, tak trzeba żyć aby przejść do legendy i być wzorem do naśladowania?
A co się stało po śmierci idola , do trumny nalali benzyny i spalili na pustyni. To jest dopiero cywilizacja !!!
Ok, przewidywalnie ABBA zdominowała wszyskie portale związane z muzyką, co raczej nie powinno dziwić, albowiem Szwedzi osiągnęli ogromną sławę i dzięki machinerii medialnego nagłośnienia znów są na pierwszych stronach portali muzycznych po tak długiej nieobecności. Oceny i recenzje ,,Voyage” są skrajnie odmienne. Od kompletnego fiaska ( The Guardian) , poprzez wysokie noty (Pitchfork, Rolling Stone) aż po maksymalną ilość punktów ( Independent, Irish Times). Idole moich lat szkolnych znów są na ustach wszystkich. I dlaczego jest mi to obojętne?
Wiele, bardzo wiele lat upłynęło już od tamtych czasów, kiedy plakaty zespołu z zachodnich gazet z dumą i wypiekami na twarzy przyczepiane były do ścian mojego pokoju, wsłuchiwanie się oraz nucenie piosenek szwedzkiego kwartetu , kiedy nadawane były w ,,Lecie z radiem”, już na zawsze kojarzyć mi się będą z beztroskimi latami mojej młodości i niech tak już pozostanie. Nie będę słuchał nowej muzyki ABBy, bo nie mam już zupełnie żadnego odniesienia w stosunku do nich. Niech pozostaną mi w pamięci jako idole lat dziecięcych i nastoletnich ze swoimi bezpretensjonalnymi, ale uroczymi piosenkami. Sentyment pozostał i wpiętnował się na zawsze w moją psychikę i nic nie jest w stanie tego zmienić, więc po co to wszystko psuć ABBą, z którą nie mam już nic wspólnego…
P.S. massimiliano- oczywiście nie można pominąć Nick’a Bostrom’a i jego ,,Superinteligencję” jeśli ktoś jest zainteresowany tematyką AI.
Nowy , świetny album Joan as Police Woman, Dave Okumu i Tony Allena ,,The solution is restless”
https://joanaspolicewoman.bandcamp.com/album/the-solution-is-restless-2021-joan-as-police-woman-x-tony-allen-x-dave-okumu
@Robert2
ergo sursum corda
Pozdrowienia
PS na koncercie Travisa Scotta zginelo osiem osob, tego nie bylo za dobrych czasow Abby / album ostatni (?) nie najwyzszych lotow.
a najwiekszym (?) fanem ABBY jest Dave Grohl ( Foo Fighters ) Kiedy uslyszal nowy singel Szwedow, to „wept like a baby”.
@ ozzy
Nie najwyższych lotów w kontekście katalogu Abby.
Ale w obliczu aktualnej produkcji z tego segmentu muzyki to i tak Himalaje.
@ rufus swell
Recenzja z Gardiana jest o tyle dziwna, że pani recenzent piała we wrześniu zachwyty nad dwiema wypuszczonymi piosenkami. Teraz właściwie nie wiem czy napisała recenzję z płyty czy po prostu z innych piosenek na płycie? Ta ilość gwiazdek mi się nie zgadza skoro dwie piosenki na 10 trackowej płycie są takie genialne.
Radiohead – „King A Mnesia”. To brzmi i wygląda lepiej niż „Kid A Mnesia”. To nie jest jakaś tam literówka. To się nazywa: błąd z przebłyskiem inwencji twórczej! Brawo! Bartku, nie poprawiaj tego
@SzyJa –> Może podświadomie chciałem coś naprawić. Ale jednak tylko błąd. Już poprawiony, dziękuję!
Co my tu mamy? Ageizm zamiast uwagi, że pokolenie jeszcze do niedawna skazane nawet na Zachodzie na wykluczenie. No trudno.
„z partią (chyba) fletni pana” – prawdziwa cnota: krytyk się nie boi.. sprawdzić czy doczytać. 🙂 Na szczęście złota myśl o motywach „country” (zamiast irlandzkich) już się nie pojawia.
Pisanie, że ABBA to zespół disco czy taneczny dowodzi, że krytyk pobieżnie zna płyty tego zespołu.
I wniosek jest taki, że ABBA nagrała album wyłącznie dla pieniędzy. Inni wykonawcy jedynie z pobudek artystycznych, „bólu istnienia”? Może reedycja Radiohead? Na czerwono świeci detektor badający pobudki napisania akurat o tej płycie.
Czy ja gdzieś napisałam, że jestem fanką Abby? Nie, po prostu cenię rzetelność. Bom stara.
@alwhit –> Bardzo dziękuję. Na przyszłość będę wiedział, do kogo się zgłosić z prośbą, żeby doczytał, czy aby na pewno jest na płycie fletnia pana, w udostępnionym recenzentom trzy dni wcześniej materiale odsłuchowym, który nie zawiera nawet (sic!) tytułów utworów. Miło wiedzieć, że ciągle są tacy, którzy wiedzą lepiej – nie tylko w zakresie tego, co recenzent napisał, ale także tego, co być może dopiero napisze – albo co mógłby napisać, żeby być typem jeszcze bardziej żałosnym 🙂
Czyli wzmianka o metryce człowieka to automatycznie ageizm według dzisiejszych politpoprawnych standardów? Nader interesujących czasów dożyliśmy.
Szanowny Panie Autorze:
Zupełnie nie rozumiem Pana stwierdzeń zawartych w „recenzji”/tekście/artykule. Bardzo rozmijają się z prawdą, ujawnianą od kwietnia 2018 roku.
Spoglądając jeszcze wcześniej, bo na lata 80 – ich początek, należy przypomnieć, że ABBA straciła radość z bycia razem w studiu i postanowiła „zawiesić” działalność. Brak oznak w kolejnych latach, że ktokolwiek z publiczności za nimi tęskn skutkował decyzją o podziale majątku na 4 i sprzedaży udziałów w „przedsiębiorstwie” ABBA przez jego członków.
Na początku lat 90. o zespole przypomniał brytyjski zespół Erasure. Cztery covery Voulez-Vouz, Lay Our Your Love On Me, S.O.S. i Take A Chance On Me zwróciły uszy świata na muzykę raptem sprzed dekady. Nastał renesans zespołu. ABBA Gold, bez wizerunków muzyków na okładce, rozszedł się do tej pory w nakładzie 30 mln egzemplarzy. Na brytyjskiej liście przebojów jest od 1020 tygodni. Musical Mamma Mia w wersji scenicznej odniósł sukces. To samo dotyczy dwóch jego ekranizacji.
W 2016 roku Simon Fuller zaproponował zespołowi trasę holograficznej. W 2017 roku powstały dwie piosenki: I Still Have Faith In You i Don’t Shut Me Down. W kwietniu 2018 roku zespół ogłosił o tym nagraniu. W grudniu tego samego roku miał odbyć się program telewizyjny. Ale okazało się, że cały koncept nie odpowiada członkom zespołu. Hologramy nie spełniały ich oczekiwań. Odsunięto w czasie publikację nowych utworów, zrezygnowano z programu telewizyjnego. I skupiono się na zupełnie nowym pomyśle technicznym, opartym na przechwytywaniu obrazu.
Powstał również album Voyage.
I teraz: nie jest prawdą, że Little Things jest zabiegiem marketingowym:
– Benny i Bjorn powiedzieli w wywiadzie, że powstała kompozycja, którą Bjorn poczuł jako świąteczną i taki napisał tekst – piosenka została stosownie zaaranżowana
– Little Things zostanie wydane jako singiel 3 grudnia – Pana recenzja jest z 7 listopada, a dziś, 20 listopada wiadomo już, że zespół nową płytą zajął pierwsze miejsce m. in. w UK i 17 innych krajach, 2 miejsce w USA (najwyższa pozycja, to był The Album – 14. w latach siedemdziesiątych), sprzedał milion fizycznych kopii albumu
(https://www.dailymail.co.uk/tvshowbiz/article-10222523/ABBA-make-history-charts-17-countries-new-album-Voyage.html?fbclid=IwAR2EH7k8HyOTVWqUnYp8GFAm_rv649s8-auYSjRXQAFIspifhMMnWJoUooo).
Zespołowi akcja marketingowa do niczego zatem nie była potrzebna. Wieczności zespołu oczekują fani, napływający falami od 1992 roku, a nie jego członkowie spragnieni pieniędzy, a Szanownemu Autorowi na pewno nie jest potrzebny w artykułach sarkazm. Osłabia to przekaz. Szerokie spektrum obserwacji rynku muzycznego, szybkość ferowania ocenami niestety przekładają się na płytkość przekazu w artykułach.
A z innej strony patrząc: ABBA, to zespół kasowy z głównego nurtu muzyki rozrywkowej. Zatem, jeśli by przyjąć pobudki finansowe – jest autentyczny, nie wszedł fałszywie do niszy, by oszukać Szanownego Pana Autora swoim marzeniem o byciu cichą oazą wysublimowanej sztuki muzycznej, wydającą elitarne, trudnodostępne serie swojego nowego wydawnictwa.
P.S.
I jeszcze to „(chyba) fletnia pana” – aj! Jest pełna informacja:
„Piano and Synthesizers…
Drums and percussions…
Guitars…
Bass…
Clarinet and tenor saxophone…
Flute and baritone saxophone…
Harp…”
Jestem trochę zawiedziony, że na łamach „Polityki”, ale w prywatnym blogu, ale jednak – Dziennikarza muzycznego – jest miks nierzetelności, sarkazmu, ironii, powierzchowności, które łatwo udowodnić.
No ale – Pan pisze. Ja czytam. I komentuję!
Wszystkiego dobrego!
PZ
@patrykz –> Szanowny Panie, rozumiem urażone fanowskie emocje. Zresztą sporo sentymentu do ABBY mam – to muzyka mojego dzieciństwa. Bardzo mi miło, że potwierdza Pan w istocie marketingowy plan związany z „Little Things” – pisząc recenzję, nie wiedziałem jeszcze o grudniowej dacie premiery singla. Dziękuję też za uzupełnienie historii „holograficznego” projektu ABBY informacją o Simonie Fullerze. Co do korzeni powrotu – jednak musical, no i film – nie zostawia się takiego sukcesu bez kontynuacji w show biznesie 🙂 Natomiast co do owej „fletni pana” – piszę to drugi raz i po raz trzeci pisać nie zamierzam (vide jeden z komentarzy powyżej), najwyraźniej to po prostu brzmienie fletu, tyle że ja swój tekst musiałem pisać, nie mając pełnych „liner notes” albumu – nie będę się skarżyć na rolę recenzenta, nie ma to większego sensu w tym kontekście, podjąłem ryzyko, oznaczyłem to ryzyko i jeśli chce Pan, żebym się tłumaczył z niepewności – ok, przykro mi, że nie byłem pewny co do tego, jaki instrument został wykorzystany. Serdecznie pozdrawiam, wszystkiego dobrego i zapraszam do dalszej lektury.
@Bartek Chaciński
Przepraszam, ale to nie jest kwestia „urażonych fanowskich emocji”. Takie stwierdzenie miałoby rację bytu, gdybym polemizował z Pana krytycznymi ocenami utworów. To już jest subiektywna opinia, która nawet będąc odmienną – nie podlega negocjacji. I w tej kwestii milczę.
Natomiast jest to kwestia urażonych emocji czytelnika, oczekującego rzetelnego przekazu.
Piosenka świąteczna – oczywiście, że jest materiałem do wydania przed świętami. Tak samo album jest po to, żeby go słuchać. A za słuchanie trzeba płacić. Ja płacę abonament za możliwość m.in. czytania Pana recenzji (w innej kolumnie), czy publikowania tutaj komentarzy.
Natomiast zabieg marketingowy już miał miejsce – 2 września. Wtedy wydano 2 single, promujące album Gdyby płyta miała być wydana po singlu świątecznym, a przed świętami, to wtedy rzeczywiście ten singiel miałby kluczową rolę marketingową. Ale taką też i ma. Podkręci sprzedaż pod choinkę.
I przepraszam – czytam artykuł i komentuję, nie czytam innych komentarzy i odpowiedzi na nie ze strony Pana, bo to jakby „cudze” rozmowy. Teraz przeczytałem. Napisał Pan, że nie było nawet tytułów. Tytuły były, na stronie http://www.abbavoyage.com. Od 2 września. Zatem potrzebna była szersza analiza źródeł, na której brak wskazałem.
Co do Simona Fullera, to była nieudana współpraca. ABBA wycofała się z niej, mimo, że była pod presją upublicznienia pomysłu. Teraz współpracują z firmą George’a Lucasa. Ale trudno mówić tu o pędzie do pieniędzy, skoro widać wieloletnią ostrożność.
Proszę też zwrócić uwagę, że nie wchodzę w polemiką co do oceny atrakcyjności konceptu cyfrowego. Sam uważam to za kolejny krok w rozwoju teatru, koncert traktuję jako futurystyczne przedstawienie. Tak samo, jak kiedyś Disney zaczął tworzyć kreskówki. To też – nie ludzie. Ale każdy ma tu prawo do własnej oceny.
Zatem podkreślam, fanem jestem, ale bardzo lubię być krytyczny i oczekiwać. Od ABBY bardzo dużo. Ale urażonym jestem – już tylko troszkę – czytelnikiem. 😉 Pozdrowienia!
@patrykz –> W sprawie tytułów: pisałem o tym, że w materiale odsłuchowym nie dostałem tytułów, a nie, że ich „nie było”. Tytuły utworów były na tym etapie dostępne w wielu miejscach: w sklepach płytowych, także na Wikipedii, więc nie chodziło o to, że ich „nie było”. Chodziło o to – proszę czytać dokładnie – że nie dostarczył ich wydawca. Podobnie jak reszty informacji. I dyskutujemy tu po raz kolejny o sformułowaniu ze słowem „chyba”, którego użyłem (uwaga) mając świadomość swojej niepewności – dość to, przyzna Pan, słaby argument w kwestii nierzetelności. A oskarżenie dużego kalibru.
Co do tych zabiegów marketingowych – każdy singiel jest tego rodzaju zabiegiem, służąc promocji płyty. Jeśli były nim poprzednie, dlaczego nie uzna Pan singla świątecznego (sic!) z premierą w okresie przedświątecznym za zabieg marketingowy?
Mój blog jest darmowy – nie wymaga płacenia abonamentu Polityki. Te recenzje z kolumn pisma – już tak. Oczywiście zachęcam do czytania tygodnika – to dzięki niemu zarabiam na życie, ten blog jest próbą uczciwszego i głębszego potraktowania sfery muzycznej niż to, na co jest sobie w stanie pozwolić cotygodniowa gazeta. Pozdrowienia!