Góra z górą, szczyt ze szczytem
Przedwczorajsza ekspresja Matsa Gustafssona na koncercie w ramach startującego w Warszawie (po Wrocławiu) Avant Artu przypomniała mi, że mało kto dysponuje takim wydechem jak saksofonista barytonowy. A ponieważ przez ostatnich kilkanaście miesięcy dużo się nauczyliśmy o rozprzestrzenianiu aerozoli, cała (sprawdzona pod kątem epidemicznym) publiczność mogła podziwiać fizykę pracy układu oddechowego Szweda jako spektakl sam w sobie. Piszę to nie po to, żeby alarmować. Przeciwnie – wrześniowe imprezy wygrywają samym już faktem, że odbywają się w normalnej formule. Miło więc śledzić program odbywającego się do weekendu Avant Artu, miło też czytać zapowiedzi koncertów Sacrum Profanum, które symbolicznie wchodzi nową edycją w Dojrzałość (to hasło tegorocznej imprezy), o czym kurator Krzysztof Pietraszewski opowiada w podcaście nagranym na kasecie magnetofonowej. Chociaż oczywiście można zakładać, że jeśli ktoś ma w domu sprawny magnetofon kasetowy, prawdopodobnie już nieźle wie, co oznacza dojrzałość. Będą obszerne wątki Lemowskie, z premierą Lo firgai. Maska. Monodramu na sopran i kameralny zespół instrumentalny napisanego przez Alka Nowaka. Dodatkowe koncerty Sacrum Profanum jeszcze w kolejnych miesiącach. Ale dziś wrócę do wątku oddechowego.
Trębacz Piotr Damasiewicz nagrał i wydał (a ja w wakacje przegapiłem) jedną z bardziej zjawiskowych płyt na skrzyżowaniu kultur. Z jednej strony to kolejne przedsięwzięcie firmowane nazwą grupy Into The Roots jest czymś zupełnie naturalnym – wypływa z różnych fascynacji członków formacji. Poza Damasiewiczem, który tu również śpiewa, mamy Zbigniewa Kozerę na kontrabasie i gimbri oraz Pawła Szpurę z bardzo nietypowym zestawem bębnów, a właściwie – bez klasycznego zestawu. Z głowami pełnymi Afryki pojechali oni wszyscy do Suchej Beskidzkiej, gdzie nagrali w grudniu 2020 r. płytę Watra we współpracy z lokalnymi muzykami i wokalistkami z zespołów Ziemia Suska i Mała Ziemia Suska. Polska góralszczyzna wychodzi momentami na front, a w smyczkowym góralskim swingu atrakcyjnej Roztoki słychać echa dawnych międzykulturowych projektów, z Trebuniami-Tutkami włącznie. Ale to już inne pokolenie miejscowych muzykantów i inne pokolenie gości – albumu w takim klimacie i muzyki o takich proporcjach jeszcze nie było. Bo większość tego materiału jest próbą pogodzenia transowości gatunków z północnej Afryki (można się tu spokojnie odnosić do przedsięwzięć Joshuy Abramsa) z transowością Karpat i jazzową improwizacją opartą na motywach tradycyjnych. Momentami, jak w opartym na dudziarskich dronach Unoso sie chmury te elementy wydają się osiągać idealną równowagę. A czasem odzywa się gdzieś pomiędzy nimi jeszcze skandynawski groove – choćby w otwierającym całość utworze Keira. Wszystko na miejscu, skoro formacja powstała w Norwegii.
Trudno tę górską wyprawę w trzech kierunkach naraz (Karpaty, Atlas, Góry Skandynawskie) zestawić z czymkolwiek znanym z polskiej tradycji jazzowej, mimo obfitości ludowych cytatów. Jeśli już, to punktów wspólnych trzeba by szukać w przedsięwzięciach raczej z tych młodszych – może z Herą Zimpla, w której grał przecież i Szpura. Acz Watra wydaje się na tym tle zespołem grającym muzykę jaśniejszą w barwie i przejrzystą jak górskie powietrze. Zszywającą afrykańskie i beskidzkie podobieństwa, ale pozostawiającą różnice i skrajności. Nasila się ocieplenie klimatu, czeka nas wiele nieprzyjemnych zjawisk, ale ta wymiana kulturowa między górami Maroka a Beskidami do nich nie należy.
PIOTR DAMASIEWICZ / INTO THE ROOTS Watra, L.A.S. 2021, 8/10