Memy nowych dwudziestolatków
Klip Patoreakcja Maty w dwie doby osiągnął na YouTube paromilionowy wynik, na jaki inni pracują przez miesiące, jeśli nie lata. A wczoraj miał 14 milionów 15 milionów (spóźniłem się chwilę z publikacją wpisu). A ja miałem dziwne uczucie, oddając do druku tekst wywiadu z artystą (który przeprowadził do świątecznej POLITYKI Kuba Wojewódzki) i wpisując datę urodzenia w krótkiej notce biograficznej. Rok 2000? A, to tak wygląda ten rocznik, którego wszyscy się obawiali. I – jak widać – słusznie. Nawet pomijając sporne zapewne muzyczne walory dzieła, trzeba przyznać, że ten rocznik potrafi uderzyć w czułe miejsce. Gdyby nie cwany gest prezesa Jacka Kurskiego, który tekst Patoreakcji postanowił zignorować (jest call, ale nie ma response, żeby to ująć w terminologii czarnej muzyki), Mata miałby już zasięgi dwa razy takie.
A ponieważ niedługo wcześniej do sieci trafił klip Lil Nas X-a Montero (Call Me By Your Name), który właśnie dobił do 100 milionów 107 milionów (też się zagapiłem o dzień) i ze swoją kontrowersyjną estetyką też trafił masowego odbiorcę prosto w szczepionkę, a do tego amerykański raper jest prawie równolatkiem Maty, śmiem postawić tezę, że młode pokolenie ma duży rozmach i wręcz przeciwne poczucie obciachu.
Prawdopodobnie – tak sobie to tłumaczę – traktują świat jak jeden wielki serwis społecznościowy, w którym można się przekrzykiwać utworami-memami. I nie piszę tego ze złośliwością. Raczej z uznaniem, bo to znaczy, że może jest jednak jakaś pokoleniowość w muzycznej rozrywce. Łapałaby się na nią pewnie i niewiele młodsza Billie Eilish, pewnie też bohater jednej z ostatnich playlist Polifonii Glaive, może jeszcze parę postaci, które będziemy obserwować w najbliższym czasie. Fakt, że czasem nie do końca leży mi ich propozycja muzyczna, działa na rzecz tej pokoleniowości – w końcu każde z nich z powodzeniem mogłoby być moim dzieckiem, a między pokoleniami dzieci i rodziców powinno być trochę niezrozumienia, żeby świat szedł do przodu.
Co łączy te gwiazdy najmłodszego pokolenia? Są dość samobieżni, żadna z tych postaci nie wydaje się showbizową pacynką, myślą przy tym całościowo o swojej propozycji – muzyka jest jednym z elementów, nie zawsze nawet najważniejszym. A muzycznie – na pewno łączy ich duża prostota harmonii i zepchnięcie na drugi plan melodii. Nie mam zastrzeżeń do produkcji. Ta u Billie Eilish jest nawet imponująca. Ta u Lil Nas X-a robi duże wrażenie, choć nie przynosi już nic tak oryginalnego. Ta u Maty pozostaje zdecydowanie w tyle w stosunku do memicznych, hasłowych pomysłów rapera. Ale harmonicznie Eilish to (weźmy całkiem rozbudowany Bad Guy) trzy akordy, Lil Nas X w nowym utworze to dwa, a Mata – jeden akord, choć przynajmniej dość złożony: Dis moll 7, o ile dobrze rozszyfrowałem. Skądinąd zabawne, że chłopak zrobił diss w tonacji dis-moll, choć to najbardziej wewnętrzny żart ze wszystkich, które tego utworu dotyczą.
Owszem, sprawdza się może teza NYT, że nowa generacja poszarpała stary układ zwrotka-bridge-refren i skomplikowała strukturę, ale w starych kategoriach muzycznych zarazem upraszcza wszystko do skrajności i każe przez długie minuty czekać i czekać na to, że cokolwiek się tu wydarzy. I owszem, zdaję sobie sprawę, że mówimy w dużej części o hip-hopie lub muzyce hip-hopem inspirowanej. I zdaję sobie też sprawę, że jednoakordowe piosenki robiło się jeszcze przed moim urodzeniem. Weźmy Show Biz Kids Steely Dan z roku 1973. Zespół znany był raczej z harmonicznych utrudnień niż ułatwień, a tu – każdy sobie może poakompaniować.
Każdy? O rety, przecież to akt zjadliwej ironii, jeśli weźmiemy pod uwagę temat tekstu (Show biz kids making movies of themselves / You know they
don’t give a fuck about anybody else). Może nawet jest to uprzedzający diss na dzisiejsze pokolenie dzieciaków ze strony mojego ulubionego Donalda Fagena?
Podsumuję: jeśli muzycznie Patoreakcja nie jest dla mnie bardzo interesująca, bo nie bardzo jest tu o czym pisać, to już jako wypowiedź pokoleniowa, w połączeniu z klipem, próbą uruchomienia najgorszych krzykaczy polskiej sceny politycznej (Krystyna Pawłowicz zdążyła parokrotnie potwierdzić opinię Maty już kilka razy od momentu premiery teledysku) i sporą dozą brawury graniczącej z bezczelnością – jest jako temat interesująca bardzo. A jeszcze bardziej, jeśli to połączyć z dostrzegalnym w rozmowie ujmującym idealizmem autora, który jako dobrze osadzony w show biznesie młody artysta wybrał nie zarządzanie czy prawo, tylko studia na polonistyce. Będzie się działo na polonistyce, będą nowe tematy.
Komentarze
Norweski duet Arabrot to para Kjetil Narnes i Karin Park, którzy mieszkają w opuszczonym kościele ,który służy im również jako źródło inspiracji. Ich nowe wydawnictwo nosi tytuł ,,Norwegian Gothic” i brzmi dość rasowo – trochę jak Swans, trochę jak Melvins , tylko że bardziej chwytliwie, żeby nie powiedzieć przebojowo. Noise-, alternatywa z domieszką sludge’u, a do tego jeszcze groove’iasty fundament rytmiczny. Tekstowo jest również ostro – bluźniercze treści, które z pewnością zbulwersowałyby niejednego katolika. Bardzo chwytliwa płyta , od której trudno się oderwać…
https://www.youtube.com/watch?v=IcdAk8NaS2Q
O KRÓLU słów kilka. UL/KR było bardzo świeże. Solo uważam, że wciąż najlepszy jest Wij, ale na taką płytę KRÓLA czekałem. Alternatywna przebojowość. Warto.
@ rufus swell
O, nie wiedziałem, że w tym kościele mieszkają. Słyszę na „Norwegian Gothic” m.in. echa Swans z Jarboe, a przy tym podoba mi się bardziej, niż ostatni album Swans („Leaving Meaning”).