Elektropląsy

Wyczuwam u siebie poważne skutki czelendżozy. To taki groźny wirus rozprzestrzeniający się poprzez łańcuszki internetowe. Chcąc znaleźć jakiś klip Kaitlyn Aurelii Smith do dzisiejszego wpisu, automatycznie wpisałem w okienko YouTube’a „kaitlyn aurelia smith #hot16challenge”. Ale odpowiedź na czelendż w wykonaniu HCH już opublikowana (to jeszcze nie te elektropląsy z tytułu notki, no i obiecuję, że ostatnie z moich rymów w tej edycji) i mogę się teraz trochę podleczyć, a do czego jak do czego, ale do terapii muzyka nowej amerykańskiej mistrzyni analogowych syntezatorów należy się idealnie. Nie są to może od razu – choćby z racji delikatnej formuły – elektrowstrząsy, ale KAS odnalazła w elektryczności jakąś kojącą siłę. Dlatego – po początkowych wahaniach – zdecydowanie ten album polecam. 

Skąd te wahania? The Mosaic of Transformation to album inny niż poprzednie, nieoczywisty brzmieniowo (wiele spośród syntetycznych barw udaje tu „żywe” instrumenty), a przy tym bardzo amorficzny – trudno ulec jego urokowi po pięciu minutach, a i jeden odsłuch może nie wystarczyć. Z jednej strony zawiera fragmenty czystej rozkoszy – choćby te drżące i pulsujące linie w Remembering (albo plumkające arpeggia w kolejnym, Understanding Body Messages). Z drugiej – przestawia akcent na partie wokalne, choćby w tym samym utworze, bo Remembering kojarzy się – być może to częste u mnie skojarzenie, ale tu wyraźne – z marzycielskimi, zapętlonymi frazami nieśmiertelnego His Name Is Alive. No i pozostaje momentami blisko jednak użytkowych form New Age. 

Nie należy się więc nastawiać na poznawczy szok. Bo choć autorka odnalazła odpowiednik syntezatorowych pulsacji elektryczności w elektrycznych impulsach nerwowych własnego ciała (nie jest to, oj nie jest pierwsze skojarzenie tego typu), tworzy nie jakąś muzykę z neurologicznego laboratorium, tylko klasycznie uspokajające formy do medytacji i odpoczynku. Można się było czegoś takiego spodziewać, mając w pamięci muzykę do jogi i medytacji wydaną przez Kaitlyn Aurelię Smith dwa lata temu. 

Nowy album to jednak coś znacznie ważniejszego niż drugorzędne Tides: Music For Meditation And Yoga. Świeżość kryje się tu pewnie gdzieś w tych syntetycznych wibrafonach i marimbach, ale też w „wizualnym języku”, który chce na nowej płycie pokazać światu Smith – to, rzecz jasna, coś, co się z pewnością mieści w definicji tańca współczesnego. I co można sobie wyobrazić jak nieziemską choreografię, szczególnie przy najwspanialszym na płycie utworze Expanding Electricity, dumnie i zdecydowanie górującym w finale albumu nad całą resztą. To także coś, co zbliża Kaitlyn Aurelię do pomysłów Björk czy Laurel Halo. Ale też FKA Twigs po zupełnie innej gatunkowo stronie muzyki. Próba stworzenia nowoczesnego dzieła wykraczającego poza muzykę. I końcówkę The Mosaic of Transformation traktuję jako elektryzującą zapowiedź czegoś takiego. 

KAITLYN AURELIA SMITH The Mosaic of Transformation, Ghostly 2002, 7-8/10