Postrzeganie pozazmysłowe jednak istnieje [mamy dowody]
Mamy w radiu taki system do wpisywania danych o autorach, który służy – w najogólniejszym sensie – do tego, żeby mogli później dostać pieniądze za emisje swoich utworów. Jest tam wiele przydatnych rubryk, takich jak „autor tekstu”, „kompozytor”, „solista”, „kierownik muzyczny” albo „autor opracowania”. Ale parę dni temu zdałem sobie sprawę, że brakuje jeszcze jednej: tłumacza. Wyobrażam sobie teraz protesty. No bo jak to: tłumacza?!? Przecież muzyka jest – wiadomo – uniwersalnym, powszechnie zrozumiałym językiem. Można dopisać polską wersję tekstu (i dopisać tłumacza do rubryki autorskiej), ale po co tłumaczyć? Już odpowiadam: dokładnie po to, żeby udowodnić, że muzyka może być jeszcze bardziej uniwersalnym, powszechnie zrozumiałym językiem. Jeśli kogoś zaintrygowałem, zapraszam dalej. A jeśli nie, to muszę uderzyć w stylu bardziej bezpośrednim: dziś będzie o muzyce, którą niesłyszący stworzyli wspólnie z niewidomymi.
Płytę Art Impossible firmują Małe Instrumenty, ale to najbardziej niecodzienne z niecodziennych przedsięwzięć, którymi na co dzień zajmuje się Paweł Romańczuk, samo wymaga więc tłumaczenia: dziesięcioro niesłyszących w ramach warsztatów prowadzonych przez Lenę Czerniawską stworzyło zestaw graficznych partytur opisujących to, jak wyobrażają sobie formy muzyczne, brzmienia, obecność dźwięku, jak to opisują sami twórcy przedsięwzięcia. Następnie grupa niewidomych (czyli supersłyszących – jak ich określa Romańczuk) stworzyła utwory muzyczne, odczytując partytury. Tu powstaje zadanie dla tłumacza. Niewidomi przełożyli utwory po autorsku na formę dźwiękową, choć nie mogli widzieć formy graficznej, a niesłyszący nie usłyszą w pełni efektu końcowego. W przekładzie musieli pomóc Czerniawska i Romańczuk (a jeszcze do tego tłumaczka języka migowego Elżbieta Gorgoń). Ktoś musiał opowiedzieć niewidomym, co zobaczyli niesłyszący, żeby ci pierwsi mogli sobie wyobrazić dźwięki.
Niby skomplikowane. Ale tutaj pojawia się pewien paradoks. Zwykle problem z muzyką mają odbiorcy. Tutaj jest odwrotnie: obie grupy twórców nie mogą prześledzić procesu w całości, za to dysponujący oboma zmysłami odbiorca ma najmniej problemów. 10 kompozycji dźwiękowych wydanych na płycie (uzupełnionej oczywiście o graficzne partytury) to przestrzenne, nieprzegadane, bardzo plastyczne – nie należy się spodziewać linearnej opowieści, raczej zestaw obrazów – formy muzyczne. Atrakcyjne dla miłośnika muzyki współczesnej, ale wciąż czytelne i uchwytne dla kogoś, kto słucha rozrywkowej. Podobnie jak duża część repertuaru Małych Instrumentów – tu słychać/widać jednak pewien wpływ tłumacza (który najbardziej bezpośrednio pojawił się w utworze szóstym) – poruszają się po zarośniętej i zamazanej granicy między chłodną awangardą i pewną swojską ludycznością, przeskakując przy tym – jak choćby Krzysztof Boniecki i Sandra Tworkowska w moim ulubionym fragmencie czwartym – przez kolejne nurty. To również jak dla mnie modelowo – jeśli tak można powiedzieć w stosunku do czegoś, co jest dalekie od jakiegokolwiek modelu – opisany przykład jasnej i przejrzystej komunikacji między partyturą a efektem końcowym. Ale być może na tym przykładzie skoncentrowałem się najmocniej – a koncentracji rzecz jednak wymaga.
Właśnie ze względu na opisany wyżej paradoks pozwoliłem sobie wyjątkowo dołączyć do wpisu na Polifonii wersję dźwiękową, którą sam czytam [jest dwa akapity wyżej]. Skoro najgłębszym sensem przedsięwzięcia jest walka z wykluczeniem, niech tego wykluczenia nie pogłębia nawet recenzja. Stąd też ta dość śmiała i wchodząca w rejony clickbaitu, czyli taniej walki o uwagę w internecie, fraza tytułowa o postrzeganiu pozazmysłowym. Nie wiem, czy w grę wchodził tu jakiś dodatkowy zmysł, ale najwyraźniej, przy odpowiednim przekładzie, muzyka może być dowodem na istnienie tego, co próbują raz na jakiś czas udowodnić autorzy taniej, pseudonaukowej pulpy książkowej, czyli komunikacji pozazmysłowej. Co było do udowodnienia, zostało udowodnione. Całkiem duże osiągnięcie jak na album z muzyką.
MAŁE INSTRUMENTY Art Impossible, Klub Pod Kolumnami 2020, 7-8/10
Komentarze
Szeroką rzeką płynie aktualnie „Living in a ghost town” Stonesów. Pełne stadiony przez ponad pół wieku, a teraz nr 1 podczas kwarantanny. The Rolling Stones forever.
Dolaczam do pana Witolda jago wierny fan
The Rolling Stones…bylem na paru koncertach.