Basy czasów

W czasach trochę bardziej basowych – nie da się ukryć, że brzmienie szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej nam zeszło w dół przez dekady – gitara elektryczna ma sporego konkurenta w postaci basówki. I to nie jako instrument drugiego wyboru, tylko startowy. Kiedy oglądacie studia domowych producentów, basówka stoi i zbiera kurz gdzieś z tyłu równie często, a może i częściej niż gitara. Kiedy mój siostrzeniec postanowił – w wieku, gdy zwykle dostajecie impuls, żeby coś robić muzycznie – że będzie grać na basie, pierwsze, co mi przyszło do głowy, to wysłać mu klip Them Changes Thundercata, bo uważam, że niewielu muzyków tak dobrze symbolizuje dziś ducha czasów.

Sądząc po tym, że utwór ten trafiał chyba na każdą z potencjalnych playlist jakichś okazjonalnych granych przeze mnie setów didżejskich, Them Changes (pochodzące z epki z roku 2015, później na albumie Drunk) jest pewnie jednym z moich ulubionych nagrań poprzedniej dekady. W pewnym sensie, za sprawą samej realizacji – w trio z Flying Lotusem i Kamasim Washingtonem – nawet ją symbolizuje. Z kolei albumy Thundercata bywały raczej nierówne i nie inaczej jest z tym najnowszym, wydanym w piątek It Is What It Is. Choć połączenie pląsających po rejestrach linii basowych z falsetowymi wokalami nagrywanymi w stylu Tame Impala (żona mnie pyta, kto był pierwszy – jednak Kevin Parker), a do tego np. zgrabne próby odtworzenia klimatu popu lat 80. na sterydach współczesnej produkcji (I Love Louis Cole – świetny i bardzo ciekawy w analizie utwór z napędzającą wszystko linią perkusji, melodią jak z Wham!, ale skomplikowaną harmonią i jeszcze efektownymi modulacjami) – to wszystko robi wciąż duże wrażenie i zapewnia fantastyczny, niebanalny soundtrack siedzenia w domu z rodziną.

Być może to nawet najlepsza długogrająca płyta Stephena Brunera. Przynajmniej jeśli idzie o kompozycje. Z całą pewnością promujący ją Black Qualls (z Childish Gambino, Steve’em Lacym i Steve’em Arringtonem) to jeden z jego najatrakcyjniejszych singli, idących w stronę R&B, choć sercem jestem bliżej tej wyjątkowej, charakterystycznej mieszanki fusion i soulu, jaką mamy choćby w Dragonball Durag. Uważam też, że Flying Lotus nieco przeholował z kompresją w produkcji tego albumu – przynajmniej w tych relatywnie delikatniejszych fragmentach, takich jak początek Interstellar Love. I trochę – muszę przyznać – żałuję, że z kolei w tych przebojowych momentach wirtuozeria instrumentalna Brunera schodzi na drugi plan.  

Tym razem zamiast groove’ów i solówek częściej mamy w jego wykonaniu wokale – no i harmonie, których tworzeniem przy użyciu basu jest ewidentnie zafascynowany. Próbuje się wyemancypować, wyjść z tradycyjnie przydzielonego pasma i zająć sobą cały zakres częstotliwości.  Trochę mi żal tej zmiany proporcji, bo Thundercat jest przede wszystkim wybitnym instrumentalistą, nieprawdopodobnie świadomym. Wideo-rozmowa z nim, opublikowana ostatnio na Pitchforku, przyciąga uwagę w nie mniejszym stopniu niż same nagrania – Bruner przystępnie przedstawia dzieje współczesnej basówki od najlepszej strony, a przy tym podsumowuje wszystkich mistrzów basowego klangu (który w Polsce wytworzył swoisty minikult) w najcelniejszy możliwy sposób – aż zaznaczyłem odpowiednie miejsce w powyższym klipie. W ogóle – o takie dziennikarstwo muzyczne na wideo nie walczyłem (bo zasadniczo prawie nic w tej dziedzinie nie robiłem), a coraz częściej je dostaję, w najlepszych przykładach wywiadów z muzykami z Pitchforka czy znakomitej serii Earworm nagrywanej przez kanał Vox. Jest tak jak jest – jak mówi tytuł płyty Thundercata – trzeba się oswoić z tym, że i najlepsze z potencjalnych tekstów o muzyce powstają w wersji wideo.

THUNDERCAT It Is What It Is, Brainfeeder 2020, 7-8/10