Ofiara Cyberpunka?

Są pierwsze ofiary Cyberpunka. Należy do nich moim zdaniem Claire Elise Boucher, czyli Grimes. Promocja jej nowej płyty wydawała się świetnie zsynchronizowana z akcją promocyjną gry studia CD Projekt Red, włącznie z szeroko komentowanym występem na The Game Awards i samym singlem 4ÆM. Kanadyjska artystka znalazła się oczywiście na planowanej gwiazdorskiej ścieżce dźwiękowej Cyberpunka 2077, co wydawało się w jej wypadku idealną formą symbiozy pod tak wieloma względami, że (a znacie mój brak entuzjazmu do poprzedniej płyty Grimes) aż mi się żal zrobiło, gdy się dowiedziałem o przesunięciu premiery gry z połowy kwietnia na wrzesień. Bo Grimes została z tym swoim albumem – od dawna komentowanym przez fanów, bo przecież „wyciekł” jeszcze w ubiegłym roku – trochę na lodzie, i to nie tym lodzie Gibsonowskim, tylko bardziej Himilsbachowskim.


Smutek jest tym większy, że łatwo było sobie wyobrazić, jak wpisuje się w atmosferę gry tamto singlowe nagranie. Nieźle zapewne brzmiałby także Violence – utwór wypuszczony jeszcze we wrześniu. W całym chaosie stylistycznym swojej muzyki Grimes ma coś z wyprzedzania najbliższej przyszłości. W szczycie strachu przed koronawirusem wideoklip do tego nagrania (artystka od lat tworzy klipy i ciągle reżyseruje swoje) wygląda jak właściwy show na Super Bowl czy Grammy. Poza tym wyobraźmy sobie: grę wskrzeszającą modny 30 lat temu nurt SF firmuje artystka działająca dziś w Vancouver, dokładnie tak jak najbardziej znany z ojców gatunku, William Gibson.   

Sama muzyka Grimes zebrana na płycie, która oficjalnie ukazuje się jutro, to po raz kolejny połączenie geniuszu z radosną amatorką. Brzmieniowo bardzo ciekawe, pełne oryginalnych rozwiązań i połączeń, jej utwory są zarazem – jeśli spojrzeć na to z brutalnej perspektywy „starej” sztuki realizacji – źle wyprodukowane, z potworną kompresją, ze słyszalnymi śladami loudness war, choć ta dawno się skończyła i nikt nic na tym nie wygrał. Futurystyczne pomysły FKA Twigs wydają się przy tym perfekcyjnie dopracowane. Jest u Grimes – tu się zgodzę – rodzaj punkowej zadziorności, przełamywanej ni stąd ni zowąd radiowym, amerykańskim popem z domieszką country – jak w cieniutkim Delete Forever. Tu już nie tyle cyberpunk (pamiętajmy, że zamajaczył ten nurt w muzyce – na przełomie lat 80. i 90.) w wersji AD 2020, co raczej Taylor Swift AD 2077. Za to połączenie wielopiętrowej, zawrotnej konstrukcji linii wokalnych (przypominającej wokalowe eksperymenty, z których słynęła 4AD w latach 80. – takie cyber-Bułgarki) z elementami jungle w 4ÆM jest brawurowe.   

Na korzyść Grimes przemawia to, że niemal wszystko robi tu samodzielne. Trudno też znaleźć kogoś z popowego świata, kto tak dobrze ogarnia wszystkie kluczowe dla współczesności tropy. Mamy jednak do czynienia z lekkim przerostem PR-u. Pomijam już te opowieści biograficzne o mieszkaniu w Montrealu na zimnym narkomańskim squacie, gdzie w korytarzu pobito ze skutkiem śmiertelnym jej sąsiada. Chodzi mi głównie o atrakcyjną otoczkę odniesień popkulturowych (Darkseid i New Gods niosą w tytułach komiksowe odniesienia), o to, że płyta nosi tytuł Miss Antropocenu. A kończący ją utwór – Idoru, tu już dokładnie jak u Gibsona (i zgrabny utwór skądinąd). No i wreszcie podłączenie się do machiny promocyjnej Cyberpunka (obok m.in. Run The Jewels i A$AP Rocky) wydaje mi się ruchem perfekcyjnie zaplanowanym – mamy to sprawdzone, wiemy, że nic w polskiej muzyce nie nakręcało tak mocno streamingowego zainteresowania jak utwory z Wiedźmina 3. No i tylko z tym Cyberpunkiem 2077 się nie udało. Na szarpnięcie trzeba będzie czekać do jesieni. Grimes znajdzie się w doborowym towarzystwie tych, którzy się znaleźli na marketingowym lodzie. Ciekawe, czy Run The Jewels poczekają do września, no i czy Gazelle Twin albo A$AP Rocky też chcieli zsynchronizować promocję nowych wydawnictw z grą polskiego studia.

Grimes promuje Miss Anthropocene jako jej ostatni ziemski album. Może to tylko dodatkowy element bardzo nierównej całości, momentami trochę bełkotliwej, a już na pewno nużącej, może tylko kolejny dowód lekkiego przerostu formy nad treścią, ale jednak ciekaw jestem tego następnego.

GRIMES Miss Anthropocene, 4AD 2020, 6/10