Docenili ocean

Dwukrotnie słuchałem tego nagrodzonego właśnie przez Emmanuela Macrona (prezydent Francji, gdyby ktoś zapomniał) utworu w warszawskim autobusie. Wiem, że może kontekst nie ten, ale rozkład dnia też już nie taki, jakby się chciało. Za każdym razem na początku współczułem samemu sobie – bo dzieciaki na mojej linii strasznie hałasują i trzeba się koncentrować, żeby coś usłyszeć. A na końcu współczułem kierowcy i wszystkim współpasażerom, bo chociaż miałem to tylko na słuchawkach, to przecież musiało tak targać i trząść pojazdem ze względu na siłę muzyki. Nic innego. Occam ocean XVI Eliane Radigue ma skalę dynamiczną najpotężniejszych sił przyrody i nie mniejszą siłę.

Dla pełnego porządku muszę zaznaczyć, że ta nagroda firmowana przez Prezydenta Republiki przyznawana w ramach Grands Prix de L’Académie Charles Cros – jednych z bardziej prestiżowych laurów muzycznych we Francji – została wręczona Eliane Radigue za całokształt twórczości, ale PRZY OKAZJI (jak zaznaczono) dwóch zeszłorocznych wydawnictw. Jedno to 14-płytowy zestaw Œuvres Électroniques, na który poskąpiłem w roku 2019 pieniędzy i już mocno żałuję. Drugi to właśnie Occam ocean XVI, wydane na polskiej płycie (Bocian Records) w nagraniu wybitnej harfistki Hélène Breschand. Bo to, co tak głowę urywa, to właśnie harfa, przez Breschand wykorzystywana w formie elektrycznej.

Radigue to jedna z ostatnich wielkich swojego pokolenia. W tym tygodniu skończy 88 lat i przeszła pełną drogę od studiów eksperymentalnych, stażowania w Studio d’Essai u Pierre’a Schaeffera, a później współpracy z Pierre’em Henrym. Niby bez szans w ówczesnej kulturze maczo, jak sama później konstatowała – była tak pochłonięta swoją pracą, że udało jej się to przetrwać. A po drodze jeszcze założyć rodzinę i wylądować w Stanach Zjednoczonych, by tam nadrobić – pod tym względem amerykańskie studia górowały nad europejskimi – wtajemniczenie w świat syntezatorów. Pracowała na Buchli, a później przez lata na syntezatorze ARP 2500. To, co robiła jako samodzielna autorka było coraz bardziej osobne – formy długie, korzystające z techniki pracy na taśmach, którą zdobyła w Europie, a zarazem z inspiracji minimalizmem i muzyką dronową, choćby działaniami La Monte Younga. Bardzo oszczędne kompozycje Radigue mają tę wyjątkową cechę, że – jak z nią samą – czas obchodzi się z nimi łaskawie. W ostatnich kilkunastu latach przeżywamy prawdziwy renesans zainteresowania francuską artystką, wychodzi sporo wznowień, powstają też nowe utwory – właściwie cała seria: Occam. Po bardziej szczegółowy opis tego i innych cykli odsyłam do znakomitego tekstu Daniela Brożka w magazynie „Glissando”.

Radigue dziękowała z daleka tym, którzy ją wspierali przed ponad półwieczem, a ponieważ nie zdołałaby wymienić wszystkich, nie wymieniła nikogo. Podziękowała tylko François Bonnetowi (obecnemu dyrektorowi INA-GRM, który komponuje i nagrywa jako Kassel Jaeger) za pracę przy reedycjach jej utworów i reprezentował ją tego wieczoru. Podziękowała muzykom, którzy wykonywali jej utwory na nagrodzonych płytach za użyczanie jej swojego talentu i radości współtworzenia muzyki, bo całe jej życie było ekstremalnie ascetyczne. Wcześniej w tym duchu wypowiadała się o swojej twórczości: chciałam robić bardzo konkretną muzykę, tę i żadną inną.

Skonfrontowana po raz pierwszy z syntezatorem Buchla na rezydencji w Stanach Zjednocznych, spędziła trzy miesiące na wydobywaniu z niego różnych dźwięków, które uznawała za banalne i dobrze znane, po czym (tu w materiale filmowym, który oglądałem, wyraźnie się ożywia) znalazła tę małą rzecz. Ten skromny dźwięk, z którego mogła zbudować całą estetykę swojej muzyki. Mówiła później, że pracuje trochę jak architekt, szukając konkretnego brzmienia, które pojawi się w danym miejscu utworu. Nastawiając się na znalezienie tego, co jest jej potrzebne, a nie na improwizację – w tym sensie jej praca była zawsze bardzo ekonomiczna. I pewnie dzięki temu jej utwory są tak klarowne i zwarte, pomimo rozmiarów. Z Occam ocean XVI jest podobnie, choć pod względem rozpiętości brzmieniowej jest to wręcz rozbuchanie w porównaniu z resztą twórczości Francuzki. Stałe skojarzenia z wodą są też naturalne dla działań Radigue, która doświadczenie słuchania porównywała z obserwacją tafli wody – fal rozkładających się na powierzchni, refleksów światła, pejzaży, które w ten sposób się tworzą, analogicznych do elektronicznych pejzaży dźwiękowych. Ale to już inny etap jej twórczości – od dłuższego czasu pisze na instrumenty akustyczne, bo instrumentaliści są wreszcie w stanie iść za jej wizją. Jak sama wspominała – jeszcze 30-40 doskonale wiedziała, czego chce od muzyków, ale na wskazania otrzymane od Radigue śmiali jej się w twarz. Nagroda i entuzjastyczne przyjęcie tych ostatnich nagrań świadczą o tym, że i ta bariera została przekroczona.

To polskie wydawnictwo z utworem Radigue, najnowszym w serii Occam, nie powstałoby, gdyby nie wieloletnia znajomość i współpraca między Radigue a Kasprem T. Toeplitzem, opisywanym tu parokrotnie francuskim kompozytorem polskiego pochodzenia (dłuższy artykuł o jego pracy i życiu pióra Janka Błaszczaka drukowaliśmy pięć lat temu w POLITYCE). Jego utwór Convergence, saturation & dissolution wypełnia drugą część albumu. Nie pisałem o tej płycie w zeszłym roku, kiedy się pojawiła. I trudno sobie wyobrazić lepszą okazję.

HELENE BRESCHAND / ELIANE RADIGUE / KASPER T. TOEPLITZ Octopus, Bocian 2019, 8/10