Posłuchaj tego

Premier tyle, że łatwiej wprowadzić nowy cykl niż opublikować nowy wpis. Bo trudno zdecydować się na jeden konkretny tytuł. Przeskakiwanie między jedną a drugą nowością to nic przyjemnego, a zanim opublikuję tych kilka słów na blogu, już pewnie i tak wszyscy zdążą posłuchać. Ale te trzy niedługie elektroniczne płyty z bardzo odprężającą, kojącą muzyką mogły jak dotąd zebrać stosunkowo niewielu słuchaczy. Warto po nie sięgnąć.

JON BROOKS Emotional Freedom Techniques, Café Kaput 2019, 7/10
Pomysł, jak zrobić coś z niczego. Minimalistyczne pasaże syntezatorowe Jona Brooksa (King Of Woolworths, The Advisory Circle) wyciskają z klawiatury ostatnie emocje, choć momentami towarzyszy nam jedna monofoniczna linia arpeggia, a zmienia się tylko dynamika czy intensywność brzmienia. Kiedy indziej nurkujemy razem ze specem od elektronicznego retro w kolejnych warstwach polifonii – trzeba przyznać, że autor ma wciąż wyczucie dla gestów rodem z pionierskiej ery syntezatora i jest w jego grze (posłuchajmy finału Plexity, pogłosów w Cyclicii, arpeggiów w Merellyn) jakaś prymitywna i pozytywna zarazem radość odkrywania, jest wizja przyszłości. Kupiłem po siedmiu minutach otwierającego album Alluvial i zupełnie nie żałuję, choć to rzecz, która wolno się rozwija, ale operuje prostymi barwami i momentami jest zaprzeczeniem ulotnych miniatur z wytwórni Ghost Box, dla której Brooks nagrywa na co dzień.

GEORGIA Side Tracks, Métron 2019, 7/10
Justin Tripp i Brian Close współpracują na odległość – i to sporą, 4,5 tys. km – ale nie bardzo to słychać. W dodatku jeden z nich mieszka w Los Angeles, drugi w Nowym Jorku – muzycznie to inne światy – ale w dwóch długich, kolażowych elektronicznych suitach zebranych na dwóch stronach kasety Side Tracks też nie bardzo daje się to odczuć. Close pracuje w Chinatown, lecz wydaje się, że tak naprawdę obaj żyją w globalnej wiosce, wyciętej z amerykańskiego kontekstu – i mam wrażenie, jak gdyby porozumiewali się raczej drugą stroną globu, poprzez morza i oceany. Duet Georgia zarzuca dźwiękową sieć teoretycznie niemrawo, miriady drobnych elektronicznych tonów, pisków i muśnięć przypominają ławice morskie – albo syntezatorowy New Age z Japonii. Jednak nie wiadomo kiedy składają się w całość, która zaczyna intrygować, wciągać słuchacza w labiryntowe melodie, pełne ślepych odnóg i meandrów. Mamy do czynienia z ewoluującym, pulsującym, zmieniającym się dźwiękowym środowiskiem drobnych sampli, nagrań terenowych i syntezy dźwięku. Łamigłówkami o wyjątkowo odprężającym działaniu. I ślicznie wydana kaseta potwierdzająca inne wspólne pole zainteresowań – Close prowadził zresztą swego czasu studio graficzne, poznali się w 2011 r. i od tej pory realizują wspólnie różnego typu projekty kreatywne, zarówno w reklamowym mainstreamie, jak i dźwiękowym undergroundzie.

KURKIEWICZ Aloha Park, Enjoy Life 2019, 7/10
Muzyka relaksacyjna w pełnej hipnozie i znieczuleniu zarazem. Sześć różnorodnych instrumentalnych utworów z pogranicza ambientu, które nagrał Hubert Kurkiewicz, to przede wszystkim dobre proporcje nawiązań do ulotnego vaporwave’u i konkretnych, bardziej mięsistych, dobrze zbudowanych brzmień generowanych. Guidance nawiązuje barwami do psychodelicznej muzyki gitarowej i elektronicznego, kosmicznego rocka. Son zręcznie operuje w finale szumem, który buduje coś na kształt syntetycznego morskiego przypływu. A Outside 101, w formie ambientowe, ale zarazem najbardziej czytelne w zestawie, to wręcz coś jak próbka brzmień z serialu Stranger Things. W całości, wydanej w formacie cyfrowym i na kasecie – mocna propozycja. Jest już dostępny kolejny zestaw Kurkiewicza Z całej EPy, hipnagogiczno-piosenkowy materiał dla Opus Elefantum, mnie jednak bardziej przekonało właśnie Aloha Park.