Warto o tym szeptać
Widziałem ostatnio wywiad z Félicią Atkinson, w którym dyskutuje ze swoim rozmówcą, czy to w ogóle muzyka ambient. Słusznie. Nie wszystko, co mówione szeptem, staje się z miejsca ambientem. Gdyby Brian Eno podczas słynnego pobytu w szpitalu (kiedy wypracowywał swoją koncepcję ambientu) koniecznie chciał usłyszeć tę muzykę na harfę, która brzmiała w tle, zawołałby pielęgniarkę, albo zamknął okno. Ale jego interesował sposób, w jaki wtapia się w tło. Z Atkinson jest jednak inaczej – jej muzyka ma wprawdzie siłę muśnięcia piórkiem, ale zmienia nastrój i twardo walczy o uwagę. Jej szeptane w duchu ASMR wokale są tyleż narzędziem odprężenia, co wyprowadzają z równowagi, gdy próbujemy uchwycić sens słów, podwójnie, albo i potrójnie zakamuflowany – słowa są poetyckie, po francusku, i jeszcze na granicy słyszalności, przykryte w miksie elektroniką albo sprzężeniami gitarowymi Stephena O’Malleya w imponującym finałowym Des Pierres. Taki szept się niesie.
The Flower and the Vessel to zestaw może nie najlepszy w dyskografii artystki z Bretanii, ale bardzo różnorodny, intrygujący dla miłośników francuskiej muzyki z okolic impresjonizmu – od Debussy’ego i Satiego, po Ravela. Na wszystkich powołuje się jego autorka, tu korzystająca z syntezatora, z brzmień gamelanu, pianina elektrycznego, często sięgająca po efekty pogłosowe. Jej muzyka przelewa się swobodnie, bywa bezkształtna, ale prawie zawsze ciepła, nasycona, w bliskim planie, bardzo humanistyczna. Bardzo tez osobista, co pewnie – mimo operowania barwami kojarzącymi się z ambientem – robi z niej coś innego.
Stworzona podczas koncertowych podróży ciężarnej artystki, nagrana w obcych miejscach płyta ma się odnosić do tych dwóch doświadczeń – ciąża miałaby być wręcz środkiem artystycznym, jak twierdzi nota towarzysząca płycie. Poczucie wyobcowania w nowej przestrzeni mnoży się przez doświadczenie własnej przemiany. Wychodzi coś jeszcze mocniej wyobcowanego, dziwniejszego. Szereg intymnych, delikatnych gestów o abstrakcyjnym charakterze. Bez z góry założonej formy, z wpisanym w to spowolnieniem, wypełnianiem muzyką momentów, które podróż wyjmuje poza nawias zwykłego życia. Muzyka, która, kiedy trwa, jest niezwykła, a kiedy ulatuje, nie pozostaje po niej wiele – tak jak po tych godzinach spędzonych w oczekiwaniu na coś w podróży lub pokoju hotelowym. Prawdopodobnie – bo nie nie miałem okazji sprawdzić – jest to zresztą znakomita muzyka do odbioru na żywo. Będzie zresztą do tego okazja.
Atkinson przyjedzie w tym roku do Polski dwukrotnie. Najpierw pojawi się – już w najbliższy weekend – na festiwalu Sanatorium Dźwięku w Sokołowsku. Obok m.in. Anthony’ego Paterasa, Lucia Capece, Rashada Beckera, Audrey Chen i wielu innych. Kameralny festiwal z gwiazdami muzyki, w której bycie postacią rozpoznawalną na całym świecie pozostaje bez wpływu na wielkość sali koncertowej. Po raz drugi zobaczymy ją w Krakowie na Unsoundzie, w październiku. Na tej drugiej imprezie pojawi się też m.in. Eli Keszler, jeden z wielu artystów, których nagrania publikuje kierowana przez Atkinson i jej męża oficyna Shelter Press.
Dziś Unsound ujawnił zresztą trzecią transzę swojego tegorocznego programu: Hildur Gudnadóttir zagra muzykę z ważnej (szczególnie dla szerokiego odbioru jej działań) ścieżki dźwiękowej serialu Czarnobyl, wystąpią w Krakowie Klein i Zamilska, pojawi się indonezyjska grupa Uwalmassa, Roly Porter przedstawi wspólnie z MFO widowisko audiowizualne pt. Kristvaen (które zawierać będzie materiały kręcone w Puszczy Białowieskiej), a wspólny set na otwarcie imprezy zagrają Bambounou i Lutto Lento. No i jeszcze wspólny koncert HHY i The Kampala Unit. Szczegóły tutaj. Warto szeptać o obu tych imprezach.
FELICIA ATKINSON The Flower and the Vessel, Shelter Press 2019, 7/10
Komentarze
Och, zachwycający jest ten album.