Muzyka wyjątkowo popularna

Po latach przerwy przyznaliśmy Paszport „Polityki” w kategorii Muzyka popularna całkiem popularnemu artyście. Stąd ta krótka przerwa produkcyjna na Polifonii, za którą przepraszam i która za moment się skończy jakąś recenzją mniej lub bardziej niszowej płyty. Chwila jest jednak na tyle wyjątkowa, że chciałbym podziękować jurorom, że mieli ochotę typować, a laureatowi za to, że przyjechał i odebrał trofeum. A także serdecznie pogratulować i jemu, i pozostałym nominowanym, też w sumie popularnym i niestroniącym od muzyki środka, choć ostatnio głównie tej z przeszłości. I tym, którzy nagrodę wsparli. Słowem: to jest mój tysiąc sześćset dziewięćdziesiąty czwarty (1694.) wpis zatytułowany „Muzyka wyjątkowo popularna”, który ma posłużyć jako autorski blogowy komentarz do kolektywnie i dwuetapowo przyznawanej nagrody (komentarz redakcyjny ukazał się tutaj).

Mówiąc te trzy zdania na gali (a jesteśmy zawsze przedostatnią kategorią, gala jest transmitowana, zwykle jest spóźnienie, więc reżyser prosi, żeby krócej), żeby się od czegoś odbić, odniosłem się do niezłego w sumie, podsumowującego rok tekstu Jona Caramaniki z „New York Timesa”. Caramanica pisze, że pop is no longer pop, tłumacząc coś, czym zajmuje się dziś duża część prasy, czyli fakt, że w czasach rozwiniętego internetu, coraz precyzyjniej dostosowującego ofertę do potrzeb klienta, pop nie jest już tym gatunkiem-monolitem, jakim go uczyniły czasy prymatu telewizji. Jest konstelacją różnych gatunków, a najlepsze sprzedaże notują de facto R&B i hip-hop. W Polsce to może raczej tylko hip-hop, choć ogólna sytuacja jest podobna. Co więcej – z radością zauważyłem, że „NYT” odnotowuje w ten sposób coś, z czego przez ostatnie lata próbowałem na Paszportach sklecić jakieś trzyzdaniowe uzasadnienie dla faktu, że nominowani i laureaci w kategorii Muzyka popularna nie byli już tacy popowi. Zupełnie inaczej było teraz.

Pozwolę sobie przy okazji dodać, że ogólnie muzyka na tegorocznych Paszportach miała dobry moment. Wiadomo, że Joanna Kulig dostała nagrodę nie tylko za granie, ale i śpiewanie. Że PanGenerator (to oni w najkrótszy sposób spuentowali tegoroczne wręczenie PP, rzucając spontanicznie hasło Niech żyją dziki i dwutygodniki) to cyfrowa sztuka muzyki, że wreszcie Marta Górnicka swój teatr oparła na chóralnym śpiewie, zwycięzca kategorii Muzyka poważna kompozytor Aleksander Nowak to już wiadomo, z definicji.

Liczę na to, że wszystkim tym, którzy byli rozczarowani faktem, że nie rozpoznają artystów z kręgu pokazywanej w Paszportach muzyki popularnej, udało się rozpoznać choćby jednego z tegorocznych. Ostatnią laureatką Paszportu, której sprzedaże liczyło się w dużych wartościach, była Maria Peszek w roku 2008. Ja jeszcze wtedy pracowałem w innej redakcji.

Ogólnie rzecz biorąc to, co się wydarzyło (a przyznaję, że gdyby to poszło w pełny ranking popularności, to musiałby jeszcze w tej trójce stanąć ktoś z popularnych raperów, włącznie pewnie i z duetem Taconafide, albo przynajmniej Paluchem) z tegorocznymi Paszportami, to dla mnie jakiś fenomen. Być może za parę lat będziemy o tym mówić jako o rodzaju aberracji, „cudzie w Polskim” itd. Z dużym spokojem oczekuję teraz na komentarze, że te nazwiska nominowanych i laureata są zbyt oczywiste. Dlaczego z takim spokojem? W roku ubiegłym nagrodę dostał zespół Hańba!, trzy lata temu Kuba Ziołek, a dwa lata temu – Wacław Zimpel, którego tym razem zaprosiliśmy, by wręczał nagrodę. Ktoś z bystrych obserwatorów zauważył przewrotność faktu, że Zimpel wręcza nagrodę Podsiadle, bo akurat te muzyczne światy w obrębie konstelacji muzyki popularnej są od siebie dość daleko, a gwiazda Zimpla mierzona jest pewnie w nieco innych kategoriach niż Podsiadły. Prowadzący z kolei zauważyli, że pięć lat temu nagrodę, którą już wtedy mógł dostać Podsiadło, otrzymał grający dziś na gali (ze swoim triem i świetnymi wokalistami) Marcin Masecki. Za rok przyjdzie nam, mam nadzieję, nadrabiać jakieś jeszcze innego rodzaju zaległości w tej naszej konstelacji.

Bo generalnie to ja się oczywiście z Caramanicą zgadzam, choćby się z nim nie zgadzały paszportowe rezultaty w tym roku. I jeśli ktoś doczytał sobie już w tym linkowanym tekście jego puentę, to dodam, że zgadzam się też z puentą. Nie muszę dodawać, jaki przykład wstawiłbym tam w miejsce wykorzystanego przez autora „NYT” Eda Sheerana. Także ze spokojem, bo artystycznie nasi Sheeranowie już dawno przegonili ich Sheeranów.

Wykorzystaną wyżej fotografię wykonał Leszek Zych (ten sam, który robi te wszystkie ładne portrety nominowanych od lat)