Słabość chwilowa [i lista piątkowa]
Kilka różnych czynników wpłynęło na to, że dzisiaj nie będzie recenzji, tylko zapowiedzi i kilka słów ode mnie. Po pierwsze, wysłuchiwanie premier w takiej ilości w tempie wyścigowym bywa – nie muszę pewnie tego dowodzić – męczące i pewnie niezdrowe. Po drugie – posłuchałem właśnie nowej płyty grupy Interpol, która mimo pewnej zgrabności (jak na dyskografię tej grupy) jest w stanie kilkoma pierwszymi taktami odebrać resztki nadziei, że po tej stronie muzyki cokolwiek się jeszcze wydarzy. Co ogromnie przygnębiające. Po trzecie wreszcie – i najbardziej pozytywne – przeczytałem obszerny tekst Alexa Rossa o muzyce XXI wieku opublikowany w najnowszym „New Yorkerze”. Wprawdzie w dużej części wychodzi od książki Tima Rutheforda-Johnsona, ale wnosi z pewnością więcej niż parę not recenzenckich więcej.
Pokrótce: Ross wychodzi od sprawy Pulitzera dla Kendricka Lamara, przyjętego z dużymi kontrowersjami przez środowisko kompozytorskie Ameryki. Dokonuje przy tym coming outu, pisząc, że jako członek jury był współodpowiedzialny za tę decyzję, a książka, którą omawia – Music After the Fall: Modern Composition and Culture Since 1989 – pozwala mu rzecz uzasadnić. Otóż wprawdzie przez lata muzyczny Pulitzer był rozumiany jako utwór zapisany nutowo, który może być grany przez różnych muzyków czy orkiestry. Z tych powodów eliminowano twórców jazzu – nie przyznając Pulitzera Duke’owi Ellingtonowi w roku 1965 – bo jego utwory łączyły kompozycję z improwizacją. Problem polega na tym, że – jak zauważa Ross – świat kompozycji do końca wieku XX nauczył się korzystać z większości środków, których używali czy to jazzmani, czy punkowcy, czy scena elektroniczna, producenci hiphopowi itd. I wyszło na to, że ci z rozrywkowej strony barykady są eliminowani właściwie tylko dlatego, że są… popularni. Nagroda za wyróżniającą się kompozycję muzyczną, jaką był z definicji Pulitzer, nie spoglądała więc wystarczająco szeroko.
Pisze o tym krytyk, pewnie jeden z najwybitniejszych w ostatnim czasie, który z pokorą stwierdza, że przemiany w muzyce, sposobie odbioru mediów i globalizacji po roku 1989 (tutaj odwołanie do książki) były tak potężne, że sam ma mniej wspólnego z ludźmi młodszymi od 20 lat od niego niż pokolenie jego rodziców. I odczytuje książkę Rutheforda-Johnsona jako (przydatny, jak się wydaje) opis tego, w jaki sposób po przemianach roku 1989 wartość modernistycznej myśli w muzyce zeszła na dalszy plan i w jaki sposób pokolenie tych młodszych podbiła muzyka tonalna wywodząca się z minimalizmu, najwyraźniej lepiej przemawiająca do całego pokolenia. Od komercyjnego sukcesu III Symfonii Góreckiego po grona kompozytorskie skupione wokół The National i Arcade Fire – to jest język mainstreamu (w co w sumie jako bardziej przyjazny rockowej publiczności, łatwiejszy odłam wpisuje się w jakiś sposób także ten nieszczęsny Interpol). Rutheford-Johnson odwołuje się przy tym do tego samego zjawiska, o którym w swojej książce Fear of Music pisał David Stubbs. Awangardowi malarze z łatwością znaleźli poklask tłumów, podczas gdy awangardowi kompozytorzy zostali – realnie – na marginesie, jeśli chodzi o komercyjny odbiór. Podtytuł książki Stubbsa brzmiał Why People Get Rothko But Don’t Get Stockhausen, choć tak naprawdę trzeba by było raczej zestawić – tak jak proponuje Ross – Kandinskyego i Schönberga, próbując zorganizować jednemu wystawę, drugiemu koncert. I sprawdzić, ile osób przyjdzie to podziwiać. To jest ten proces, który doprowadził współczesnych kompozytorów w miejsce, w którym są dzisiaj – z Lamarem odbierającym im nagrodę. Ross wprawdzie nie do końca się z tej decyzji wytłumaczył, ale za to mamy kawałek solidnej lektury, którą właśnie się zasłoniłem przed ewentualnymi monitami o piątkowy wpis.
Ta zapewne słabość chwilowa, mówiąc tekstem Pustek. Choć lista nadchodzących we wrześniu i październiku premier już teraz zaczyna przytłaczać, a tyle jest ciekawszych tematów niż ich odnotowywanie w pięciu zdaniach, więc sami rozumiecie…
Ukazały się w tym tygodniu:
Alexander Tucker Don’t Look Away, Thrill Jockey
Alice In Chains Rainier Fog, BMG
Autechre NTS Session 1, Warp 3LP
Autechre NTS Session 2, Warp 3LP
Autechre NTS Session 3, Warp 3LP
Autechre NTS Session 4, Warp 3LP
Bardo Todol / M. M. Peres / Úgjü Sectas Adzer, Discrepant
Beans Nibiru Tut, Tygr Rawwk
Blood Orange Negro Swan, Domino
Born To Murder the World The Infinite Mirror Of Millennial Narcissism, Extrinsic LP, CD, DL
DeVotchKa This Night Falls Forever, Concord
[23.08] Fall Out Boy Lake Effect Kid, Island EP
Fire-Toolz Skinless X-1, Hausu Mountain
[22.08] Four Tet Live at Funkhaus Berlin, 10th May 2018, Four Tet
Glenn Jones The Giant Who Ate Himself and Other New Works For 6 & 12 String Guitar, Thrill Jockey
[18.08] Hermit and the Recluse Orpheus vs. the Sirens, Obol for Charon
Interpol Marauder, Matador
[20.08] Jim O’Rourke Steamroom 41, Steamroom
Jesus Piece Always Self, Southern Lord
Justice Woman Worldwide, Ed Banger
Los Siquicos Litoraleños Radio Siquica, Discrepant
Luciana Souza The Book of Longing, Sunnyside
Mark Lanegan & Duke Garwood With Animals, Heavenly
Maymind Cheap Storage, Atlantic Rhythms MC, DL
Michael Gordon & Bill Morrison The Unchanging Sea, Michael Gordon & Bill Morrison
Midori Takada / Lafawndah Le Renard Bleu, !K7 EP
Nothing Dance on the Blacktop, Relapse
Olafur Arnalds re:member, Decca
[23.08] Ovvoid Respawn, Trzy Szóstki
Panchasila Panchasila, Discrepant
[23.08] Ramzes First Epiphany, Pionierska
Sarah Haras Aries
Teielte Water Scope EP, U Know Me EP
The Lemon Twigs Go To School, 4AD
The Residents I Am a Resident!, Cherry Red
Träden & Träd Gräs och Stenar Träden, Subliminal Sounds
Treetop Flyers Treetop Flyers, Loose
Tunng Songs You Make at Night, Full Time Hobby
White Denim Performance, City Slang
Yarn/Wire Images of Duration, Northern Spy
[18.08] Zenial / Tomás Tello split, Buh
Wszystkie premiery 24.08, chyba że oznaczyłem inaczej.
Komentarze
Interpol – Marauder – odkąd na Open’er Festival widziałem ich na koncercie, na którym byli zbieraniną znudzonych facetów, którzy nie mają pomysłu na siebie, a jakoś trzeba zarabiać, to do dziś się nic nie zmieniło. Omijajcie szerokim łukiem.
The Voidz – Virtue – Julian Casablancas miał plan znaleźć się na jak największej liczbie playlist z różnych gatunków poprockowych. Eklektyzm może być szalenie twórczy, ale na tej płycie jest męczący. Omijajcie bo można się zgubić.
Alice In Chains – Rainier Fogs – z płyt „weteranów” jest najlepiej, nic odkrywczego, ale gitary na miejscu, rytm i ładne, szorstkie melodie. I może dlatego słuchanie ich nowych płyt daje mi przyjemność, bo ciągle zachodzę w głowę jak Jerry Cantrell i spółka znaleźli wokalistę o tak zbliżonej barwie do Layne’a Staley’a. Można.