Najcichszy koncert Open’era

Zajrzałem na imprezę krótko, ale ponieważ ufam kilku innym gościom Open’era, to wiem, że głośnych koncertów – w obu znaczeniach tego słowa – było w tym roku kilka. Wystarczyło dla kilku różnych grup widowni, a ponieważ impreza się sprzedała, każda z tych grup obejmowała mnóstwo członków i jeśli każdy choć trochę się przyłożył do promocji ulubionego występu, to już wiecie, co było największe. Prawdopodobnie nie wiecie za to dużo na temat koncertu, który aspirował do miana najcichszego, zaplanowanego na piątek wczesnym wieczorem na Alter Stage występu Resiny, czyli Karoliny Rec. Frekwencja nie powalała, można było podejść do barierki i popatrzeć, jak wiolonczelistka zapętla kolejne frazy, nie trzeba było nawet spoglądać na ekrany z boku. I zobaczyć (bezcenny widok) miny panów z ochrony, którzy w twardym szpalerze bronili dostępu do sceny publiczności, która nie tylko nie miała zamiaru się na nią rzucać, ale w większości ani myślała wstawać.

Dziwny to był widok – tak jak dziwne bywają starcia muzyki granej na instrumentach smyczkowych na różnych festiwalach. A Resina musi coś na ten temat wiedzieć jako członkini grupy Cieślak i Księżniczki, okrutnie zagłuszonej na Off Festivalu próbą jakiegoś zespołu, którego nazwy w tej chwili nie pamiętam (a sam fakt – i owszem). Odbiór na Open’erze był kulturalny, ale wstrzemięźliwy. Inna sprawa, że w takich warunkach muzyka Resiny – choć coraz mocniejsza i bogatsza, jeśli chodzi o wykorzystywane środki – nie do końca się sprawdza. Bardziej imponująca wydaje mi się słuchana z wydanej w ten sam piątek płyty Traces, drugiego autorskiego albumu wykonawczyni, która słynęła wcześniej z gościnnych występów u innych.

Ta precyzja brzmieniowa być może związana jest z tym, że Karolina Rec często pojawia się na płytach starannie wyprodukowanych – ostatnio na tegorocznym Algorytmie Noona. Nieobcy jej kontekst elektroniczny, ale barwy i techniki gry na wiolonczeli wykorzystuje tu w formie dość czystej, naddatków elektronicznych nie ma tu wiele. Najwyraźniej wierzy w to, że jeśli tylko różne frazy wiolonczelowe odpowiednio złożyć, dadzą wystarczająco wyjątkową całość. Choć na tej płycie (tak jak na open’erowym występie, choć tu pojawił się Thomas Fietz – dzięki za podpowiedź via fb) korzysta z pomocy perkusisty – Mateusza Rychlickiego z Kristen, który pogłębia siłę uderzeniową partii wiolonczelowych, świetnie nagranych w studiu Macieja Cieślaka. Inspiracje ówczesnym miejscem położenia studia – warszawską Wolą, skąd Cieślak przeniósł się z powrotem do Sopotu – pozwalają lepiej zrozumieć posępny charakter utworów i ich dramaturgię.

Dramaturgia to ważne słowo. Bo nie jest to – co odświeżające – kolejna próba wydobywania i przetwarzania smyczkowych dronów (choć i te są – choćby w Leftover). Owszem, pojawiają się tu bardzo impresyjne utwory – jak Surface z wykorzystaniem zapętlanego głosu autorki – ale duża część programu operuje czytelniej budowanym napięciem i dokładną, zamkniętą formą. In In czy Resin to pod tym względem utwory o wdzięku klasycznych kompozycji, choćby miały najbardziej „rockowy” – za sprawą perkusji – charakter. Trigger czy Procession to z kolei kompozycje wykorzystujące możliwości zwielokrotnienia partii wiolonczeli i jej szerokie pole rażenia w dziedzinie skali, brzmienia i artykulacji, co zmienia na moment solistkę z wiolonczelą w ekspresyjny zespół smyczkowy w rodzaju Kronos Quartet. Każe to tym śmielej zestawiać Karolinę Rec z innymi artyst(k)ami czy kompozytor(k)ami nagrywającymi dla specjalizującej się w takich obrzeżach muzyki poważnej wytwórni 130701 (filia Fat Cata). Ostatnio miałem okazję prezentować w radiu koncertowe wykonanie utworu Emilie Levianaise-Farrouch i odświeżyć sobie przy okazji ofertę tej oficyny, dlatego z pełnym przekonaniem mogę zauważyć, że druga płyta Resiny, dojrzalsza, bardziej przystępna i atrakcyjna od debiutu, zalicza się do lepszych albumów w dyskografii brytyjskiej wytwórni.

Dodam jeszcze tylko po lekturze obszernego wywiadu z Resiną na łamach FYH!, że skoro tak wiele w kwestii pracy z wokalami dała Polce rozmowa z Ianem Williamem Craigiem, moją jak dotąd ulubioną postacią z okolic 130701, to liczę na duet. A co do wokali – tu jednak bardzo przydatny okazał się koncert. Nie wyobrażałem sobie dotąd, że mikrofon doczepiany do wiolonczeli daje tak szeroki wachlarz możliwości jak sam instrument.

RESINA Traces, 130701 2018, 7-8/10