Skrzyżowanie cudu z wiankiem
Imprez o wybitnych programach i pomysłach może ciągle niedużo, ale zmniejsza się niepokojąco zakres imprez, z których można się ponabijać, że takie słabe. Nie wiem, czy czytelnicy Polifonii śledzą w ogóle zjawisko organizowanych w różnych miastach Wianków (najbliższa sobota). W Warszawie program lepszy niż bywało, ale jeszcze umiarkowany, bezpiecznie dwupokoleniowy – z jednej strony Dżem i Bajm, z drugiej Daria Zawiałow i Ten Typ Mes. Krakowowi, skąd wyraźnie płyną – wraz z Wisłą – wiankowe trendy, warto się przyjrzeć pod lupą. OK, na głównych scenach O.S.T.R. (w zeszłym roku w Warszawie) i Brodka unplugged. Poza tym świetni na żywo (sprawdzałem niedawno) Paulina Przybysz i Bitamina. Ale tuż obok… Alameda 5? Maniucha i Ksawery? Niechęć? New People? Lonker See? Nawet Hańba? Jazzmani (Artur Majewski) i transmani (Zabrocki/Tyciński)? Przecież to jak line-up wysokiej klasy festiwalu alternatywnego, i to w dobrym momencie. Nawet Unsoundowi przydzielili scenę, wprawdzie cichą (Silent Disco), ale jednak. Co się stało?
Wygląda na to, że kilka rzeczy. Miasta, rozglądając się za publicznością (i dokładnie ją badając – patrz niedawny tekst z „Polityki”), nawet na darmowych imprezach zaczęły się schylać po bardziej niszową publiczność. Skoro w mieście jest oferta dla miłośników muzyki poważnej, to może być także dla fanów jazzu i sceny alternatywnej. Skoro miasto inwestuje albo przynajmniej promuje festiwale z ambitną muzyką współczesną, to warto im dać chwilę na autoreklamę zamiast rozrzucać foldery czy wizytówki (na Wiankach jest nawet czas dla Sacrum Profanum, zagospodarowany projekcją filmu z muzyką – to może w stołecznej przestrzeni Warszawska Jesień?). Dobrym pomysłem jest też ideologiczne podczepienie się pod ciągle słabo u nas wypromowane, a wypadające zawsze blisko tej daty Święto Muzyki (Fête de la Musique). Jedyne, co wzbudza wątpliwości, to fakt, czy uda się w ten darmowy sposób nie przegrzać koniunktury na imprezy płatne (Kraków, z którego wyszły w latach 90. słynne „Inwazje mocy” RMF-u, wie coś na ten temat). Jeśli nie chce się komuś wierzyć w to, co powyżej, może sobie sprawdzić program na oficjalnej stronie. W wypadku wykonawców mniej znanych widzę w tym jednak bardziej okazję do pokazania się nowej publiczności niż przetrzebienie tej, która płaci za bilety.
Warszawa w pogoni za tym przykładem współczesnego cudu nad Wisłą miałaby skąd brać know-how. Nie trzeba szukać daleko – wystarczy, jak Kraków, gdzieś w sferze własnych imprez. Odpowiedzialna za Wianki Stołeczna Estrada ogłosiła przecież wczoraj świetny program zapowiadanego na 16-22 września festiwalu Skrzyżowanie Kultur. Impreza rośnie dość konsekwentnie i poszerza pole widzenia. Publiczność ma świetną. W tym roku pod hasłem Historie dźwięków i słów (cały program tutaj) Skrzyżowanie zgromadzi przede wszystkim kapitalny zestaw artystów z Afryki, takich jak King Ayisoba (Ghana), Iffriqiyya Electrique (Tunezja), Rokia Traore (Mali), Waldemar Bastos (Angola), Mulatu Astatke (Etiopia) i – last but not least – przyjeżdżająca do nas po zeszłorocznej premierze świetnie przyjętego albumu Tribute to Ndiouga Dieng legendarna już formacja specjalizująca się w muzyce afrokubańskiej, Orchestra Baobab z Dakaru.
Fakt obsadzenia w jednej z głównych ról Senegalczyków wróży, jak już wiemy, spore emocje.