Reunion nam odjeżdża

Reunion leży prawie 9 tys. km od nas i ma parę cech wyspy naprawdę egzotycznej – znajomi Francuzi mówią w każdym razie, że jest malowniczy – a zarazem należy do strefy Euro, za chwilę może więc być bardziej w Unii Europejskiej niż my. Oczywiście ma to swoją cenę: jest tylko departamentem zamorskim Francji bez prawdziwej niezależności nawet w świecie piłki nożnej (rodzima federacja nie należy do FIFA, ale jest aktualnym mistrzem turnieju wysp Oceanu Indyjskiego). Śmiało jednak z perspektywy czasów globalnych technologii i wszechobecnego internetu (domena .re to ich) spogląda na własne tradycje, do których należy nurt muzyczny kojarzący się z grami wideo, czyli sega. Między innymi do tego nurtu nawiązuje oszczędna i prosta w metrum, ale skomplikowana jeśli chodzi o akcenty rytmiczne muzyka Jako Marona. Czyli znów będę zachwalał niezach, choćby i trochę zachodni.

Wczoraj wspominałem tu Senegalczyków z Ndagga, z którymi wspólny język znalazł berliński producent Mark Ernestus. Maron, artysta już 50-letni, tworzy muzykę instrumentalną, opartą na brzmieniach syntezatorów i efektach, ma mocno berliński styl, wpływy segi – mocno skoncentrowanej na instrumentach perkusyjnych (nawet w popowej odmianie) – dają tu więc czasem utwory o niemal czysto perkusyjnym charakterze, jak hipnotyczny Batbaté Maloya, zdarza się jednak, że jak w An lér si lo bor odnajdują trans w relacji arpeggia syntezatorowego z płynącym po afrykańsku rytmem. I to jest coś naprawdę wciągającego. Poza tym łatwiej spojrzeć na Marona jako na eksperymentatora, gdy surowe próby brzmieniowe podaje z rytmem na 3/4 (Maloya Valsé chok 1) albo gdy w Kaféléktro larivé wykorzystuje estetykę błędu od lat stale wykorzystywaną przez techno.

Muzykę sega, w istocie szalenie atrakcyjną (polecam kompilację Soul, Sok, Sega, wprawdzie odwołującą się bardziej do terytorium bliskiego Mauritiusa, ale obie wyspy łączy tradycja muzyczna) i dość uniwersalną, mamy tu w wersji bardzo uwspółcześnionej, ale zarazem schłodzonej. Od stereotypowego klimatu wakacji pod palmami dość daleko, ale dobrze się to komponuje z wynalazkami sceny europejskiej i amerykańskiej, choć nie ma z nimi bezpośredniego kontaktu – album wydała ugandyjska firma Nyege Nyege Tapes, o której już parokrotnie pisałem i w której wielu dziennikarzy widzi brzmienie przyszłości Afryki i okolic. Do nas to zjawisko też się przebija (na październikowym Unsoundzie zagra didżej Kampire z Ugandy nagrywający dla Nyege Nyege), ale kulturowo to jednak wciąż bardziej lotnisko przesiadkowe w Berlinie lub Frankfurcie niż przyszły Baranów. Ale z Ugandy można bez problemu sprowadzić (za euro) na kasecie. Zresztą gdyby tak to zestawić z polskimi produkcjami kasetowych wytwórni w rodzaju choćby Pawlacza Perskiego, to okazałoby się, że muzycznie zdarza nam się mówić całkiem podobnym językiem dubu i minimalistycznego techno. Tylko geopolitycznie Reunion nam odjeżdża.

JAKO MARON The Electro Maloya Experiments of Jako Maron, Nyege Nyege Tapes 2018, 7-8/10