Tęczowy music box
Tęczowy weekend, zainaugurowany tradycyjnym odśpiewaniem Go West Village People z polskim tekstem na cześć reprezentacji piłkarskiej (przed meczem z Chile) w TVP, a później pociągnięty w cyklu dorocznych ulicznych parad i manifestacji stworzył klimat, który musiał jakoś wyjść w poniedziałek na Polifonii. Stąd ta podpowiedziana mi na Twitterze Kadhja Bonet jako główna bohaterka. Z płytą z gatunku tych, które gdy już raz wejdą, to nieprędko wyjdą z głowy. I równie niełatwą do gatunkowego zdefiniowania jak dzisiejszy telewizyjny dodatek do festiwalu w Opolu, czyli koncert pod hasłem „Scena Alternatywna”, który możecie obejrzeć dziś o 21.00.
Okładka albumu Kadhji Bonet, wokalistki i kompozytorki z Kalifornii znanej dotąd z krótkiej płyty The Visitor, sugeruje tytułowy tęczowy zestaw, ale reprezentuje myślenie – jak by powiedzieli Amerykanie – out of the box. Płyta Childqueen, tytułem mająca się odnosić do powrotu do czasów dziecięcej niewinności i beztroski, nie da się podsumować jednym czy dwoma przymiotnikami. Psychodeliczny soul (utwór Joy) jest tu punktem wyjścia, ale Bonet miesza przede wszystkim znakomicie czarne i białe tradycje muzyczne. Na naturalnie wyprodukowanej, ułożonej w swobodnie płynący zestaw płycie znajdziemy zarówno funkującą – czasem z jazzowymi naleciałościami – sekcję rytmiczną, jak i smyczkowe aranżacje bliskie easy listening. Dzisiejsza kalifornijska szkoła R&B – by wymienić choćby wzmiankowanego w piątek Adriana Younge’a – spotyka francuskie kino z lat 60. (jest nawet kilka słów po francusku w otwierającym album Procession), Joan As Police Woman spotyka się z Minnie Riperton. Bonet błyszczy jako multiinstrumentalistka i bardzo sprawna wokalistka o szerokiej skali, kontroluje prawie każdy element tej dojrzałej autorskiej płyty.
Skąd się wzięła Kadhja? Jej ojciec Allen Bonet był śpiewakiem operowym, sama w wieku 5 lat zaczęła się uczyć grać na skrzypcach, później na altówce, i dorastała w otoczeniu, w którym słuchało się muzyki sprzed lat. Tak do Szostakowicza – jak gdzieś wspominała. Słychać to zresztą w wycyzelowanej formie jej utworów – zawsze z precyzyjnym, klasycznie zaakcentowanym finałem. Po próbie kariery sportowej (trenowała biegi, odpadła na skutek kontuzji) i studiach filmoznawczych wróciła do muzyki, gdzieś po drodze ucząc się gry i na flecie, i na gitarze. Więc do nagrań mogła przystąpić, znając się po trochu na każdym elemencie rzemiosła – tylko odpadła, jak sama twierdzi, od tego, co się nagrywa w świecie pop. Stąd pewnie pozwala sobie na rzeczy trudne do zaakceptowania z perspektywy popu jako przemysłu – choćby zwolnione do ekstremum, marzycielskie Delphine. W kontraście do tej piosenki Mother Maybe jest szlagierem z pogranicza disco, czekającym tylko na house’ową przeróbkę. Bo nie ma też w tej muzyce pretensji. Bonet robi w tym zestawie coś wyjątkowego – sprawie, że środki przestają być ważne. To muzyka, która nie ma etykietki, koloru skóry, pozycji w skali poważna/niepoważna. Liczy się słuchalność.
A wy ciągle Kanye? Czy już Kadhja?
KADHJA BONET Childqueen, Fat Possum 2018, 8/10
Komentarze
FAT POSSUM RECORDS
to rzeczywscie kopalnia swietnych artystow i grup: R L Burnside, Junior Kimbrough, T-Model Ford (bluesman, pmaietam go z koncertu w jednej z piwiarni w Göteborgu), Royal Trux, czy tez jak powyzej Kadhja
Gdy rozum nie śpi, a serce też,
nie rejteruje i nie zanika…
Dane nam spotkać wtedy tych,
których lubimy tak spotykać
Wracają światła wielkich miast,
z miejsca estradka się odmienia
I idą z nami, w nieznane, tam…
miasteczka Bełz i Andersena…
To w sprawie Opola. Po kopanej piłce i premierach (z wyjątkiem Tuli, Uniatowskiego, bo państwo mają coś swojego) „wydarzeniem” tej edycji festiwalu mógł się okazać występ pana Babiarza (choć akurat nie zerkał wtedy Zenkiem Martyniukiem) 🙂 Na nim jednak festiwal ów się nie skończył i w różnych stylistykach, głosami różnych pokoleń, wybrzmiało i tam trochę piosenek (czasem, jak w przypadku wieczoru literackiego albo Korteza w ciekawej ciszy). I wybrzmi i dziś. Dziś też nawiasem jest największa szansa odmienić trochę tę od lat dość uciążliwie ujednoliconą stylistykę całości… a la współczesna wielkomiejska galeria handlowa… Ja liczę na MM Jazz Band. A Pani Kadhja ciekawa i też tak neo-retro w sumie… m
: )
The Black Keys
nagrali EP z covers Juniora Kimbrough (2006) dla Fat Possum Records
http://www.youtube.com/watch?v=fJ9TL6YglGs
The Black Keys – Chulahoma (the songs of junior kimbrough)
Á propos Opola. To trzeba odnotować. Edyta Górniak przywaliła w pysk niejakiego Donatana za łapanie za pośladki. Tym bardziej mnie to cieszy, że to wyjątkowo obleśny typek z wyglądu i zachowania.
„Me too” w akcji, a nie w opowieściach po latach.