Czy wiemy, kogo pożegnaliśmy?
Na pierwszym, historycznym festiwalu jazzowym w Sopocie, w roku 1956, grał sekstet Komedy. Przyjęty ponoć najbardziej owacyjnie ze wszystkich ówczesnych zespołów – a to moment zwrotny w dziejach tej muzyki w Polsce. W tym sekstecie grał na wibrafonie – namówiony na ten instrument przez Komedę – Jerzy Milian. Plastyk z wykształcenia, a zarazem muzyk z przygotowania i z pasji – zjawisko nieobce na polskiej scenie jazzowej. Nie przerywając współpracy z Komedą, zaczął grać w kwintecie Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego, a w połowie lat 60. był już liderem swojego tria (którego najwybitniejszym osiągnięciem okazała się płyta Bazaar wydana w 1969 r.) i występował z orkiestrą. Jego przyszłością miała być właśnie praca z dużymi, orkiestrowymi składami – w roli kierownika artystycznego, band-leadera, aranżera, kompozytora. Zmarły wczoraj w wieku 82 lat Milian był jedną z tych osobowości, za pomocą których definiowano przez lata polski jazz.
Oczywiście istotne było jego brzmienie jako instrumentalisty – grał dwiema pałeczkami dla precyzji i pełni brzmienia, za to odpowiednio szybko, pisał dla siebie melodyjne, łatwe do zapamiętania partie, nierzadko inspirowane muzyką poważną (po trosze nasza wizja „trzeciego nurtu” w jazzie – inspiracje Modern Jazz Quartet towarzyszyły od początku muzykom sekstetu Komedy, wspomnijmy tu sztandarowe Memory of Bach), bardzo często jednak rytmicznie podążające za muzyką latynoamerykańską. Milian jak żaden inny z klasyków polskiego jazzu potrafił wykorzystać bossa novę, tango, potrafił wysokie połączyć z rozrywkowym i zachowując koloryt bigbandowego grania tworzyć muzykę ilustracyjną – baletową (współpracował z Conradem Drzewieckim) czy telewizyjną. Nie bał się funku i disco. Wykorzystywał polska muzykę ludową, o czym świadczy choćby Polish Folk Suite przedstawiona na wydanej ostatnio płycie Circulations. Potrafił pracować z muzykami i wykorzystać ich techniczne umiejętności (Instrumental Dialogues z tej samej płyty), włączać do muzyki orkiestrowej partie wokalne. Za granicą poznali się na tym szybciej niż w Polsce.
To główny powód pewnego przykrego niedoszacowania, jakie spotykało przez lata – właściwie aż do niedawna – Miliana. Pracował w Belgii (ten okres dokumentuje fantastyczne nowe wydawnictwo w serii wznowień GAD Records), nagrywał z orkiestrami w Czechosłowacji (kierowaną przez Gustava Broma) i NRD (big band Güntera Gollascha). Jego sława wyszła dalej – za Żelazną Kurtynę. A nagrania zawędrowały choćby na antenę BBC. To wszystko zaprocentowało po latach, gdy 20 lat temu to Milian – a nie Komeda czy „Ptaszyn” Wróblewski – stał się głównym bohaterem mody na polski jazz w zachodnioeuropejskich kręgach klubowych. Na początku wieku samplowali go m.in. Wagon Christ i Ugly Duckling. Sięgali też po fragmenty jego nagrań polscy artyści (Skalpel, O.S.T.R.). Wznawiała je słynna wytwórnia Obuh Records. Jego klasyk Wśród pampasów otwierał kompilację niemieckiej Compost Records Polish Jazz, wydobywającą na światło dzienne najczęściej samplowanych polskich wykonawców lat 70., których albumy tropili i kupowali za spore pieniądze kolekcjonerzy z całego świata. Ta sama kompozycja znalazła się skądinąd na albumie Orkiestra Rozrywkowa PRiTV w Katowicach, który stał się po latach białym krukiem wśród polskich kolekcjonerów, przez lata poszukiwany jako przykład charakterystycznej dla polskiej sceny finezyjnej orkiestrowej muzyki środka. Milian był kluczową postacią dla tej tradycji.
Łatwiej sobie zdać z tego sprawę teraz, gdy seria wznowień jego nagrań – przechowanych w domowym archiwum na taśmach dostarczonych Michałowi Wilczyńskiemu z GAD Records w legendarnych już okolicznościach, spakowanych do jednej reklamówki – jest coraz pełniejsza. To dzięki temu spotkaniu Milian doczekał się biograficznej książki o sobie (Wiem i powiem. Życiorys dobrze brzmiący) i specjalnej wystawy w Chorzowie, zamkniętej dosłownie kilka tygodni temu. Były też specjalne koncerty, m.in. ten w Polskim Radiu, podczas którego formacja Mitch & Mitch przypomniała materiał z kultowej płyty nagranej przez Miliana z orkiestra z Katowic. Przynajmniej wiemy lepiej, kogo straciliśmy.
Polecam obszerny wywiad z Jerzym Milianem z „Dwutygodnika” i dzisiejszą (od 23.05) audycję w radiowej Dwójce, w której o życiu i muzyce tego niezwykłego człowieka opowie jego wydawca, Michał Wilczyński.
JERZY MILIAN Jerzy Milian Tapes 07. Circulations. 1966=1969 Belgian Scores. Beyond Thrid Stream, GAD Records 2018, 8/10
Komentarze
o życiu i dziełu człowieka niezwykłego, pokazuje to przez wieki świat nasz, chcemy wiedzieć zwykle bardzo niewiele… GAD Records na szczęście robił i robi swoje, tylko proszę mi nie mówić, że to z jakiegoś sentymentu za ludową ojczyzną. m